Czytelnia

Polacy - Ukraińcy

Myrosław Marynowycz, Polska i Ukraina: co po miodowym miesiącu, WIĘŹ 2009 nr 10.

Inne kanały zatruwania wzajemnych stosunków istnieją na gruncie polityczno-społecznym. Moim zdaniem, najwięcej szkody przynosi zaciekłe obchodzenie kolejnych rocznic smutnych wydarzeń. Wtedy do głosu dochodzi nie tyle ból historii, ile polityczni manipulatorzy, którzy twierdzą, że za wszystko jest winna druga strona, znienawidzeni „oni”. Historia zostaje przetworzona w taki sposób, aby „oni” jawili się jako wcielenie zła absolutnego. Oponenci zaś w swojej obronie przedstawiają wersję historii, w której kolejne wydarzenia były tylko sprawiedliwą reakcją na wcześniej wyrządzoną, niczym niesprowokowaną, krzywdę. W taki sposób powstają przeciwstawne sobie krzywe zwierciadła.

Pojednanie, a nie poniżenie

Imperatyw Ewangelii — a jest on naszym wspólnym imperatywem — oznacza umiejętność zrozumienia bólu drugiego, spojrzenia na jakieś wydarzenie jego oczyma. Ukraińcy muszą zrozumieć, że w PRL wszelkie wzmianki o Katyniu i Wołyniu były zakazane, co oznacza, że tzw. Wołyniacy długo dusili swój ból w sobie. Wydaje się, że przemilczenie wołyńskiej tragedii już w postkomunistycznej Polsce, nawet jeśli czynione w imię niepogarszania stosunków z Ukrainą (za co jesteśmy wdzięczni), przyniosło w sumie mało korzyści, gdyż w końcu doprowadziło do buntu skazanych na milczenie i popchnęło ludzi, którzy chcieli opowiedzieć o swoim bólu i tragedii, w ręce manipulatorów. Dlatego też my, Ukraińcy, będziemy mieli moralne prawo budzić sumienie świata wobec naszych tragedii narodowych tylko wtedy, kiedy pochylimy się przed polskim bólem, spowodowanym winą Ukraińców, odpowiedzialnych za krwawą etniczną czystkę na Wołyniu.

Ale czy Polacy pochylą się przed ukraińskim bólem? Czy chrześcijanin, stanąwszy przed obliczem Boga, może powiedzieć, że zemsta jest miła sercu Chrystusa, a więc śmierć niewinnych ukraińskich kobiet i dzieci, nawet jeśli zginęły one w ramach tzw. akcji odwetowych można usprawiedliwić? Czy nie należy wciąż przypominać o tym, że międzywojenne państwo polskie nawet nie dopuszczało możliwości samostanowienia wyzwolenia narodowego Ukraińców i okrutnie karało aktywistów ruchu wyzwoleńczego? Czy zaszczute i zniewolone zwierzę może być posłuszne?

Ja, Ukrainiec, pozwalam sobie na tę nielojalną wobec moich rodaków metaforę, aby przypomnieć, że historia jest nieprzerwanym łańcuchem przyczynowo-skutkowym, z którego nie da się wyrwać jednego, samowystarczalnego i wyjaśniającego wszystko ogniwa. Dlatego, jeżeli nie schrystianizujemy naszego myślenia o historii, walka różnych historiografii nie będzie miała końca. My wszyscy — Polacy i Ukraińcy — musimy zdać sobie sprawę z tego, że formułka „niech oni pierwsi (przyznają się, wybaczą itd.), to wtedy i my” tak naprawdę prowadzi do konfrontacji i kończy się zgubą. Jest dowodem słabości naszej wiary. Chrześcijanie powinni starać się przewyższyć jeden drugiego w miłości, a nie ambicji narodowej.

Uznanie przez Polskę niepodległości Ukrainy w 1991 roku i ofiarne bronienie ukraińskich interesów narodowych bezsprzecznie świadczy o tym, że Polska uznała swoją międzywojenną politykę wobec Ukrainy za chybioną. Ale dzisiejsze partnerstwo nie działa wstecz. Analizując wydarzenia z lat trzydziestych i czterdziestych XX wieku, zagłębiamy się w przygnębiającą atmosferę agresywnych narodowych egoizmów. Wydawać się może, że wszystkie narody Europy zostały wtedy zakażone kultem siły i rozpychały się łokciami, chcąc zapewnić sobie przestrzeń życiową. Nie ma narodów bez winy, tak jak nie ma wagi, którą można by te winy zważyć. Taką wagę ma w rękach jedynie Pan Bóg i przed nim my wszyscy powinniśmy pochylić się w pokorze.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 następna strona

Polacy - Ukraińcy

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?