Czytelnia

Zbigniew Nosowski

Andrzej Friszke

Inka Słodkowska

Tomasz Wiścicki

Polskie ?biesy?? , Dyskutują: Inka Słodkowska, Andrzej Friszke, Tomasz Wiścicki i Zbigniew Nosowski, WIĘŻ 2002 nr 2.

Stajemy tu wobec kwestii zastraszania, łamania charakterów przez SB. To wszystko jest oczywiście bardzo bolesne. Cała ta sprawa nie budzi nienawiści, ale smutek i skłania też do zastanowienia, jak my zachowalibyśmy się w takiej sytuacji. Czy poddany naprawdę ostrej presji, brutalnie zastraszany, w pewnym momencie bym się nie złamał? Nieszczęście Maleszki tkwi więc przede wszystkim nie w tym, że zastraszony przez bezpieczniaków podpisał deklarację współpracy, bo mógł się czuć zagrożony, osamotniony, przerażony — on zresztą o tym mówi i ja mu w tej sprawie wierzę — ale w tym, że nie potrafił się z tego wywikłać. Miał wiele okazji, żeby spróbować w jakiś sposób powiedzieć kolegom prawdę wcześniej i nie pod przymusem.

Tomasz Wiścicki: Oczywiście, że nie wiadomo, jak byśmy się zachowali w takiej sytuacji, co jednak nie zmienia oceny działań „Ketmana”. Mówisz też, że nie odczuwasz nienawiści. A kto ją odczuwa? W żadnej publicznej wypowiedzi, także ludzi z najbliższego otoczenia Lesława Maleszki, nie dostrzegłem nawet cienia nienawiści — ani w ujawniającym prawdę liście byłych członków SKS, ani w wypowiedziach Bronisława Wildsteina, ani w polemice Józefa Ruszara z atakującym sygnatariuszy listu Krzysztofem Kozłowskim. Nie spotkałem żadnego nieumiarkowanego ataku na Maleszkę. Mam wrażenie, że ostrzeganie przed możliwą nienawiścią do agentów jest raczej straszakiem, który ma nas odwieść od myśli o ich ujawnianiu, bo jeśli się to uczyni, to rzekomo zacznie się im wygrażać pięściami. Nic takiego się nie dzieje.

A. Friszke: Nikt nie wystąpił na razie z atakiem nienawiści, zgadzam się, natomiast bardziej boję się nawet nie takiego odreagowania emocjonalnego, ale logicznych, zimnych konstrukcji, że skoro donosiła tak ważna osoba, to znaczy, że pewnie mnóstwo działań opozycji było wymyślonych w jakiejś komórce sztabowej policji. Chowanie pod korcem sprawy istnienia agentów, blokowanie dochodzenia do tego, kto nim był, może więc rzucić głęboki cień na całą działalność opozycyjną. Łatwo może powstać sugestia, że wszystko było zinwigilowane i prowadzone za rączkę przez bezpiekę i że to ona stworzyła te struktury. Jeżeli nie ujawnimy nazwisk, cień rzucany jest na całość. Byłoby to oczywiście krzywdzące dla większości ludzi, którzy wtedy ryzykowali bardzo wiele, byłoby krzywdzące także w kategoriach moralnych. I podcinałoby zarazem fundamenty współczesnej Polski, aktywność i myśl polityczna ówczesnej opozycji jest w znacznym stopniu fundamentem III Rzeczypospolitej. To ona miała rację i wszyscy w jakimś stopniu się do niej odwołują.

T. Wiścicki: Jeżeli uda mi się zajrzeć do moich akt w SB, to nawet jeśli bym się dowiedział, że donosił jakiś X, nie wyobrażam sobie, żebym powiedział, że w takim razie wszystko, co robiłem, nie miało sensu. Dlaczego miałbym tak uznać? Wiem, że ja nie donosiłem i mnie to wystarczy. Ostatnio nawet recenzent teatralny „Gazety Wyborczej”, Roman Pawłowski,

napisał, że skoro teraz otwieramy teczki, to wszyscy muszą się bać. Dlaczego? Skoro wiem, że nie donosiłem, dlaczego mam się bać tego, że zostaną otwarte teczki? Niech się boją ci, którzy donosili. Oni zresztą boją się ujawnienia prawdy niezależnie od tego, czy teczki są otwarte, czy nie.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 następna strona

Zbigniew Nosowski

Andrzej Friszke

Inka Słodkowska

Tomasz Wiścicki

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?