Czytelnia

Zbigniew Nosowski

Andrzej Friszke

Inka Słodkowska

Tomasz Wiścicki

Polskie ?biesy?? , Dyskutują: Inka Słodkowska, Andrzej Friszke, Tomasz Wiścicki i Zbigniew Nosowski, WIĘŻ 2002 nr 2.

Poza tym w Krakowie, mimo że jest on wielkim miastem uniwersyteckim, środowisko opozycyjne funkcjonowało dużo słabiej niż w Warszawie. Krakowski KIK był znacznie węższy, elitarne środowisko „Tygodnika Powszechnego” nie pełniło takiej funkcji — droga od studenta do redaktora „Tygodnika” była taka, jak od przeciętnego pracownika do dyrektora departamentu w ministerstwie. Istniało dominikańskie duszpasterstwo „Beczka”, ale to była tylko jedna grupa. W Warszawie te środowiska były dużo rozleglejsze — byli pisarze, dawni rewizjoniści, działacze katoliccy, harcerze. Te wielopokoleniowe, zróżnicowane środowiska dawały przynajmniej poczucie, że człowieka nie mogą zniszczyć po cichu i to dawało pewną nadzieję w sytuacji zagrożenia.

W tym wczesnym okresie nie funkcjonuje jeszcze instruktaż, jak się zachować wobec SB. Człowiek zatrzymany przez bezpiekę jest zdany wyłącznie na własny rozsądek i bardzo nikłą znajomość kodeksu postępowania karnego, bo nikomu do głowy nie przychodziło, żeby go studiować. Poza tym ubecy nie traktowali tego kodeksu poważnie — oni kpili sobie z prawa. To się zmienia dopiero w czasie istnienia KOR. W końcu 1976 roku wydana została broszura „Obywatel a Służba Bezpieczeństwa”, w następnym roku były kolejne wydania, a poza tym ludzie wzajemnie się instruowali, bo już istniało środowisko. Nie znaczy to, że wszyscy zachowywali się dokładnie tak, jak ten informator zalecał, czyli żeby nie mówić nic, bo to jest nieprawdopodobnie trudne psychologicznie. Jednak przynajmniej wiedzieli mniej więcej, co im grozi i jakie prawa im przysługują, mogli więc np. odmawiać odpowiedzi na niektóre pytania.

Podkreślam jeszcze raz, że nie chcę, aby to zabrzmiało jako usprawiedliwienie Maleszki, istniały możliwości, żeby się z tego wywikłał, nawet jeżeli ten błąd zrobił.

I. Słodkowska: W maju 1976 roku pod petycją w sprawie Smykały i Kruszyńskiego na UW zebrano około 70 podpisów. W lutym 1977 list protestujący przeciw represjom wobec robotników Ursusa i Radomia podpisało już ponad 700 studentów Uniwersytetu! Znaczną część wśród nich stanowili ludzie spoza Warszawy, pozostający zupełnie poza kręgami opozycyjnymi. Jednak kiedy było trzeba, wykazali się autentyczną odwagą cywilną, bo za taki podpis wtedy też groziły represje.

Czy prawda wyzwala

T. Wiścicki: Jest w tym wszystkim coś, co jest bardzo ważne i o czym powinniśmy pamiętać — mianowicie prawda. Chciałbym po prostu wiedzieć, jak było. Jeżeli chcę poznać moje akta, to nie dlatego, żeby się dowiedzieć, kto na mnie donosił, i zademonstrować mu pogardę. Chcę po prostu znać prawdę. Wydaje mi się, że naszą moralną powinnością jest dążenie do tego, żeby tę prawdę znać. Jeżeli cała ta sprawa ma jakąkolwiek dobrą stronę, to właśnie ten wstrząs, który pokazuje, że ważne jest, aby wiedzieć, kto donosił. Chodzi o to, żeby dostrzegać w tym wszystkim wagę prawdy, nawet jeśli bywa ona bolesna, a niestety bywa.

Skoro wiedzieliśmy, że jacyś agenci są, a zachowywaliśmy się tak, jakby ich nie było, pojawia się pokusa, żeby uznać za prawdę tę wizję opozycji właściwie bez agentów. Tymczasem to nie jest całą prawdą. Moim zdaniem w moralnym interesie nas wszystkich jest ujawnienie tej prawdy. Jak wynika z wstrząsającego artykułu Renaty Gluzy w miesięczniku „Press”, Lesław Maleszka przez całe lata funkcjonował jako autorytet zawodowy i moralny, niemalże guru, dla całej grupy młodych krakowskich dziennikarzy! A są wśród z nich bardzo znane dziś nazwiska. Ci, z którymi rozmawiała autorka, nie mogą się otrząsnąć z szoku.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 następna strona

Zbigniew Nosowski

Andrzej Friszke

Inka Słodkowska

Tomasz Wiścicki

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?