Czytelnia
Piotr Czekierda
Preambuła bez dylematów
Znaną decyzję Konwentu Europejskiego o tym, że w preambule traktatu konstytucyjnego Unii Europejskiej nie będzie bezpośredniego odwołania do chrześcijaństwa, można uznać za przykład wielkiego nieporozumienia. W gruncie rzeczy przecież i jedni, i drudzy uczestnicy sporu powoływali się na podobne intencje: tolerancję dla poglądów innych, gwarancję godności, pokojową przyszłość Starego Kontynentu. Dlaczego nie udało im się zatem porozumieć?
Sądzę, że decydentom z Konwentu zabrakło przede wszystkim świadomości dylematów, jakie rodzą się na styku demokracji i religii, Kościoła i państwa. Zdecydowanie negatywne stanowisko, jakie wybrali wobec apeli o zamieszczenie odwołania do chrześcijaństwa w preambule, wydaje się sugerować, że takich dylematów nie ma. A przecież istnieją one, choćby z powodu napięcia między założeniami państwa neutralnego światopoglądowo a wolnością religijną.
Upraszczając, zasada neutralności państwa demokratycznego wymaga samoograniczenia ze strony religii, a wolność religijna wymaga z kolei pewnego samoograniczenia ze strony państwa demokratycznego. Wzajemne ograniczenia mogą oczywiście przybierać różne formy, ale zasada generalnie pozostaje jedna — państwo demokratyczne nie powinno utożsamiać się z jedną, wybraną religią, ale z drugiej strony nie powinno też kontrolować kwestii związanych z wolnością religijną. Sprawa nie jest prosta tym bardziej, że nie da się jej rozwiązać ani przypisując religii zwierzchność nad państwem, ani przypisując państwu prawa decydowania o sprawach religii.
Analizę tego nieporozumienia trzeba zatem rozpocząć od próby zrozumienia głównych argumentów, jakie padały w europejskiej dyskusji konstytucyjnej, oraz dylematów, jakie rodzi zderzenie argumentów strony „laickiej” i „chrześcijańskiej”.
Siedem dylematów
— „Nie umieszczajmy w konstytucji żadnej wzmianki o chrześcijańskich korzeniach Europy, bo tym samym urazimy ludzi niewierzących, a przecież Europa nie należy tylko do wierzących chrześcijan. Niewierzący, muzułmanie, buddyści, czy Żydzi mają prawo do takich odniesień, które ich nie dotykają” — tak wygląda ostateczna refleksja, do jakiej doszedł Konwent.
— „Umieśćmy w tekście wzmiankę o chrześcijańskich korzeniach Europy, bo należy to uczynić z uwagi na tych, którzy tego pragną, a jest ich wielu. Wierzący obywatele Europy mogą oczekiwać takich odniesień, bo przecież mają takie same prawa jak pozostali Europejczycy. Chrześcijaństwo nie jest skierowane przeciw komukolwiek, a poza tym taka jest historia Starego Kontynentu” — tak mogliby odpowiedzieć Konwentowi chrześcijanie zainteresowani preambułą.
Mamy zatem dylemat pierwszy. Nazwijmy go: z uszanowania tożsamości.
— „Nie umieszczajmy chrześcijaństwa w preambule, bo formuła państwa neutralnego światopoglądowo nie dopuszcza preferowania jakiejkolwiek religii. Nie jest sprawiedliwe, aby państwo, które jest dobrem wszystkich, faworyzowało jakąś religię” — zapewne i taki głos pojawił się podczas obrad Konwentu.
— „Umieśćmy, bo państwo neutralne światopoglądowo nie powinno wykluczać istnienia religii i powinno być bezstronne wobec prawdy historycznej. Co to za państwo neutralne, które w praktyce rozstrzyga i zakazuje?”
1 2 3 4 5 następna strona