Czytelnia

Piotr Czekierda

Piotr Czekierda, Preambuła bez dylematów, WIĘŹ 2005 nr 12.

Także współcześnie obecność religii w państwie, już demokratycznym, zajmuje filozofów społecznych, by wspomnieć tylko o takich myślicielach jak: Jürgen Habermas, John Rawls, Alasdair McIntyre, Fredrich von Hayek, Michael Oakeshott, Richard Rorty, Leo Strauss, Eric Voegelin, Jacques Maritain, Michael Novak, Johann Baptist Metz, Richard John Neuhaus, Ernest Gellner czy Vittorio Possenti. Czytając ich dzieła, można dostrzec, że w obszar, o którym mówimy, jakby istotowo wpisane są napięcie, dylemat, konflikt.

Problemy rozwiązane raz na zawsze?

Co można zatem zrobić, będąc świadomym istnienia tych dylematów? Pierwsza możliwość to zlekceważenie tego faktu i tworzenie pomysłów politycznych obojętnych na istnienie ważkich racji przeciwnych. Druga możliwość to dążenie do wypracowania pomysłów politycznych godzących sprzeczne racje, szukanie wspólnego dobra.

Decyzja Konwentu w sprawie preambuły wyraźnie bliższa jest rozwiązaniu pierwszemu. Relacja wygrany-przegrany ważniejsza jest tu niż dążenie do porozumienia. Przedstawiciele drugiego nurtu myślenia stali się przeciwnikami, których trzeba było pokonać, a nie partnerami, z którymi należy wspólnie poszukiwać i obok których trzeba żyć. Postanowienie Konwentu — „nie umieszczamy w preambule nic na temat chrześcijaństwa” — rozczarowuje z racji swej, pewnego rodzaju, toporności. Może ono wynikać albo z głębokiego niezrozumienia, albo z obojętności wobec faktu, że obszar, o którym mowa, głęboko najeżony jest napięciami i sprzecznościami. W tej sytuacji sformułowanie rozwiązań politycznych odpowiadających na cesarsko-boskie dylematy wymaga sporo przenikliwości i wrażliwości — tych jednak zabrakło.

Dodatkowo decyzja Konwentu Europejskiego przyczynia się do pogłębienia klimatu nieporozumienia, jakie panuje na Starym Kontynencie wobec szeregu spraw związanych z chrześcijańską tożsamością Europy. Rodzi ona wrażenie, że w kwestii stosunku państwa (demokratycznego, neutralnego światopoglądowo i laickiego — choćby tak mocno jak Francja) do religii zapadły jakieś wiążące ustalenia, których twórcy Konstytucji Europejskiej po prostu się trzymali. Czyżby ktoś kiedyś raz na zawsze określił miejsce religii w państwie demokratycznym (tutaj: federacji państw demokratycznych) i twórcy niedoszłej Konstytucji po prostu byli wierni tym ustaleniom, aby nie wywoływać ideowego zamieszania i trzymać się mądrego konsensusu?

Sądząc po owocach obrad, członkowie Konwentu chyba nie podzielają przekonania, że wciąż szukamy rozwiązań określających wzajemny stosunek demokracji i religii. Oni raczej mają wrażenie, że takie rozwiązania już znaleźliśmy. Od mężów stanu współtworzących ustawę zasadniczą dla Starego Kontynentu można chyba było wymagać, by świadomie odwołali się do wcześniejszych stanowisk politycznych, będących owocem trudnych, mozolnych debat, w których przez stulecia wspólnie uczestniczyli myśliciele i politycy różnych prądów ideowych i religijnych. Niestety, tak się nie stało.

Arbitralna decyzja Konwentu może tylko wzmacniać nieporozumienia dotyczące tej kwestii. Nieporozumienia te mogą mieć zaś fatalne konsekwencje, łącznie z przejawami politycznej dyskryminacji wobec inaczej myślących, jak to nastąpiło w przypadku kandydatury Rocco Buttiglionego na unijnego komisarza.

Potrzeba filozofii politycznej

Skoro Konwent nie dał rady, kto zatem może pomóc w znalezieniu rozwiązania godnego istniejących dylematów? Kto powinien określić miejsce religii w demokratycznym państwie i prawne uregulowania tej obecności? Gdzie szukać sfery wolnej debaty politycznej, rozmowy bez uprzedzenia i przemocy?

poprzednia strona 1 2 3 4 5 następna strona

Piotr Czekierda

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?