Czytelnia

Cezary Gawryś

Cezary Gawryś

Proboszcz, ludzie i zwierzęta

W progu plebanii witają nas hałaśliwie Rudy i Bąbel. Ksiądz proboszcz Adam Możdżyński opowiada mi historię każdego z nich. Rudy, mały piesek o gładkiej, żółtawej sierści, niezbyt urodziwy, to podrzutek. W grudniu, podczas rekolekcji adwentowych, kiedy zjechało do Koniuszy kilkunastu księży pomagać przy spowiedzi i w kościele było dużo ludzi, ksiądz Adam zauważył siedzącego pod domem psa: był zabiedzony, miał odstające żebra, nad brwiami chodziły mu wszy. Drżał z zimna. Nazajutrz rano, kiedy ksiądz szedł odprawiać mszę roratnią, pies przyłączył się do niego, zaplątał pod sutannę i wszedł do kościoła. To dobrze, pomyślał proboszcz, przynajmniej niech się zagrzeje i może znajdzie swojego właściciela. Ale pies najwidoczniej nie miał kogo szukać, bo przybiegł prosto do zakrystii. Kościelny oznajmił, że pies od kilku dni już błąka się wokół kościoła, śpi w krzakach, a w dzień biega pod szkołę, gdzie dzieci dają mu czasem coś do jedzenia. Po mszy proboszcz tak przemówił od ołtarza: „Nie wiem, czyj jest ten pies, ale nie pozwolę, żeby zamarzł na mrozie i dlatego biorę go do siebie”.

Bąbla z kolei przynieśli mu chłopcy – leżał przy drodze potrącony przez samochód. Miał złamane biodro. Ksiądz Adam zawiózł go samochodem do weterynarza, zapłacił za zastrzyki i lekarstwa, pielęgnował tak długo, aż pies się wylizał. Bąbel jest nieufny, szczeka na mnie bez końca, zachowując dystans, chowa się za stół albo za nogi swojego pana, łypiąc na mnie podejrzliwie. Nie wiem, co o tobie sądzić – mówi jego spojrzenie. Musiał być bity, dlatego teraz boi się ludzi. Bity, porzucony i sponiewierany – tak tłumaczy ksiądz Adam dziwną psychikę swego psa. Podobno psy, które nie są pieszczone w dzieciństwie, później stają się agresywne. Niektórzy hodowcy specjalnie izolują szczeniaka, ograniczają się tylko do tego, że dają mu jeść, nie rozmawiają z nim, a nawet go drażnią, żeby był zły. Potem dorosły osobnik odbija to sobie na reszcie świata. Podobnie bywa z ludźmi.

Czyż psy nie mają ludzkich uczuć? Jak potrafią patrzeć na swego pana, jak potrafią mu współczuć! Ksiądz Adam miał sukę Maję. Kiedy siadał w fotelu, zmęczony czy zamyślony, zaraz przychodziła do niego, trącała go łbem, a gdy nie reagował, lizała go w policzek – wyraźnie chcąc go pocieszyć. Maję potrącił pijany kierowca. Była strasznie pokiereszowana – ciało zdarte aż do kości, złamany kręgosłup. Pielęgnował ją przez tydzień, sam robił zastrzyki. Nigdy nie zapomni, jak mu z miłością patrzyła w oczy. Weterynarz powiedział jednak, że będzie sparaliżowana i ksiądz Adam zdecydował się ją uśpić. Oddali mu zwłoki, sam je zakopał w ogrodzie.

Miał też psa podrzutka, którego nazwał Pirat. Pirat lubił się włóczyć. Któregoś dnia powędrował za dziećmi do innej wsi i zaginął. Zdarzyło się to w czerwcu. Po pół roku, w styczniu, ksiądz Adam chodził w tamtej wsi po kolędzie. W pewnym domu witają go, jak to jest w zwyczaju, z wielkim szacunkiem, cała rodzina ustawiona „na baczność”, aż go to żenuje, a tu nagle drzwi otwierają się na oścież, wpada z impetem pies i skacze księdzu prosto na kolana. Matka rodziny woła zagniewana: a nie mówiłam żebyście zamknęli tego psa! – a ksiądz na to spokojnie: to przecież mój Pirat. I opowiedział, w jakich okolicznościach i kiedy pies mu zginął. Zgadza się, mówią tamci ludzie, rzeczywiście trafił do nas w czerwcu, niech go ksiądz zabierze. Nie zabiorę go – odpowiedział ksiądz Adam – bo pies w końcu zwariuje od tych zmian, przecież zanim trafił do mnie, już był u kogoś. Widzę, że u was ma dobrze, jest czysty i odkarmiony, niech więc tu zostanie.

1 2 3 następna strona

Cezary Gawryś

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?