Czytelnia

Jan Paweł II

ks. Andrzej Luter

ks. Andrzej Luter

Prorok i narrator

Kontrowersyjny film o Janie Pawle II, zrealizowany z perspektywy amerykańskiej przez Helen Whitney, ma pośród innych, jedną podstawową wadę — tytuł: „Jan Paweł II — papież milenium”. Wbrew temu tytułowi nie jest to film o papieżu (na pewno nie jest to film biograficzny), ale przede wszystkim o narratorze, którego głos słychać „z offu”. Czujemy, że jest to człowiek niewierzący (może poszukujący transcendencji), zagubiony we współczesnym świecie, przywiązany do wartości liberalnych, czasami skrajnie liberalnych; a zarazem człowiek próbujący zrozumieć fenomen wiary i osobę papieża Jana Pawła II. Narrator zadaje pytania uproszczone, oczywiste i przez to często irytujące, czasami jednak idzie w głąb — wówczas zaskakuje i zmusza do myślenia również nas, polskich katolików.

Kłótnia

Po wyemitowaniu filmu w telewizji publicznej — w dniu rocznicy wyboru Jana Pawła II, 16 października 2000 r. — rozgorzała w Polsce dziwna dyskusja (jeśli to w ogóle można nazwać dyskusją). Z jednej strony środowiska, nazwijmy je: ultrakatolickie potępiły obraz i jego twórców oraz odpowiedzialnych za dopuszczenie do emisji, przy akompaniamencie brutalnych epitetów — zgoła niechrześcijańskich. Z drugiej strony mnożyły się oświadczenia, pryncypialne wypowiedzi demaskujące prawdziwe oblicze Kościoła. Zdarzały się również głosy ustawiające problem we właściwych proporcjach, ale ginęły w natłoku emocji.

Szczytem absurdu były dwie wypowiedzi: pierwsza ks. Czesława Bartnika, który w „Naszym Dzienniku” napisał o „judaizujących jezuitach” (jezuici kierują redakcją katolicką TVP, która pozytywnie zaopiniowała inkryminowany film); i druga Zbigniewa Mikołejki w „Gazecie Wyborczej”, który m.in. na podstawie tejże wypowiedzi ks. Bartnika wysnuł wniosek, że w Polsce panuje „teodemokracja” (nawiasem mówiąc, Mikołejko w swoim tekście zawarł szereg ciekawych uwag, z którymi należy się zgodzić; chodzi mi tu szczególnie o jego krytykę telewizji publicznej).

Nie znalazłem jednak (z wyjątkiem artykułu ks. Adama Bonieckiego w „Tygodniku Powszechnym”) żadnej pogłębionej analizy tego filmu. Co zatem pokazała nam Helen Whitney w swoim dokumencie?

Papież ze smutnej Polski

Autorka wraz z narratorem odbywają podróż przez straszny XX wiek. Jan Paweł II, prorok naszych czasów — przeciwko któremu buntują się, a jednocześnie go podziwiają — najlepiej nadaje się na przewodnika. Stosunek autorów filmu do bohatera od samego początku jest niejednoznaczny. Słyszymy najpierw opinię, że w przyszłości będzie się mówiło o epoce Jana Pawła Wielkiego. Jednak już w drugiej minucie filmu narrator wypowiada pogląd, że Jan Paweł II „na początku zapowiadał się na papieża naszych czasów, lecz szybko okazało się, że jest człowiekiem toczącym wojnę z XX wiekiem”.

Karol Wojtyła urodził się w Polsce, którą twórcy postrzegają w sposób bardzo stereotypowy. „Polacy żyją bardziej w czasie niż w przestrzeni” (nie wiadomo, co to właściwie znaczy), są markotni, melancholijni. „To nie jest kraj radosny”. Człowiek stanowił tu przez dziesiątki lat część skolonizowanego narodu. Mieszkający w Anglii historyk Adam Zamoyski mówi, że polską psychikę zaludniają męczennicy. To pierwszy, jeszcze bardzo niewinny, wątek psychoanalityczny tego filmu (wkrótce przekonamy się, że miłośników Freuda w filmie będzie aż nadto). Papież ma we krwi to zbiorowe cierpienie narodu polskiego, które nabiera znaczenia dopiero w perspektywie Krzyża Chrystusa (tu zgoda!). Autorom filmu chodzi jednak o coś więcej. Ich zdaniem, Polacy traktują swój naród jako „zbiorowe wcielenie Chrystusa”.

1 2 3 4 5 6 następna strona

Jan Paweł II

ks. Andrzej Luter

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?