Czytelnia

Psychologia a duchowość

Katarzyna Jabłońska

Przynagleni, z o. Filipem Buczyńskim rozmawia Katarzyna Jabłońska, WIĘŹ 2008 nr 11-12.

Żałoba jest pewnym etapem, nie powinna trwać przez całe życie. Nasze spotkania trwają dwa lata, ten czas może zostać nieco wydłużony, ale nie powinien być rozciągany w nieskończoność. Po zakończeniu dwuletniego cyklu pracy spotykamy się wszyscy co roku w okolicach Wszystkich Świętych. Celem żałoby jest powrót do świata żyjących. Rodzice już zawsze będą tęsknić za swoim zmarłym dzieckiem — to naturalne, powinni jednak w końcu pozwolić mu odejść.

Jabłońska: Ale są i tacy, którzy nie zechcą zmierzyć się ze swoją żałobą, spróbują czymś ją zagłuszyć. Ból jest zbyt wielki, a oni chcą poczuć ulgę.

Buczyński: Od bólu po śmierci ukochanej osoby można uciec na przykład w pracę, działalność społeczną, w relację, ale nieprzepracowana żałoba z całą pewnością — takie jest moje doświadczenie terapeuty — boleśnie zaciąży na życiu człowieka, który chciał ją ominąć, wyprzeć czy zablokować. Uczucia, które wiążą się z poczuciem straty, nie są łatwe, ale są prawdziwe. Jeżeli się z nimi nie skontaktuję i wyprę je do podświadomości, to nie tylko się ich nie pozbędę, ale wyposażę je w bardzo niebezpieczną siłę. Niejako z ukrycia będą one oddziaływać na moje życie i wpływać na kształt moich emocji, decyzji i wyborów. I chociaż skonfrontowanie się z uczuciami, które wywołała w nas strata ukochanej osoby, a potem przejście przez cały proces żałoby, wydaje się czymś ponad ludzkie siły, to w istocie zazwyczaj okazuje się doświadczeniem życiodajnym. Osieroceni rodzice, którzy przebyli żałobę, często mówią, że tragedia, jaka stała się ich udziałem bardzo zmieniła hierarchię ważności spraw w ich życiu — teraz żyją uważniej, dojrzalej i sensowniej, już nie angażują się w życie byle jak i byle gdzie. Są świadkami Tajemnicy.

Potem

Jabłońska: Taka tragedia jak śmierć dziecka budzi bezradność i lęk. Zazwyczaj nie wiemy, jak zachować się wobec pogrążonych w bólu.

Buczyński: Bezradności wobec tej tragedii jest zachowaniem jak najbardziej naturalnym i oczywistym. Szkoda, że tak często nie pozwalamy dojść jej do głosu. Szkoda, że ulegamy lękowi, który straszy, że jakimś swoim zachowaniem czy słowem możemy zranić człowieka pogrążonego w bólu.

Naszym rodzicom w żałobie, którzy żalą się, że po śmierci dziecka zapanowała wokół nich dziwna cisza — znajomi przestali dzwonić, a sąsiadka woli wchodzić po schodach niż jechać z nimi windą — radzę, żeby to oni pierwsi zainicjowali rozmowę, pierwsi zadzwonili do przyjaciół czy znajomych.

Jabłońska: Nie przesadza Ojciec? Jeszcze i to ma do nich należeć?

Buczyński: Oczywiście cieszyłbym się, gdyby nie musieli tego robić, ale wiemy, jak jest. Na pewno nie zranimy osieroconego, jeśli powiemy mu, że nie wiemy, co moglibyśmy mu powiedzieć, ale jeżeli jest coś, co moglibyśmy dla niego zrobić — to jesteśmy do dyspozycji. Człowiek pogrążony w żałobie sam nam wtedy powie, czy i jakiej pomocy od nas oczekuje. Może na przykład poprosić, żeby przyjść do niego i słuchać go przez dwie godziny. W pierwszym okresie żałoby istnieje wielka potrzebuje cierpliwego słuchacza, który gotów będzie trzydziesty siódmy raz wysłuchać tej samej opowieści. I który nie wystraszy się szlochu czy eksplozji emocji. Rodzice wiedzą, że to rozpamiętywanie przeszłości będzie bolało, ale jeszcze większym bólem byłoby zapomnienie — oznaczałoby zdradę swojego dziecka.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 następna strona

Psychologia a duchowość

Katarzyna Jabłońska

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?