Czytelnia

Małżeństwo i rodzina

Tomasz P. Terlikowski

Przyszłość małżeństwa,

albo o poszukiwaniu paradygmatu bardziej komunitarnego

Małżeństwo jest w kryzysie — to stwierdzenie jest tak oczywiste, że aż ociera się o truizm. Przypominanie o liczbie rozwodów, konkubinatów, w których nikt nie jest za nikogo odpowiedzialny, czy liczbie dzieci porzucanych przez jedno z rodziców — nikogo już nie zaskakuje. Każdy, kto czyta gazety, wie, że coraz więcej dzieci wychowywanych jest w rodzinach niepełnych, rozbitych czy wręcz „wielokrotnie rozłożonych”. Rodzina wielopokoleniowa także odeszła już w przeszłość. Dziadkowie sami pracują i rzadko mogą pomóc własnym dzieciom w wychowaniu ich potomków. Kobiety stymulowane do rozwoju zawodowego i ograniczane w prawach macierzyńskich — zmuszane są (przez pracodawców i otoczenie) do powrotu do pracy cztery miesiące po narodzinach dziecka, które w tym momencie przekazywane jest w ręce niani, z którą spędza niejednokrotnie więcej czasu niż z rodzoną matką. Do tego dochodzi zmasowana kampania medialna mająca na celu zmianę definicji małżeństwa i sprawienie, by nazwą tą określane mogły być także pary jednopłciowe.

A jednak tak zakreślony obraz, choć zgodny z tym, co przedstawiają media — nie jest w pełni prawdziwy. Wraz z postępującym kryzysem, co do którego nikt nie ma wątpliwości, pojawiają się bowiem także symptomy (bardzo, trzeba przyznać, nieśmiałe) sugerujące możliwość wyjścia z niego. W Stanach Zjednoczonych działa niezwykle silny ruch prorodzinny, wzorujący się na ruchach pro life, ale także na lobby antytytoniowym. Jego działacze nie tylko próbują wymuszać na stanowych legislaturach (na razie bez skutku) zmianę zbyt liberalnych procedur rozwodowych, ale także prowadzą zmasowaną akcję propagandową, w trakcie której pokazują nie tylko, że małżeństwo jest zdrowsze niż samotność, ale też, że jest ono o niebo bardziej sensowne. Kościoły i wspólnoty chrześcijańskie — także te, które akceptują związki jednopłciowe — również zdecydowanie włączają się w promowanie monogamicznego i rodzinnego stylu życia. Stanowczo przypominają swoim członkom, że choć rozwód może się człowiekowi przydarzyć, to nie jest on — jak chcieliby organizatorzy przyjęć rozwodowych — sukcesem, ale porażką największą z możliwych, bo mającą także konsekwencje w wieczności. Powoli do takiego stylu myślenia (już bez wymiaru transcendentnego) przekonują się także ubezpieczyciele, którzy nakazują osobom samotnym płacić wyższe składki, mając świadomość, że należą oni do grupy podwyższonego ryzyka wczesnego zgonu.

Oczywiście procesy te nie zmieniają radykalnie obecnego stanu małżeństwa i rodziny. A jest on dramatyczny. Od momentu gwałtownego uprzemysłowienia małżonkowie zostali wyrzuceni z domu, a często z rodzinnej miejscowości, co sprawiło, że nacisk lokalnej wspólnoty na utrzymanie spójności rodziny przestał się w ogóle liczyć. Później postęp ekonomiczny przyczynił się do porzucenia widzenia w małżeństwie najbardziej wydajnego finansowo rozwiązania życiowego. Jednak to nie przemiany gospodarcze i społeczne leżą u podstaw obecnego kryzysu, a idee.

W świecie egoizmów

Fundamentów kryzysu życia rodzinnego, na który składają się także wymienione już przyczyny społeczne i ekonomiczne, trzeba bowiem szukać w sferze kultury, a dokładniej — fundującej ją antropologii. Współczesne myślenie o małżeństwie, rodzinie — a szerzej: o każdej wspólnocie — opiera się bowiem na paradygmacie liberalno-indywidualistycznym. W zgodzie z nim podstawą życia społecznego, jedyną wartością godną najwyższej obrony, jest jednostka, moje konkretne „ja”. Jednostka otaczana jest najwyższym szacunkiem, jej dobro uznawane jest za najistotniejsze, ona wreszcie jest chroniona przed każdym wspólnotowym „my”, które ma ją ograniczać, niszczyć i stanowić dla niej największe zagrożenie. Za takie zagrożenie dla samorealizacji „ja” jest uważane także małżeństwo, które ogranicza wolność wyborów, wymaga niekiedy poświęcenia własnych interesów na rzecz małżonka lub dobra samego związku, a na głębszym poziomie postuluje odpowiedzialność, wyrzeczenie i wierność, niekiedy posunięte aż do męczeństwa.

1 2 3 4 5 6 7 8 następna strona

Małżeństwo i rodzina

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?