Czytelnia

Mistyka i erotyka

Agnieszka Graff, Rewolucja? Zależy która…, WIĘŹ 2008 nr 7-8.

Konsekwencje masowych ruchów kobiecych lat siedemdziesiątych okazały się dużo trwalsze niż skutki rewolty seksualnej lat sześćdziesiątych, której bohaterowie (o ile wcześniej nie przedawkowali narkotyków) często zestarzeli się dość skutecznie. Feminizm tymczasem przeorał na Zachodzie prawo i język, obyczaje i mentalność. Warto jednak pamiętać,że obie te „rewolucje” umożliwił fakt, który ani z kontrkulturą, ani z feminizmem nie miał nic wspólnego: wprowadzenie na rynek nowoczesnej antykoncepcji (1960). Dostępność pigułki sprawiła, że relacje między kobietami a mężczyznami zmieniły się w ciągu dekady w sposób zasadniczy. W tym samym mniej więcej czasie, gdy kobiety zaczęły masowo zarabiać na siebie, postęp w medycynie uwolnił je od nieuchronności fizjologii: macierzyństwo stało się świadomym wyborem, przejawem dojrzałości, a nie przymusem, wpadką, dopustem bożym. W efekcie tej nowej kobiecej podmiotowości, związek między kobietą a mężczyzną zaczął — po raz pierwszy w historii — podlegać logice wyboru, potrzeby emocjonalnej, negocjacji między równymi, a nie logice konieczności.

Zdaję sobie sprawę z kosztów wolności — do najistotniejszych należy zapewne atomizacja społeczna, czyli, mówiąc po ludzku, większy niż w tradycyjnej kulturze poziom samotności. Seksualność uległa też urynkowieniu, którego ofiarą padają głównie kobiety (mam na myśli przemysł pornograficzny, masowy handel ludźmi, głównie kobietami i dziewczynkami, w celach seksualnych). Bilans tych przemian uważam jednak za pozytywny — mniej jest dziś okrucieństwa i cierpienia, mniej opresji i milczenia wobec krzywdy, która odbywa się w tej „mrocznej sferze”. Tradycyjna, patriarchalna kultura dopuszcza przemoc w rodzinie — w tym przemoc seksualną — jako „prawo ojca”. Strzegąc „cnoty”, uruchamia pogardę i przemoc wobec „puszczalskiej” i „panny z dzieckiem”; wykluczeniu podlega ofiara gwałtu, „stara panna”, „bękart”, a także homoseksualista, bo w imię normy piętnuje się wszelką odmienność jako „dewiację”. Wszystkie te napiętnowane tożsamości są we współczesnych społeczeństwach zachodnich w zaniku.

Pytanie o konsekwencje tych przemian, o to, czy warto im sprzyjać, wydaje mi się jednak bezprzedmiotowe, bo pewien poziom wolności i refleksji nad cielesnością stał się trwałą częścią nas samych, tożsamości współczesnego człowieka. Nie wiem, kim byłabym w świecie bez możliwości wyboru. W moim świecie istnieje antykoncepcja; seksualność poddana jest refleksji. Można, na przykład z pobudek religijnych, wybrać wstrzemięźliwość przedmałżeńską (i wielu młodych ludzi to robi), można nie stosować antykoncepcji — ale czyni się to w kontekście dostępności innych wyborów. Prawdziwa tradycyjna kultura jest poza zasięgiem naszej wyobraźni — zarówno mojej, jak i konserwatysty, który za nią tęskni.

Seksualność uważam po prostu za jeden z wielu wymiarów ludzkiego życia — jako taki podlegać powinna ona refleksji, debacie, edukacji. Przede wszystkim zaś — empatii, szacunkowi, otwartości. Potrzeba ich zwłaszcza tam, gdzie seks krzyżuje się z władzą, przemocą, cierpieniem. Nie wolno milczeć wobec gwałtu i molestowania, nie wolno zacierać śladów po pedofilach. Gdy piszę te słowa, w Polsce toczy się zdumiewająca bitwa: o to, czy czternastoletnia dziewczynka, ofiara gwałtu, powinna mieć prawo do przerwania ciąży. Jej intymność, jej ciało, jej nieszczęście stały się publiczną własnością.

poprzednia strona 1 2 3 następna strona

Mistyka i erotyka

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?