Czytelnia

ks. Andrzej Draguła

ks. Andrzej Draguła, Kupić, nie kupić, poświętować można. Rzecz o handlu w niedzielę i nie tylko, WIĘŹ 2005 nr 3.

Wspomniana internautka czuje się tym całym handlowo-niedzielnym pomysłem obrażona, i to dość zasadniczo. Ks. Wuwer nie. Jeśli Kościół chce być w zgodzie z istotą swego posłannictwa, to nie może się obrażać na to, że istnieją pewne trendy społeczne, np. na to, że wzrasta rola usług – mówi rzecznik kurii katowickiej. I ma po części rację. Kościół nie jest powołany do tego, aby wzgardliwie i z obrażoną miną obracać się na pięcie od świata. Trendom społecznym jednak Kościół nie może się bezkrytycznie poddawać. Jego zadaniem jest proroczo na nie odpowiadać. Czy najlepszą odpowiedzią będzie Msza święta niedzielna w – celowo wyolbrzymiam problem – supermarketowej kaplicy?

Cytowany już Zbigniew Nosowski pisze: Owszem, Kościół powinien szukać ludzi tam, gdzie oni są, a skoro klienci supermarketu wybrali w niedzielę wyprawę do sklepu, to często już nie będą mieli czasu ani ochoty na drugą wyprawę do kościoła. Z tego nie można jednak wyciągać wniosku, że miejscem modlitwy dla tych ludzi ma się stać świątynia konsumpcji… I trudno się z nim nie zgodzić. Trzeba szukać ludzi tam, gdzie oni są. W myśl zasady góry i Mahometa, ktoś do kogoś pójść musi. I mnie jako współtwórcy Przystanku Jezus do tego przekonywać nie trzeba. Zgadzam się więc z ks. Wuwerem, który mówi, iż Kościół musi wyjść na areopagi współczesności, by tam być i proponować Chrystusa i Jego Ewangelię. Zgadzam się też z tym, iż katowicka inicjatywa to jakieś dalekie nawiązanie do Pawłowego pójścia w nieznane. Pod jednym wszak warunkiem, że to nie tylko dalekie, ale nawet bardzo dalekie nawiązanie...

Bo cóż zrobił Paweł na Areopagu? Po pierwsze, o czym często zapominamy, burzył się wewnętrznie na widok miasta pełnego bożków (Dz 17,16). A gdy mu już wzburzenie minęło, podjął z Ateńczykami dialog. Pragnienie głoszenia Dobrej Nowiny nie przeszkodziło mu we właściwej ocenie tego, z czym się spotkał w Atenach. Gdy jednak już podjął dialog, nie zapraszał nikogo do „łamania chleba”, ale zaczął rozmawiać ze słuchaczami, cytując ich własnych poetów.

Być może analogia wyda się niektórym zbyt odległa, ale przypomina mi się teraz ewangelizacja na Przystanku Woodstock. Przed drugą bodajże edycją festiwalu w Żarach organizatorzy zwrócili się do biskupa zielonogórsko-gorzowskiego o odprawienie Mszy świętej niedzielnej na dużej scenie festiwalu. Takiej Mszy oczywiście nie było. I być nie mogło. Jednym z punktów zapalnych między organizatorami Przystanku Jezus i Przystanku Woodstock była podkreślana nieustannie odrębność organizacyjna. Przystanek Jezus nigdy nie pozwolił się „wtopić” w festiwal jako jedna z integralnych jego części, jak np. Pokojowa Wioska Kriszny. Wobec niejednoznacznej oceny moralnej zjawiska pt. Przystanek Woodstock nie mogliśmy nigdy zgodzić się na to. Dlatego też Msza święta (jak i cała liturgia) była zawsze sprawowana w kościele w mieście, bądź we własnym i mocno wyodrębnionym namiocie. Ewangelizacja, jaka dokonywała się na Przystanku Jezus polegała na sugerowanym przez Nosowskiego „poszukiwaniu ludzi”, ale celem było wprowadzenie ich we wspólnotę wierzących, którzy celebrowali swe misteria – owszem – pośród świata, ale nie wraz z tym światem.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 następna strona

ks. Andrzej Draguła

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?