Czytelnia

Przemiany współczesnego społeczeństwa

Małgorzata Wałejko

Silny potrzebuje słabego

Paradoks zawartego w tytule sformułowania — autorstwa Jeana Vaniera — wybija z typowego sposobu myślenia. Przecież świat tak jest urządzony, że słabi wyciągają rękę po pomoc, aby silni uraczyli ich bądź to resztkami z pańskiego stołu, bądź też szczerą i ofiarną pomocą. Tymczasem jest coś głęboko prorockiego i w przywołanym haśle, i w osobie Arkadiusza Więcko1, organizatora szczecińskiego sympozjum poświęconego „Miejscu słabości w relacjach międzyludzkich”, któremu hasło patronowało2. Prorok odwraca utarty porządek rzeczy, by wyzwolić prawdy drogocenne a uciskane.

Arek Więcko, wraz z pomocnikami, zapragnął zwrócić uwagę na grupę społeczną osób dotkniętych słabością w sposób naoczny — niepełnosprawnych intelektualnie, fizycznie, nieuleczalnie chorych, uzależnionych, bezdomnych, dotkniętych tragediami — aby odsłonić, że grupa ta stanowi „niewyobrażalny potencjał życiodajnych sił” dla reszty społeczeństwa, „darmowe stacje ładowania życiowych akumulatorów”.

Sympozjum stało się okazją do osobistego, „od serca”, dzielenia się doświadczeniem siły, która rodzi się z własnej lub cudzej słabości. Do refleksji, że ci, o których utarło się myśleć, iż tylko biorą — ci właśnie dają. Do apelu wreszcie, aby na wszelkie sposoby decydenci życia publicznego zbliżali silnych do słabych, by ów ogromny potencjał słabych mógł być wykorzystany. Prelegentami były osoby znane publicznie i nieznane, same dotknięte słabością, lub ze słabymi związane: ks. Leszek Woroniecki, Jadwiga Markur, Tadeusz Sobolewski, s. Małgorzata Chmielewska, Zbigniew Nosowski i inni.

Naddatek ducha

Niedawno po raz kolejny obejrzałam film Jerryego Zaksa Pokój Marvina. Odchodząca na białaczkę Bessie wzruszona wyznaje siostrze: „Lee, jaka ja jestem szczęśliwa!” Siostra potakuje: „Tak kochanie, jesteś, wszyscy cię kochamy, ja, tata, Hank” „Nie, Lee, nie rozumiesz — przerywa Bessie — ja jestem szczęśliwa, bo kocham”.

Słabiutka, pozbawiona włosów, umierająca kobieta, która odkrywa istotę życia i smak spełnienia, a jej rozpromieniona twarz wyraża niezmącone szczęście. Profesor filozofii, Wojciech Chudy, który — tu wyjątkowo można to zauważyć — całe życie spędził na wózku inwalidzkim, pisał, że dostrzeżenie sensu swej ułomności może zmienić relacje osoby słabej z otaczającą rzeczywistością poprzez rewizję dotychczasowej hierarchii wartości, koncepcji szczęścia i sensu życia. Przewartościowana zostaje ranga wartości „wtórnych”, w tym zapośredniczonych przez kulturę. Człowiek przezwycięża stereotyp łączący dobre zdrowie i szczęśliwe-sensowne życie w konieczną jedność. Zatem zdrowie, sprawność, tężyzna, ale i błyskotliwość czy spryt nie zajmują w hierarchii miejsca tak wysokiego, jak w życiu osoby zdrowej. Po prostu życie słabszego, niepełnosprawnego, z konieczności pomija wartości, które stanowią oś aktywności człowieka zdrowego; rezygnuje on z tych sfer, w których dominuje konkurencyjność i rywalizacja, a tym samym z wartości pozornych i potrzeb fałszywych3.

Wspomniany już Jean Vanier zwykł mawiać, że osoby z upośledzeniem umysłowym mają wprawdzie niższy iloraz inteligencji, ale za to wyższy iloraz serca. Można więc pokusić się o tezę, że szczególna słabość desygnuje osobę do wyboru wartości życiowo podstawowych, do „ekspresji wartości elementarnych życia ludzkiego”. Projekt szczęścia zostaje oparty w większej mierze na wartościach transcendentnych. A są to przyjaźń, miłość, pomoc bliźniemu, solidarność, dobroć — wartości relacji międzyludzkich i te prostsze, najbardziej naturalne, jak spokój, radość i poczucie bezpieczeństwa. Są to wreszcie wartości absolutne, szczególnie wartość Boga, ponieważ:

1 2 3 4 5 6 7 8 9 następna strona

Przemiany współczesnego społeczeństwa

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?