Czytelnia

Przemiany współczesnego społeczeństwa

Małgorzata Wałejko, Silny potrzebuje słabego, WIĘŹ 2009 nr 7.

W przejmująco szczerej wypowiedzi (nadesłanej, gdyż autor nie mógł przyjechać osobiście) Tadeusz Sobolewski pisze o swojej córce Celi6, chorej na zespół Downa. Nawiązując do filmu Ósmy dzień zauważa, że dzieci z zespołem Downa są „wygnańcami z raju, tworami nadprogramowego ósmego dnia stworzenia. Mają zdolność godzenia rozbitych rodzin, nie uznają agresji, wyznają „filozofię śmiechu”. „Ich zdolność przemieszania rzeczywistości i fantazji, ich wrodzony komizm i dar zabawy sprawia, że sami wydają się postaciami ze sztuki, cyrkowcami, Bożymi żonglerami”. Są mistrzami przebaczenia i świętowania — dwóch stron rzeczywistości miłości, jak celnie zauważa Jean Vanier.

Wewnątrz

W wypowiedziach uczestników sympozjum wielokrotnie dało się słyszeć, że w istocie wyznaczanie „linii demarkacyjnej” między silnym a słabym jest nieporozumieniem. Granica miedzy siłą a słabością nie przebiega pomiędzy osobami, lecz wewnątrz każdego z nas, co ks. Leszek Woroniecki obrazował symbolem twarzy podzielonej kreską na pół. Nie ma bowiem „słabych” i „mocnych”, każdy nosi w sobie zarówno słabość, jak i siłę. Świadomi tego nie poczujemy się jako ci „wiecznie” wykorzystywani, co zawsze dają. Spotkanie z na pierwszy rzut oka „słabszym” odczytamy jako wymianę pomiędzy takimi samymi „podzielonymi twarzami”.

Teza ta znajduje filozoficzne potwierdzenie, do którego warto tu się odwołać. W świetle filozofii błędem jest mówienie o niepełnosprawności jako o cesze bytowej pewnego rodzaju ludzi. Metafizyka wydziela w bycie części istotowe, integrujące i doskonałościowe. Istotowe — forma, materia, istnienie, istota — przynależą absolutnie każdej poczętej osobie; brak jakiejkolwiek z nich, np. ciała, powodowałby unicestwienie bytu. Dlatego nawet najgłębsza niepełnosprawność osoby nie sięga jej istoty, nie dotyczy w zasadniczy sposób osobowej struktury — nie czyni jej zatem „niepełnosprawną bytowo”. Inaczej rzecz się ma z częściami integrującymi i doskonałościowymi. W obydwu tych kategoriach wszyscy ludzie, bez wyjątku, są ułomni. Części integrujące bytu to jego materialna całość, można rzec „cielesne zintegrowanie” — tu mówimy o wadze, wzroście lub liczbie oczu. Części doskonałościowe decydują o doskonałości konkretnego bytu — np. siła u atlety czy słuch u muzyka. Nie istnieje człowiek stanowiący idealnie zintegrowaną jedność materialną; nie ma również doskonale muzykalnych muzyków7.

Filozofia podpowiada nam zatem, że tak jak nie ma osób bytowo niepełnosprawnych — to jest w stopniu naruszającym ich bycie osobą — tak wszyscy jesteśmy niepełnosprawni w wymiarze „jakościowym”. A różnica pomiędzy „brakowością” zdrowego i niepełnosprawnego człowieka nie jest znacząca metafizycznie, istotowo, lecz zaledwie ilościowo8. Słabość bowiem nie jest wadą, ale oczywistą cechą egzystencjalną.

Różnica między słabością jednego i drugiego człowieka jest zatem jedynie ilościowa. Czy jednak da się ją zmierzyć? Ludzkie, na pozór oczywiste kryteria ocen niekiedy odwracają się w zwierciadle Bożego patrzenia. Kto ostatecznie jest słabszy „do wewnątrz”, a kto silniejszy? Hebanowy osiłek, którego priorytetem jest „fura”, a tuż za nią regularność wizyt w solarium, siłowni i towarzyskiej agencji, czy dziewczyna z zespołem Downa, dokładająca starań, aby wywołać uśmiech na twarzy mamy?zarodek zmarły przedwcześnie — zwany przez medyków „krwistkiem” — który przyjęty do Bożej chwały być może w mgnieniu oka dobiega kresu swojej rozwojowej doskonałości, stając się samą miłością, czy jego matka, osierocona i wciąż w drodze?

Bez masek

Słabość drugiego dana nam „jak na dłoni” pozwala na przemyślenie głębokiej prawdy o człowieczeństwie, także o nas samych. S. Małgorzata Chmielewska w liście do uczestników sympozjum pisze, że słabi zmuszają do „odkrycia istoty piękna człowieka pod przykrywką kalectwa, cierpienia czy łachmanów” i to piękno nie mija jak uroda kinowych gwiazd. Jest to odkrycie „na wagę złota”, szczególnie w społeczeństwie rywalizacji, gdzie — wspinając się na szczyt po drabinie sukcesu — odrzuca się tych, którzy muszą zostać na dole, odbiera im się prawo do godności. Tymczasem na przykład w hospicjum podstawowym przekazem skierowanym do podopiecznego jest: „Ty masz prawo takim być”, „To, co cię spotkało, nie zależy od ciebie”, „My tu jesteśmy po to — również z naszą słabością — by ci pomóc”, „Ja też mogę jutro znaleźć się w gronie chorych”, „Nikt nie robi ci łaski”. Tym samym opiekunowie leczą chorego z największego lęku — lęku przed utratą godności.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 następna strona

Przemiany współczesnego społeczeństwa

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?