Czytelnia

Przemiany współczesnego społeczeństwa

Marek Rymsza

Skrajnie twórcza działalność, Dyskutują: Marek Liciński, Krzysztof Liszcz i Marek Rymsza, WIĘŹ 2009 nr 7.

Spędziłem z tą rodziną całe popołudnie, cały swój wolny czas, próbując rozpoznać ich problem, a oni uprzędli przy tej okazji coś zupełnie innego. Tego, co było treścią naszego spotkania, w ogóle nie podjęli. Chcieli, żeby to spotkanie z psychiatrą dało jakiś natychmiastowy efekt. Sam siebie wtedy spytałem: Gdzie ty się pchałeś, człowieku? Przecież ci ludzie potrzebują czegoś innego. Przestań im sprzedawać swój obraz świata. Być może przytłoczyłem ich całą tą moją akcją, którą zacząłem planować. Wszystko to działo się w ramach nie zawodowych, ale przyjacielskich relacji. Próbowałem podzielić się z przyjaciółmi nadwagą pewnej wiedzy, a oni przyszli być może głównie po to, żeby ich ktoś wysłuchał. Chciałem budować od razu jakiś system wsparcia, a to było z mojej strony działanie przedwczesne — zalało ich. Jeszcze nie byli gotowi na podjęcie takich działań.

Liciński: W pomaganiu jest trochę jak w powieści science fiction: powinniśmy umieć znaleźć się w takich sytuacjach, w których wszystko jest stawiane do góry nogami. Tak jak w Wojnie światów Herberta George'a Wellsa — tam człowiek przestał być gatunkiem panującym na Ziemi, a stał się zwierzyną, na którą się poluje. Świat oglądany jest nie z perspektywy kogoś, kto poluje, ale z perspektywy tego, na kogo się poluje.

Każdy pomagający — i ja, który robię to zawodowo, i wolontariusz, i pani X, która chce pomóc swojemu znajdującemu się właśnie w potrzebie sąsiadowi — powinien pamiętać, że cała sztuka polega na wysiłku spojrzenia na sytuację z perspektywy tego, komu zamierzamy pomóc. Każdy głupi potrafi oceniać, pouczać i wymagać. Tu nie potrzeba żadnej kompetencji. Do tego, żeby w konstruktywny sposób wspierać, trzeba przede wszystkim wielkiej sztuki rozumienia innego człowieka z jego strony. Trzeba umieć oderwać się od swoich doświadczeń, wartości, preferencji, swojej wizji świata, która jest kompletnie indywidualna, zupełnie subiektywna i być gotowym przyjmować inne perspektywy. To jest największa kompetencja, która w 90% warunkuje skuteczność pomocy.

Pomoc to służba. I nie jest to jakiś piękny ideał, ale pragmatyka, którą przećwiczyłem na własnej skórze. Czterdzieści lat temu, kiedy rozpoczynałem pracę, dostałem brutalną szkołę pokory, próbując załatwiać za ludzi różne rzeczy, ustawiać ich według swojego pomysłu. Robiłem to oczywiście w dobrej wierze, ale na szczęście takie działania zawsze rodzą opór i ostatecznie są nieskuteczne.

Jeżeli chcę pomagać innym, powinienem wdrukować w siebie następującą zasadę: moja pomoc jest tym bardziej skuteczna, im bardziej podążam za człowiekiem, któremu usiłuję pomóc. To jest też zabezpieczenie, bo kiedy ja jedynie dokładam się do tego, co on już sam robi, to oznacza, że odpowiedzialność za skutki, które i tak zawsze on poniesie, spoczywają głównie na nim. Tu działa bardzo prosta reguła: jeżeli moja inicjatywa przeważa — jego inicjatywa gaśnie, jeżeli moja racja przeważa — z jego strony rośnie opór.

Skośnie

WIĘŹ: Jakiś czas temu mówił Pan na łamach WIĘZI, że pomaganie miewa niekiedy szkodliwe skutki uboczne. Jak pomagać, żeby nie zaszkodzić?

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 następna strona

Przemiany współczesnego społeczeństwa

Marek Rymsza

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?