Czytelnia
Mary Ann Glendon
Spojrzenie na nowy feminizm
Jestem wdzięczna organizatorom konferencji za to, że w tytule mego wystąpienia znalazło się słowo „spojrzenie”. Muszę bowiem przyznać, iż nie mam jasnej wizji w pełni uformowanego nowego feminizmu, który wyłaniałby się w glorii niczym Wenus Botticellego z odmętów morza. Słowo „spojrzenie” przypomina mi historię Mojżesza z Księgi Powtórzonego Prawa. Jak wiadomo, Mojżesz nigdy me wszedł do Ziemi Obiecanej. Po czterdziestu latach wędrówki po pustyni dostąpił łaski, by ją „ujrzeć z oddali”. Widok ten tak go zachwycił, że patriarcha odszedł z tego świata szczęśliwy.
Lecz cóż może mieć wspólnego Mojżesz z jakimkolwiek feminizmem – starym czy nowym? Po pierwsze, opowieść ta mówi nam, że nawet takie spojrzenie jest lepsze niż żadne. Po drugie, wędrówka ludu Izraela po pustyni oraz poszukiwania większej wolności przez współczesne kobiety mają wiele wspólnego: zakorzenione są w „powszechnej ludzkiej tęsknocie” do życia godnego ludzi wolnych, o której mówił papież Jan Paweł II w swym wystąpieniu na forum Organizacji Narodów Zjednoczonych. Ponadto obie wędrówki, pomimo wzlotów i upadków, a także pojawiających się na ich szlaku fałszywych bożków, zmierzają do wspólnego celu – osiągnięcia lepszego, bardziej wolnego, godniejszego życia.
Chciałabym, byśmy spróbowali wyobrazić sobie taki właśnie nowy feminizm, który przywiódłby nas bliżej do tego celu. To pragnienie wynika z powszechnego poczucia, że stary, „oficjalny feminizm” lat siedemdziesiątych w miarę posuwania się naprzód zboczył nieco ze swej drogi. Wyniki sondaży opinii publicznej pokazują, że większość amerykańskich kobiet, zwłaszcza młodych, odrzuca słowo „feminizm”, twierdząc równocześnie, że są bardzo przywiązane do wielu celów tego ruchu.
Gdyby pytania ankietowe drążyły głębiej, okazałoby się, że większość kobiet dystansujących się wobec feminizmu nie tylko popiera wiele celów tego ruchu, ale też podziela odczucia, oceny i impulsy, które stworzyły współczesny feminizm. Znaczna część ruchów feministycznych (oraz innych ruchów wyzwoleńczych) na całym świecie wyrasta z dążeń wynikających z praw człowieka, sformułowanych po drugiej wojnie światowej.
W całej historii rodzaju ludzkiego powstrzymywane pragnienie wolności wybucha wciąż na nowo z olbrzymią siłą, niczym para unosząca pokrywę kotła społecznych instytucji. W roku 1945 narody całego świata, wciąż pod wrażeniem okrucieństw wojny, spotkały się, by założyć ONZ i potwierdzić uroczyście w Karcie Narodów Zjednoczonych wspólną „wiarę w godność i wartość osoby ludzkiej, w równe prawa mężczyzn i kobiet oraz narodów, dużych i małych”. Trzy lata później, w roku 1948, Narody Zjednoczone przyjęły wspólną podstawę zasadniczych praw w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka. Również w niej narody potwierdziły równość mężczyzn i kobiet,. Deklaracja zawiera wizję świata, w którym panować będą „lepsze standardy życia w większej wolności” dla każdego człowieka.
Cynicy mogliby powiedzieć: „To tylko słowa na paru kartkach papieru”. I, niestety, w wielu częściach świata mieliby rację. Jednak nie bez powodu Vaclav Havel jedną z pierwszych swoich mów po upadku komunizmu zatytułował „Tajemnicza moc słów”. Właściwe słowa użyte we właściwym czasie rozpalają wyobraźnię. Właśnie dlatego każdy nowy feminizm będzie musiał znaleźć odpowiednie słowa i opowiedzieć nimi historię, która poruszy serca i umysły.