Czytelnia

Kobieta

Mary Ann Glendon, Spojrzenie na nowy feminizm, WIĘŹ 1998 nr 1.

W czasie powojennych „kampanii na rzecz nabycia praw” czuło się w atmosferze społecznej nowego ducha i udzielało się to wszystkim. Było tak jak w czasach, gdy farmer z Concord w Nowęj Anglii zdecydował się oddać strzał, a „jego echo odbiło się po całym świecie”. Imperia kolonialne zaczęły się rozsypywać. W krajach dojrzałych demokracji ruchy na rzecz paw obywatelskich przybierały na sile. Już na początku lat pięćdziesią­tych prawie każdy naród dobił się swej własnej karty praw obywatelskich – w większości z nich stało się to po raz pierwszy w ich dziejach. W przeciwieństwie do naszej amerykańskiej „Bill of Rights”, lecz za to zgodnie z Deklaracją Praw Człowieka, większość tych powojennych konstytucji (innymi słowy – większość konstytucji doby współczesnej) jed­noznacznie gwarantuje równouprawnienie płci. Stało się tak, jak gdyby nagle gdzieś z oddali zabrzmiał odgłos dzwonów i obudził marzenia uśpione dotąd w sercach kobiet i mężczyzn pod każdą szerokością geograficzną. Byłoby wielkim błędem, gdyby rozczarowanie feminizmem miało doprowadzić do odrzucenia tych marzeń.

W połowie lat sześćdziesiątych Sobór Watykański II jak gdyby pobło­gosławił to pragnienie „pełnego i wolnego życia godnego istot ludzkich”. Słowa popularnej piosenki z tego czasu mówią: „Czasy się zmieniają” („The times they are a-changin”).

W takiej właśnie oszałamiającej, podniecającej atmosferze narodziły się różnorakie ruchy wyzwoleńcze, wśród nich w końcu także zróżnicowa­ny i amorficzny feminizm lat sześćdziesiątych. Feministki tamtego okre­su żyły w błogiej nieświadomości, w przeciwieństwie do nas, mających pełną ostrość widzenia i dobrze już wiedzących, że pociąg pod nazwą „Ruch wyzwolenia kobiet”, wraz z całą resztą społeczeństwa amerykańskiego, zmierzał wprost do ciemnego tunelu, na całe 20 lat.

Czasy się zmieniają

Wyobraźmy sobie, że w roku np. 1960 jakiś kosmiczny urząd staty­styczny mógłby przez kontynentalną sieć łączności nadać taki oto komu­nikat: „Panie i panowie ze Stanów Zjednoczonych! Prosimy zapiąć pasy bezpieczeństwa i przytrzymać nakrycia głowy! W ciągu najbliższych dwu­dziestu lat wszystkie podstawowe wskaźniki demograficzne będą gwał­townie rosnąć bądź spadać. Wskaźnik aktywności zawodowej kobiet na rynku pracy, wskaźnik rozwodów oraz wskaźnik urodzeń pozamałżeń­skich zostaną podwojone. Obniży się ogólny wskaźnik urodzeń. Jeszcze przed końcem lat osiemdziesiątych ponad połowa wszystkich dzieci w Ameryce przynajmniej część swego dzieciństwa przeżyje w rodzinie niepełnej, wychowywana tylko przez jedno z rodziców. No i, nawiasem mówiąc, w tym czasie nastąpi rewolucja seksualna, do której wszystkich państwa serdecznie zapraszamy!” Któż mógłby w to uwierzyć? W roku 1960 nikt spośród zawodowych demografów nie przewidywał którejkol­wiek z tych zmian.

Wyobraźmy sobie, że po upływie dwóch dziesięcioleci ten sam kos­miczny urząd statystyczny nadałby kolejny komunikat: „Proszę państwa, wszystkie wskaźniki się ustabilizowały. Lecimy teraz na nowej wysokoś­ci. Mogą państwo rozpiąć pasy bezpieczeństwa i wstawać. Prosimy jed­nak poruszać się ostrożnie. Wygląda na to, że nasz kompas pokładowy uległ zniszczeniu”.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 następna strona

Kobieta

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?