Czytelnia

Kobieta

Mary Ann Glendon, Spojrzenie na nowy feminizm, WIĘŹ 1998 nr 1.

Chciałabym jeszcze wrócić na chwilę do idei wędrówki, do której pobu­dza „powszechna tęsknota za wolnością”. Jeśli tułaczka ostatnich trzy­dziestu lat czegoś nas nauczyła, to właśnie wystrzegania się pozorów wolności, które bardzo szybko zmieniają się w jej przeciwieństwo: wol­ności bez odpowiedzialności aż do oszołomienia, śliskiej pochylni wolności mylonej z brakiem jakichkolwiek hamulców. Wygląda na to, że w tej wędrówce nie ma żadnych skrótów, nie ma przedziałów pierwszej klasy, nie da się uciec z tej krętej, kamienistej drogi, którą pokonywało tak wielu od czasów, gdy przemierzał ją Mojżesz wraz z całym ludem Izraela, uciekając z niewoli egipskiej.

Wyruszyłyśmy w drogę

Jednak z punktu widzenia kobiet nie jest tak źle. Przecież przez całe stulecia w ogóle nie wyruszałyśmy w tę drogę. Dziś kobiety mają więcej niż kiedykolwiek możliwości – nie tylko rozwijania swych uzdolnień, ale też odgrywania ról zasadniczych dla zachowania i kształtowania kultury. Przywoływana tutaj już Fran Hogan określa ten moment dziejowy jako „czas łaskawy”. Niektórzy twierdzą nawet, że kobiety obdarzone są swois­tym „geniuszem kobiecym”, którego nasz podzielony świat potrzebuje te­raz bardziej niż kiedykolwiek.

Z pewnością w przeszłości to właśnie kobiety broniły resztek ludzkiej przyzwoitości podczas wojen, głodu, emigracji i zamętów dziejowych wszelkiego rodzaju. W swej „Demokracji w Ameryce” de Tocqueville od­malował nam przykuwający uwagę portret kobiet z nowych stanów ów­czesnego Zachodu USA lat trzydziestych XIX wieku, które zmagały się z niepewną przyszłością i niebezpieczeństwami losu: W odległych zakąt­kach dzikiej głuszy często spotykałem młode mężatki, które wyrastały w wytwornym życiu miast Nowej Anglii i które zmuszone były prawie natychmiast przenieść się bez przygotowania z dostatnich domów rodzi­cielskich do przeciekających chat w głębi lasów. Choroby, samotność i nuda nie złamały ich odwagi. Ich twarze zmieniły się i zblakły, ale spojrzenia pozostały twarde.

Jestem przekonana, że gdybyśmy dzisiaj spojrzeli wkoło, dostrzegli­byśmy podobny rys odwagi u tych kobiet, które wychowują dzieci w domu mimo grożącego ryzyka i rozlicznych przeciwieństw. Obecne pokolenie kobiet ma swój własny „Dziki Zachód” – nieznany obszar stworzony przez dwa dziesięciolecia gwałtownych zmian w zachowaniach społecz­nych i ekonomicznych.

Od tego, co teraz robimy i czego zaniechamy, będzie w dużym stopniu zależeć, czy w przyszłości życie kobiet będzie toczyć się w dżungli z be­tonu i stali, i czy będą one zmuszone bez wytchnienia przemieszczać się pomiędzy pracą a domem, źle opłacane w jednym miejscu, niedowar­tościowane w drugim.

Nie możemy popełnić błędu, oceniając rozmiary zadania stojącego przed nami. Równie wielkie zadanie postawił Pan przed Izraelitami, kie­dy szykowali się do przekroczenia rzeki Jordan i wejścia do Ziemi Obie­canej. Bóg oznajmił im wówczas, że do nich należy wybór, jaki kształt kultury chcą stworzyć. Rzekł więc do Izraela:

Kładę dziś przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście. Ja dziś nakazuję ci miłować twego Boga, Jahwe, (...) pełniąc Jego polecenia, prawa i nakazy, (...) a twój Bóg, Jahwe, będzie ci błogosławił w Izraelu, który idziesz posiąść. Ale jeśli swe serce odwrócisz, nie usłuchasz (...) – oświadczam, wam dzisiaj, że (...) niedługo zabawicie na ziemi, którą idziecie posiąść, po przejściu Jordanu. (...) Kładę dziś przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo.

Było to wówczas ogromnym wyzwaniem. Jest ono jeszcze bardziej porażające dzisiaj, bowiem – jak się wydaje – stawka jest wyższa. My nie wkraczamy po prostu do naszej „ziemi obiecanej” (cywilizacji życia i miłości), lecz mamy dopiero ją zbudować. Nie wiem, jakie wrażenie wy­warł na was papieski „list do laikatu” z 1988 roku, ale muszę powiedzieć, że była to ostatnia rzecz, którą pragnęłam znaleźć w mej skrzynce na 1is­ty. Teraz dobrze wiem, jak musieli się czuć ci biedni Efezjanie, gdy przy­chodziły do nich listy od św. Pawła. Jeśli połączymy „list do laikatu” (adhortacji „Christofideles laici” i „List do kobiet”, komunikat będzie brzmiał mniej więcej tak: „Drogie kobiety, wiem, że jesteście zajęte, ale znów będziecie musiały ocalić naszą cywilizację. Jeszcze raz”.

Jest rzeczą niezwykle interesującą, że papieskim nawoływaniom towarzyszą zazwyczaj niemal te same słowa, których używał Mojżesz mówiąc do Izraela, że on sam nie wkroczy do Ziemi Obiecanej. „Nie lękaj się, nie bój się ich, gdyż Bóg twój, Jahwe, idzie z tobą, nie opuści cię i nie porzuci”.


(tłum. Wojciech Ostrowski)


Mary Ann Glendon jest profesorem na Wydziale Prawa Uniwersytetu Harvarda. Przewodniczyła delegacji Stolicy Apostolskiej na Światową Konferencję do Spraw Kobiet w Pekinie w 1995 roku. Niniejszy tekst jest zapisem jej wystąpienia 4 maja 1996 roku w Waszyngtonie, na konferencji „Kobiety i kultura życia”, zorganizowanej wspólnie przez Stowarzyszenie Kobiet na Rzecz Życia oraz Sekretariat Akcji na Rzecz Życia Krajowej Konferencji Bisku­pów Katolickich USA. Opublikowany został w jezuickim tygodniku, „America” (6 lipca 1996 r.). Przekład za wiedzą i zgodą Autorki.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8

Kobieta

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?