Czytelnia

Krzysztof Dorosz

Krzysztof Dorosz, Światło nad bólem, WIĘŹ 2001 nr 9.

Nakładem „Biblioteki Więzi” ukazały się niedawno dwa zbiory esejów Zygmunta Kubiaka: „Nowy brewiarz Europejczyka” i „Uśmiech Kore”. Jest w tych esejach kultura antyczna — Homer, Wergiliusz, Horacy — jest ukochany przez autora poeta aleksandryjski Kawafis, jest polskość, intelektualnie zdyscyplinowana i mądra, której patronuje Jan z Czarnolasu, jest namiętny sprzeciw wobec tyranii totalizmu, jest konserwatyzm odwołujący się do tego, co w dziedzictwie europejskim najbardziej szlachetne, jest wielka kultura wyobraźni, która z niejasnych przekazów i zagubionych śladów potrafi odgadnąć i odczytać minione czasy i nieprzemijające treści. Są w tych dwóch książkach rozważania i medytacje, są zmagania z polskim językiem i polską tradycją, są historyczno-literackie apokryfy, są spotkania pisarskie, są wreszcie liczne wędrówki. Prowadzi nas Kubiak do Grecji i do Rzymu, błądzimy wśród tajemniczych pozostałości Eleuzis, podążamy tropami Eneasza, przemierzamy Umbrię i Sycylię, jedziemy do Padwy Jana Kochanowskiego i posiadłości Horacego w Górach Sabińskich, zaglądamy do Paestum i zatrzymujemy się w Mykenach.

Wszystkie te miejsca zwiedzamy inaczej niż współczesny turysta, zagubiony mimo bedekera w ręku lub słuchawek na uszach, osaczony natłokiem informacji, których nie jest w stanie ogarnąć, ponieważ brak mu zasady porządkującej. Kubiak tymczasem — jak wyznaje — dostępuje w Grecji wyzwolenia. Jego zasadą porządkującą jest miłość do kultury antycznej oparta na głębokim przekonaniu, że oprócz muzealnych skarbów mieści ona w sobie także światło, które oświeca nasze niespokojne życie u schyłku mrocznego dwudziestego stulecia. To światło jest źródłem prostoty, równowagi ducha i oczywistego piękna.

Piękno greckie — czytamy w eseju o Atenach — w jakimś momencie naszego życia odsłania się przed nami, ale nie witamy go jako coś nowego, nieznanego. Przyjmujemy je jako rzecz, która zawsze powinna była być nam znana. Takim właśnie swojskim, a przemożnym blaskiem świeci nawet mała rzeźba z Peryklesowych Aten w jakimkolwiek muzeum świata; idziemy od razu ku niej, uderza ona w nas swoim czystym światłem, gdy jeszcze stoimy na progu sali. Kształt świątyń greckich — z kolumnami zastępującymi drzewa dawniejszych świętych gajów — jest tak zwyczajny, tak prosty, że już niczego prostszego nie można by wymyślić: jest klasycznie piękny. Można by powiedzieć, że w tym kluczowym dla nas doświadczeniu, gdy po raz pierwszy w życiu spotykamy piękno greckie, gdy się nam ono odsłania, wtedy nie poznajemy go, lecz je rozpoznajemy — rozpoznajemy jako coś, co znaliśmy jakby od zawsze, co jest takie właśnie, bo nie może być inne, co jest konieczne, a więc wieczne (UK 31)1.

Greckie piękno nazywa Kubiak „zupełnym”. Nieraz stara się je ostrożnie określić, dotknąć jego cech i dociec jego istoty. Na czym polega tajemnica greckiej sztuki? Na geniuszu? Na zmyśle estetycznym? Na pewno. Lecz jej najgłębszym źródłem jest w przekonaniu Kubiaka nie geniusz, lecz charakter ludzi patrzących na życie z ogromną trzeźwością i przenikliwością. Nie ma w nich zakłamania, brak im złudzeń i uroszczeń, świat widzą taki, jaki jest. Ich nieugięty realizm to ostry smak zimnej wody z greckiego źródła (NB 214). Odprawiane w Eleuzis misteria zapewne przeprowadzały wtajemniczonych poza granice naszego świata, ku rzeczywistości duchowej. Ale w greckim micie eleuzyńskim nie ma zaprzeczenia pesymizmu (NB 206). Cokolwiek by robił człowiek, nie pokona sprzeczności swego losu. Orestesa, który uwolnił Mykeny od uzurpatorów, ścigają Erynie. Nie ma tu nic, z czego można by zaczerpnąć pociechy (NB 214). Nie ma żadnego rozwiązania dla problemów domu Atrydów, dla dynastii mykeńskiej, dla nieuleczalnych sprzeczności tych strasznych dziejów (NB 215). Takie widzenie świata nazywa Kubiak „jasnowidzeniem”. Znajduje je również w kulturze renesansowej Europy, u Szekspira, Cervantesa i Kochanowskiego.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 następna strona

Krzysztof Dorosz

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?