Czytelnia

Krzysztof Dorosz

Krzysztof Dorosz, Światło nad bólem, WIĘŹ 2001 nr 9.

O swoim chrześcijaństwie pisze Kubiak niewiele, w obu tomach esejów jest o nim zaledwie kilkanaście wzmianek. Za to dobitnie daje wyraz przekonaniu, że z kulturą Greków i Rzymian i z polską tradycją śródziemnomorską łączy chrześcijańską religię przenikliwość w widzeniu świata i brak złudzeń. Nie brak złudzeń jednak stanowi jej istotę, lecz głęboka równowaga między ciemnością Ukrzyżowania i światłem Zmartwychwstania. Nie tylko jest chrześcijaństwo — jak pisze Kubiak — wznoszeniem się ponad nierozwiązalność ludzkich spraw, lecz także próbą duchowej przemiany człowieka. Nie tylko jest tragiczne, lecz również realistyczne. A realizmu, wbrew pozorom, często mu brakowało. Chrześcijaństwo z jednej strony przeceniało swoją rolę w świecie, z drugiej nie doceniało możliwości człowieka — ani jego zła, ani dobra.

Dziś coraz częściej widzimy, że wiara, która kiedyś sprzymierzała się z tronem, a później z kulturą i cywilizacją, z moralnym i społecznym postępem, traciła apokaliptyczną świadomość i okazywała się płytka. Ufała bardziej światu niż Bogu, mniej polegała na Łasce niż na własnej mocy. Gdy przychodziły trudne czasy, gdy wzniesione przez nią budowle, choć postawione na chwałę Boga, rozsypywały się w gruzy, traciła całkiem grunt pod nogami. Nie stać ją było na tragizm, ponieważ nazbyt zawierzyła człowiekowi. Większą nadzieję pokładała w instytucjach i przepisach prawa niż w Nowym Stworzeniu; łatwo zapominała, że Bóg jest całkowicie niepojęty i szukała go w świecie. Częściej bywała drogą i życiem niż prawdą. Ponieważ nie umiała wraz ze swoim Mistrzem zstępować do piekieł, brak jej było przenikliwości i trzeźwości. Nad teologię krzyża przedkładała teologię chwały i trudno jej było pojąć, że chrześcijaństwo jest religią bólu, a z a r a z e m światła nad bólem.

Ludzie prawdziwie głębokiej wiary nieraz zdawali sobie sprawę, że cierpienie i zmaganie ze złem, które wcale nie zawsze kończy się widomym zwycięstwem, prowadzi do dojmującego poczucia przemijalności świata. Nie zatrzymywali się jednak na nim i nie opłakiwali swojej doli. Przyjmowali niewystarczalność stworzenia, wiedzieli, że ból wzywa człowieka do życia duchowego. Bóg — myśleli — utrzymuje nas w poczuciu nicości wszystkiego, co nas otacza, byśmy tym łatwiej mogli do Niego znaleźć drogę. Bóg czyni przecież wszystko, by Siebie nam ofiarować. To przekonanie rodziło w nich radość. Wiedzieli w głębi własnych serc, nie tylko z przekazu o Wcieleniu, Ukrzyżowaniu i Zmartwychwstaniu, że Bóg jest nieskończoną miłością i czystym darem. Skąd w takim razie ból i cierpienie, dlaczego świat w złem leży? Ci, którzy dużo i głęboko myśleli o sprawach ludzkich i boskich, czuli, że Bóg jest wszechmocny z wyjątkiem jednego: nie jest w stanie swojej miłości człowiekowi narzucić ani go do kochania zmusić. Dlatego czeka na nasze zaproszenie, na nasze najcichsze choćby słowo. Człowiek pojmował, że stworzony został na obraz i podobieństwo Boga: w swojej wolności był Jego namiestnikiem. Prochem był wprawdzie i nicością, lecz od jego decyzji i wiary zależało nieskończenie wiele. Modlitwa i kontemplacja, czynienie woli Boga, oddawanie mu chwały i świadomość Jego miłości — wszystko to zwiększało krąg światła nad bólem.

Apokaliptyczne epoki prowadzą bądź do rozpaczy, bądź do prawdziwie krzepkiej wiary. Kiedy wszystko się chwieje i wali, kiedy władzę nad naszymi poczynaniami bierze zło, kiedy nie możemy już pokładać ufności w cnocie ani w rozumie, kiedy zawodzi optymizm, ponieważ bieg wypadków zadaje mu kłam, człowiek boleśnie zdaje sobie sprawę z wielkiej kruchości świata i własnego życia. Gdy ból jest bardzo silny, niepodobna już wiele ocalić od śmierci. Człowiek zostaje z niczym. Od niego wtedy zależy, od jego duchowej wrażliwości i wiary, czy poza nicością i pustką zdoła dostrzec światło. Ten, kto doznał ich obezwładniającego działania, nie ufa nikomu i niczemu. Wie, że nie ma takiego dobra, którego nie można zniszczyć, i nie ma takiego piękna, którego nie można zeszpecić. Lecz jeśli nie dał się pustce i nicości pokonać, jeśli znalazł wiarę, której korzenie sięgają głębiej niż świat, świadomy jest nieskończonej wagi każdego gestu dobra. Choć jest świadkiem licznych zwycięstw zła, nie jest bezsilny; wie doskonale, czuje całym ciałem i całą duszą, że gdyby nie dobro, choćby niedostrzegalne, i gdyby nie modlitwa, choćby najcichsza, świat dawno przestałby istnieć. Na tym też polega realistyczne chrześcijaństwo.

Krzysztof Dorosz

1 Podane w nawiasach numery stron odnoszą się do dwóch zbiorów esejów Zygmunta Kubiaka: „Uśmiechu Kore”, który oznaczam skrótem „UK” i „Nowego brewiarza Europejczyka” oznaczonego skrótem „NB”.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9

Krzysztof Dorosz

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?