Czytelnia

Mistyka i erotyka

Joanna Petry Mroczkowska

Tekst jest odpowiedzią na ankietę redakcji pt. Bilans rewolucji seksualnej, zawierającą pytania:
Jakie są dobre, jakie złe owoce rewolucji seksualnej?
Czy rewolucja seksualna przyniosła zapowiadane wyzwolenie czy też nowy przymus obyczajowy?
Czy trzeba tę rewolucję kontynuować, czy też trzeba ją powstrzymać? Jak?


Joanna Petry Mroczkowska

Swoboda zaczyna nużyć

W swym radykalnym zaleceniu „Kochaj i rόb, co chcesz” św. Augustyn podporządkował wolność miłości do Boga. Fiodor Dostojewski przestrzegał stwierdzając, że „jeśli Boga nie ma, wszystko wolno”. Filozofia rewolucji seksualnej – jeśli w ogóle można użyć tu słowa “filozofia” – była po stokroć uboższa. Pełna swoboda od wszelkich konwencji.

Rewolucję tę wiąże się z amerykańskim ruchem kontrkulturowym końca lat sześćdziesiątych, który był buntem przeciwko dominacji świata materialnego, bezdusznemu uporządkowaniu, nadmiarowi funkcjonalizmu, moralności wiktoriańskiej, purytanizmowi, hipokryzji. Kontestował świat rodzicόw, dobrobyt, społeczeństwo konsumpcyjne, racjonalizm, a także tradycję chrześcijańską.

Czy rewolucja seksualna była częścią składową kontrkultury, czy tylko z niej brała początek? Istnieje bowiem między nimi rόżnica. Kontrkultura, babka New Age’u, ktόry po swojemu pielęgnuje rozmaicie pojmowane potrzeby duchowe, dała przecież silny impuls, aby ciało i jego funkcje przestano traktować pogardliwie. Badacze kontrkultury zwracają uwagę, że w ciele i seksie chciał się ów nurt dopatrzeć świętości istnienia, na swόj sposόb je sakralizując. Wspomagany narkotykami orgiastyczny seks miał służyć odnalezieniu „autentycznej rzeczywistości”. Natomiast rewolucja seksualna już nie poszukiwała. Nie interesowały jej sprawy ducha. Wyzwalała seks ze wszystkiego. Wyraźnie abstrahowała od założenia, że seks powinien mieć jakiś sens.

Działania seksualne z wyboru – poprzez pigułkę antykoncepcyjną odłączone od prokreacji – mogły być teraz niezależne od uczucia czy nawet namiętności. Stały się okazją do niczym nie ograniczonego eksperymentowania, rekreacji, przestały podlegać konsekwencjom. Seks stracił swόj doniosły ciężar gatunkowy (gra słów zamierzona), charakter tajemniczy czy erotycznie wysublimowany, czasem wręcz uroczysty, czasem „przyzwoicie” chroniony w alkowie, całymi wiekami pieczołowicie pielęgnowany przez moralizm. Przeszedł w gestię kaprysu. O ile kontrkultura powtarzała: make love not war, rewolucja za oficjalne hasło mogłaby przybrać slogan „seks dla samego seksu”.

Weźmy dzisiejsze przykłady. W jednym z ogόlnie dostępnych kanałόw telewizji amerykańskiej w tych dniach debiutuje „Swingtown”, umiejscowiony we wczesnych latach siedemdziesiątych serial, według twόrcόw zachwalany jako fun and sexy. Jak widać, ciągle powodzeniem cieszy się formuła polegająca na voyerystycznym zamierzeniu ekranowego rozsunięcia firanek, żeby podpatrzeć w pełni swobodne, pozbawione zahamowań zakulisowe życie w typowych domostwach, skrzętnie skądinąd broniących swojej “fizycznej” prywatności. Nawiasem mówiąc, jak czytamy, są w tym serialu wszelakie ekscesy, ale akurat nie ma w nim nagości, która przecież tak nas długo gorszyła… Krytyka ocenia program jako krok „dość śmiały” w dobie wszechobecności telewizyjnych reality shows. I powstaje pytanie, czy ze spontanicznością reality może skutecznie – w kategoriach komercji – konkurować obsceniczność wyreżyserowana. Okazuje się – i na to liczą producenci – że przesyt realnością ma szanse zwrόcić uwagę telewidzόw na taką fikcję.

1 2 następna strona

Mistyka i erotyka

Joanna Petry Mroczkowska

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?