Czytelnia

Zbigniew Nosowski

Zbigniew Nosowski

Synod Biskupów widziany z góry

Cztery tygodnie spędzone w Watykanie w charakterze audytora Synodu Biskupów to tak wielostronne doświadczenie Kościoła, że niezwykle trudno o podsumowanie. Nie zamierzam więc szczegółowo relacjonować obrad synodalnych,1 a tylko przedstawić pokrótce Synod, po pierwsze, jako wydarzenie duchowe, a po drugie, jako forum debaty nad kluczowymi problemami Kościoła na początku XXI wieku.

Twarze Kościoła

Po powrocie z Synodu, którego tematem była posługa biskupów, w zupełnie nowy sposób odbieram teraz mszalną modlitwę „za wszystkich biskupów świata”. Ci, anonimowi dotychczas, hierarchowie obecnie mają dla mnie konkretne twarze Kilka przykładów z samej tylko Afryki. Inaczej będę słuchał informacji o prześladowaniu chrześcijan w Sudanie, bo miałem możliwość przez cztery tygodnie mieszkać pod wspólnym dachem z jednym z tamtejszych biskupów. Inaczej będę teraz spoglądał na sytuację Kościoła w Tanzanii, bo mogę powiedzieć, że moim przyjacielem stał się arcybiskup Songea, Norbert Wendelin Mtega. Wspomnienie prostoty, serdeczności i cudownego poczucia humoru tego „filozofa z dżungli” — jak sam o sobie mówi — to jedna z moich najcenniejszych pamiątek rzymskiego października 2001.

W inny sposób będę myślał o epidemii AIDS. Szczególnie mocno zapadła mi w pamięć wypowiedź biskupa z Botswany. Bp Franklyn Nubuasah, wikariusz apostolski Francistown, mówił w auli synodalnej, że w jego kraju 1/3 mieszkańców jest zarażona wirusem HIV, a w związku z tym wszyscy są dotknięci tą chorobą. Spotkać można dzieci podwójnie osierocone — najpierw zmarli ich naturalni rodzice, a następnie ci, którzy je adoptowali. Teoretycznie wiedziałem o tym wszystkim. Co innego jednak, gdy mogłem usłyszeć te informacje wprost od człowieka, który zadaje pytanie: „I jak w takiej sytuacji być świadkiem nadziei?” On nie tylko zadaje pytanie, ale swoją służbą daje na nie odpowiedź.

Ojciec, brat i przyjaciel

Tego typu doświadczenia najgłębiej zapadały w pamięć uczestnikom Synodu. Dla wszystkich chyba największą lekcją jest niezapomniana nauka o jedności Kościoła w wielkiej różnorodności. Katolickość Kościoła wyrażali w auli synodalnej przedstawiciele wielu języków, kultur, narodów, ras, obrządków, a nawet Kościołów (wschodnie Kościoły katolickie są przecież Kościołami sui iuris, a nie gałęziami Kościoła rzymskokatolickiego). Wszyscy razem zgromadzeni byli cum Petro, w jedności z Piotrem naszych czasów, ale też sub Petro, uznając jego prymat i zwierzchność.

Synod był zatem niepowtarzalnym doświadczeniem powszechności Kościoła. Ale tylko po to nie warto byłoby na cztery tygodnie zapraszać do Rzymu 250 biskupów z całego świata, reprezentujących 112 krajowych konferencji episkopatu2, a także 23 audytorów3 i 16 ekspertów-teologów4. Biskupi zebrali się w Rzymie przecież nie tylko po to, aby poznać siebie nawzajem i problemy swoich Kościołów lokalnych, lecz by zarysować wizję pasterza na trzecie tysiąclecie, by wskazać kluczowe wyzwania w pełnieniu biskupiej posługi na początku XXI wieku (najczęściej są to zarazem wyzwania dla całego Kościoła).

1 2 3 4 5 6 7 następna strona

Zbigniew Nosowski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?