Czytelnia

Piotr Wojciechowski

Piotr Wojciechowski

Tak blisko nas, tak daleko

Orhan Pamuk: „Śnieg”, tłum. Anna Polat, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2006, s. 554.

Hotel, w którym osiemdziesiąt lat temu zatrzymywali się rosyjscy kupcy, a potem handlujący z Rosją Turcy i podwójni brytyjscy agenci o arystokratycznych korzeniach przemycający przez Armenię szpiegów do Związku Radzieckiego, teraz gościł zajęte mrówczym handlem i prostytucją Gruzinki i Ukrainki — tak w powieści „Śnieg” Orhan Pamuk opisuje tło wydarzeń jednego z fragmentów akcji — a ja wyczuwam, że niewiele trzeba by tu zmienić słów, aby opis mógł się znaleźć na kartach współczesnej polskiej powieści, dziejącej się w Polsce — w Przemyślu, Hrubieszowie czy Białymstoku.

Turcja i Polska są peryferiami. Nie tylko względem przybierającego rozliczne polityczne maski Imperium rządzonego z moskiewskiego Kremla, ale także peryferiami europejskiego centrum. Stąd polski czytelnik ma podświadomą skłonność, aby do prozy Pamuka przylgnąć myślą i wyobraźnią, aby czytać: zdarzyło się tam, w Karsie, we Wschodniej Turcji — czyli zdarzyło się gdzieś u nas... Do tego powieść ta bardzo sprawdza się jako archetyp powieści w ogóle. Czytamy ją czując się gdzieś między patriarchalnym wdziękiem Turgieniewa, subiektywizmem Conrada, ironią Thackereya. Raz słyszy się między wierszami sarkazm Itala Calvina, raz zdystansowane rezonerstwo Huxleya. Tak to — dzięki świetnemu przekładowi — płynie, mieni się krajobrazami miejskimi, prowadzi od ludzi do ludzi, wyciąga z pudła kolejne marionety i sprawia, że zaczynamy słyszeć jak im biją serca.

Powieść polityczna, powieść społeczna, melodramat i powieść psychologiczna — wszystko na raz. A do tego powieść kunsztownie związana: bohater, Ka, to w jakimś sensie alter ego samego Orhana Pamuka — wykształcony, bywały w Europie, liberalny inteligent ze Stambułu, literat. Treścią książki jest jego zimowa podróż do peryferyjnego Karsu, podróż reportera tropiącego sprawę samobójstw młodych kobiet ze środowisk ortodoksyjnie islamskich. Aby jednak skomplikować sprawę, Pamuk nie czyni Ka narratorem. Jest w tej powieści inny narrator szukający śladów Ka, odwiedzający Kars cztery lata później, docierający do zapisków Ka w tajemniczym zeszycie i do jeszcze bardziej tajemniczego tomu wierszy Ka — zorganizowanego według krystalograficznego schematu gwiazdki śniegowej. Podobnie dublującą poziomy znaczeniowe strukturę ma teatr występujący w Karsie, teatr, który staje się wszechobecny poprzez telewizyjną transmisję. Ale ten sam teatr to jednocześnie miejsce konspiracji, główny reżyser-aktor, Sunay, jest szefem komórki przygotowującej zamach stanu. Na scenie tego teatru strzela się ostrą amunicją i do aktorów — i do widzów. Nic jednak nie jest pewne — po czterech latach. Nie da się sprawdzić, kto zapomniał prawdziwego przebiegu wydarzeń, kto kłamie dla wygody, kto kłamie ze strachu, kto kłamie, aby sobie dodać znaczenia.

Gdy Orhan Pamuk odbierał Nobla, w przemówieniu wymienił dziesiątki możliwych odpowiedzi na pytanie „dlaczego piszę” — odpowiedzi szczerych i efekciarskich, naiwnych i głębokich, błahych i istotnych. Powiedział też: Piszę nie dlatego, że chcę opowiedzieć jakąś historię, ale dlatego, że chcę nadać jej kompozycję.

1 2 3 4 następna strona

Piotr Wojciechowski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?