Czytelnia

Liturgia

ks. Sławomir Sosnowski, Tradycjonaliści i konserwatywni reformiści, WIĘŹ 2006 nr 1.

W odnowionym rycie nastąpiło zubożenie świata symboli przez ograniczenie gestów takich, jak przyklęknięcia (których było czternaście w mszale trydenckim), ucałowania ołtarza, znaki krzyża wykonywane przez kapłana (dawniej prawie dwadzieścia podczas kanonu), złączenie palców po dotknięciu konsekrowanej hostii. Dokonała się także inflacja słowa: liturgia stała się „przegadana”, z możliwością dowolnego formułowania wprowadzeń i komentarzy.

Tymczasem konserwatywni reformiści podkreślają, że nie można nadużyć liturgicznych utożsamiać z reformą liturgii, niemniej jednak nasi „dyskutanci” są zgodni co do faktu, że odnowiona liturgia sprzyja nadużyciom, zezwalając celebransowi na własną kreatywność. Peter J. Elliott wprost mówi, że największą słabością reformy jest nieprecyzyjność rubryk, a styl „Wprowadzenia” do mszału (podający zasady celebracji) sprowokował anarchię liturgiczną.

Gdy chodzi o poszczególne części Mszy, „tradycjonaliście” bardziej odpowiadają dawne modlitwy stopni ołtarza (odmawiane w dialogu z ministrantami) niż dzisiejszy akt pokutny całego zgromadzenia. Liturgia słowa według niego jest przeładowana. Woli ubóstwo tekstów biblijnych w dawnym mszale (roczny cykl czytań, a w dni powszednie okresu zwykłego codziennie czytania z poprzedniej niedzieli) niż „nadmiar” spowodowany wprowadzeniem trzyletniego cyklu i trzech czytań w niedziele i uroczystości. Argument jest taki: powtarzanie wybranych fragmentów ma większy walor pedagogiczny.

Za protestantyzację liturgii (rozumianą jako „grzech ciężki”) „tradycjonalista” uważa zniesienie dawnych modlitw ofiarowania i wprowadzenie takich, które z tej części Mszy czynią jedynie przygotowanie darów. Nie akceptuje wprowadzenia innych modlitw eucharystycznych poza kanonem rzymskim i rezygnacji z „ciszy kanonu” (obowiązku odmawiania go ściszonym głosem).

„Tradycjonaliście” żal ostatniej z czterech Ewangelii (Prolog Ewangelii św. Jana odczytywany w starej liturgii po cichu po rozesłaniu ludu). Brak ukierunkowania kościołów na Wschód (i w konsekwencji zwrócenia się w czasie modlitwy w tym kierunku) zubaża liturgię o jej wymiar „kosmiczny”. Za nieszczęśliwe posunięcie uważa postawienie celebransa twarzą do ludu. Nie akceptuje wykonywania przez świeckich funkcji liturgicznych, w tym lektora i nadzwyczajnego szafarza Komunii świętej, uważając, że funkcje te mogą spełniać wyłącznie osoby, które przyjęły święcenia. Jest więc zwolennikiem tzw. niższych święceń, z których zrezygnowano po Soborze z racji ich słabego uzasadnienia teologicznego.

Zasadniczą wspólną troską obydwu „rozmówców” (a więc ostatecznie autora książki) jest zapewnienie przetrwania rytu, który najpełniej wyraża wiarę katolicką, rytu, z którym Kościół katolicki jest utożsamiany. Na pytanie zaś, czy odnowiony ryt zachowuje ciągłość liturgicznej tradycji, udziela się odpowiedzi zdecydowanie przeczącej.

Obrona reformy posoborowej

Nie tutaj miejsce na dyskusję ze wszystkimi zarzutami, jakie pod adresem posoborowej reformy liturgicznej znajdujemy w książce ks. Kocika. Ograniczę się do kilku uwag.

Dla autora (właściwie autorów) dzisiejszy kształt Mszy jest „sfabrykowany”, gdy tymczasem do posoborowej reformy w historii Kościoła mieliśmy organiczny rozwój liturgii. Rodzi się jednak zasadnicze pytanie: czy rzeczywiście można utrzymywać, że liturgia przez ostatnie cztery wieki podlegała „organicznemu rozwojowi”, skoro Pius V zakazał wszelkich zmian i jedyne zmiany, które stały się faktem, to nowe formularze Mszy o świętych kanonizowanych po Soborze Trydenckim?

poprzednia strona 1 2 3 4 5 następna strona

Liturgia

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?