Czytelnia

Polacy - Ukraińcy

Bogumiła Berdychowska

Bogumiła Berdychowska

Ukraina dwóch Wiktorów

W swoim czasie lider ukraińskich socjalistów Ołeksandr Moroz powiedział, że nie ma serca ten, kto nie żałuje rozpadu Związku Radzieckiego, i nie ma rozumu ten, kto chciałby go wskrzesić. Odnosząc się do ostatnich wydarzeń nad Dnieprem, zwłaszcza do zawiązania się niebiesko-pomarańczowej koalicji rządowej można — parafrazując Moroza — powiedzieć, że nie ma serca ten, kto nie żałuje czasów pomarańczowej jedności, i nie miał rozumu ten, któremu wydawało się, że jedność tę można na dłuższą metę utrzymać.

Oczywiście, konstatacja powyższa nie łagodzi goryczy rozczarowania wielu sympatyków pomarańczowej rewolucji, dla których Wiktor Janukowycz na stanowisku premiera to zdrada „ideałów Majdanu”. Ukraińscy publicyści komentują wydarzenia w swoim kraju w dość wyważony sposób, przy czym i tu doszło do „nieoczekiwanej zamiany miejsc”. Z reguły umiarkowany Wachtang Kipiani pisał dramatycznie o zaprzepaszczeniu wszystkich nadziei związanych z pomarańczową rewolucją, z kolei znany z ostrych sądów Mykoła Riabczuk, jakby zaprzeczając własnym tezom z przeszłości, konstatował: Musimy utrzymać ten nasz kiepski pokój, bo jest lepszy od dobrej wojny.

Jeszcze przed marcowymi wyborami — kiedy notowania Naszej Ukrainy i prezydenta Wiktora Juszczenki leciały na łeb na szyję — było oczywiste, że Ukrainę czekają trudne miesiące. Tylko silna pozycja Naszej Ukrainy i osobiście Juszczenki mogły bowiem gwarantować stworzenie jednoznacznie prodemokratycznej i prozachodniej koalicji. Marcowe wybory, których beneficjentami stały się ugrupowania z obu skrzydeł politycznego spektrum — oligarchiczna Partia Regionów i populistyczny Blok Julii Tymoszenko — pokazały tylko to, czego i tak spodziewała się większość komentatorów politycznych: że z partii, które dostały się do parlamentu, nie będzie można stworzyć optymalnej dla Ukrainy koalicji rządowej.

Partie, które mogłyby tworzyć pomarańczową koalicję (Nasza Ukraina, Blok Julii Tymoszenko, Socjalistyczna Partia Ukrainy Moroza) w półtora roku po rewolucji łączyło, w sensie programowym, już bardzo niewiele. Właściwie tylko to, że ich sympatycy na Majdanie wywalczyli dla Ukraińców prawo wyboru. Niemal wszystko poza tym — polityka gospodarcza, zagraniczna, członkostwo w NATO — było przedmiotem sporu. Ten sam Moroz, który w drugiej turze wyborów prezydenckich poparł Juszczenkę, w swojej krytyce członkostwa Ukrainy w Sojuszu Północnoatlantyckim ścigał się z liderem komunistów Symonenką czy Jewhenem Kusznariowem z Partii Regionów. Niektóre pomysły gospodarcze Julii Tymoszenko lokowały ją bliżej przywołanego już Symonenki niż Jurija Jechanurowa — byłego premiera i przywódcy Naszej Ukrainy. A to przecież Tymoszenko nadawałaby ton koalicji, a nie jej kolega z Naszej Ukrainy, bo to ona w obozie pomarańczowym była bezdyskusyjnym zwycięzcą marcowych wyborów. Do tego wszystkiego dochodziły głębokie animozje personalne wśród liderów pomarańczowego obozu i z trudem skrywane ambicje.

1 2 następna strona

Polacy - Ukraińcy

Bogumiła Berdychowska

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?