Czytelnia

Polacy - Ukraińcy

Bogumiła Berdychowska

Bogumiła Berdychowska

Ukraina znów na rozdrożu?

Rozwiązujący Radę Najwyższą dekret prezydenta Wiktora Juszczenki sprawił, że w ostatnich tygodniach światowe media po raz kolejny zaroiły się od wiadomości płynących z Ukrainy1. Część obserwatorów chciała nawet dopatrywać się w tym, co się dzieje nad Dnieprem, nowej odsłony ukraińskiej rewolucji (ewentualnie kontrrewolucji).

Jednak rewolucje mają to do siebie, że nie zdarzają się zbyt często. To, co dzieje się od kilku tygodni w ukraińskiej stolicy, z rewolucją nie ma nic wspólnego. Zamiast dziesiątków czy setek tysięcy ludzi, którzy postanowili wziąć losy kraju w swoje ręce, na Majdanie Niezależności (tam demonstrują zwolennicy Partii Regionów premiera Wiktora Janukowycza) i na Placu Europejskim (miejsce demonstracji zwolenników prezydenta Wiktora Juszczenki) stoi z reguły od kilkuset do kilku tysięcy funkcjonariuszy partyjnych, którzy przychodzą na tam jak do biura — po prostu wykonują polecenie swoich przełożonych. Mitingi, choć organizowane na wzór tych z czasów pomarańczowej rewolucji, w istocie ze swoim wzorcem nie mają nic wspólnego. Nie ma obywateli, którzy chcieliby ryzykować swoim bezpieczeństwem, a może nawet życiem dla zmian w kraju, nie ma charyzmatycznych przywódców, którym obywatele chcieliby i mogliby uwierzyć, nie ma przekonania, że konflikt polityczny, do którego doszło, ma zasadnicze znaczenie dla przyszłości kraju. Nie ma też nawet śladu tamtego entuzjazmu. Entuzjazmu obywateli, którzy poczuli, że swoją wolą mogą zmieniać świat. Podobne są jedynie gadżety — partyjne flagi, ortaliony, szaliki, chusty itp. Nowym w stosunku do roku 2004 elementem jest ogromna frustracja najaktywniejszej części społeczeństwa ukraińskiego — tej z zachodu i centrum kraju.

Pełna kompromitacja

Wszystko to nie oznacza jednak, że obecny ukraiński kryzys pozbawiony jest znaczenia. Wręcz przeciwnie — z punktu widzenia wyboru cywilizacyjnego Ukrainy jest on nie mniej ważny niż to, co działo się w tym kraju ponad dwa lata temu. Tyle tylko, że w 2004 roku masowy protest społeczeństwa ukraińskiego przeciwko sfałszowaniu wyborów generował nadzieje na zasadniczą proeuropejską reorientację polityki i rzeczywistości codziennej tego kraju. Obecne napięcia mogą doprowadzić zaś do długotrwałej stagnacji. Na Ukrainie mamy bowiem do czynienia z kryzysem społecznym, instytucjonalnym i politycznym. Roztrwonienie przez klasę polityczną kapitału pomarańczowej rewolucji pogrążyło społeczeństwo ukraińskie w głęboką frustrację. Jako że wszyscy liderzy pomarańczowego Majdanu w mniejszym lub większym stopniu zdążyli się skompromitować, trudno sobie wyobrazić, by byli w stanie w dającej się przewidzieć przyszłości raz jeszcze porwać za sobą tłumy. Zniechęcenie do działania w sferze publicznej jest powszechne, a najlepszą jego ilustracją są słowa jednej z popularnych dziennikarek ukraińskich, że „nasi przywódcy wzywają nas na majdany, byśmy tam obronili ich władzę. Jednak uważnie przyglądając się spisowi liderów nie widzę ani jednego, który obroniłby mnie”.

1 2 3 następna strona

Polacy - Ukraińcy

Bogumiła Berdychowska

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?