Czytelnia

Polacy - Ukraińcy

Larysa Stegienko

Ukraiński, czyli powszechny

Należę do ludzi, którzy przyszli do Kościoła – jak to ładnie się dziś określa – „z daleka”. Przyciągnął mnie Kościół katolicki właśnie swoją katolickością – powszechnością, przesłaniem skierowanym do wszystkich bez wyjątku ludzi niezależnie od wieku, pochodzenia, narodowości. Jakież było moje zdziwienie, kiedy kilka miesięcy po moim nawróceniu, w pewnym kościele na Ukrainie zostałam zrugana za to, że ośmieliłam się na terenie świątyni mówić po rosyjsku. W moim przypadku było to jednak całkowicie usprawiedliwione, pochodzę bowiem z rodziny rosyjskojęzycznej. „Tu jest kościół katolicki, polski, bo zawsze był polski. I nie możesz w tym miejscu używać języka innego niż polski!” – oburzał się staruszek. Długo rozmyślałam nad tymi słowami – czy katolicki znaczy polski? W domu podsumowano moje wątpliwości: stwierdzono, że skoro tak bardzo zależy mi na wierze, to powinnam znaleźć ją u „naszych – prawosławnych”. Z trudem przychodziło mi prostować, że w żaden sposób nie zdradzam swojej tożsamości narodowej, Kościół katolicki bowiem posłany jest do wszystkich narodów, obejmuje cały świat.

Z wielką radością obserwowałam, jak w moim rodzinnym Żytomierzu powoli wprowadzane były do liturgii, katechezy języki rosyjski i (nieco później) ukraiński. Kościół, do którego istoty należy przecież misyjność, mógł mówić do wszystkich w zrozumiałym dla nich języku. Bycie sakramentem wewnętrznego zjednoczenia ludzi z Bogiem jest pierwszym celem Kościoła. Ponieważ komunia między ludźmi opiera się na zjednoczeniu z Bogiem, Kościół jest także sakramentem jedności rodzaju ludzkiego.1

Ksiądz Dzwonkowski – jak można wnosić z jego artykułu – wydaje się rozumieć Kościół na Ukrainie jako wspólnotę nastawioną na przetrwanie. Postawa taka z zasady oznacza zamknięcie, odseparowanie od świata. Każdy obcy wpływ przyjmowany jest tu z podejrzliwością, traktowany jako zagrożenie. Przy lekturze tekstu ks. Dzwonkowskiego można odnieść wrażenie, że wiara i Kościół są jedynie środkiem do zachowania tożsamości narodowej, mającej znaczenie priorytetowe. Istnieje niebezpieczeństwo, że w hałasie dyskusji na tematy językowe, narodowościowe, zapomnimy o samym Początku Kościoła – Chrystusie. Niebezpieczeństwo zupełnie realne, wyraźnie widoczne w „praktycznym i nie budzącym konfliktów rozwiązaniu duszpasterskim”, zastosowanym na Białorusi i – jak rozumiem – proponowanym przez Autora wszystkim jako panaceum (kościoły, gdzie gromadzą się tylko wierni określonej narodowości). Być może rozwiązanie takie zapobiega konfliktom, ale w moim mniemaniu nijak się ma do wewnętrznego zjednoczenia ludzi.

W Dniepropietrowsku (wschodnia Ukraina) wierni bardzo długo zabiegali o odzyskanie świątyni. Organizowali głodówki i nabożeństwa na schodach odebranego im niegdyś kościoła. Określenie „wierni” nie jest do końca prawdziwe, bowiem byli tam nie tylko katolicy, ale również prawosławni, nie tylko potomkowie Polaków, ale też Rosjanie i Ukraińcy. Kiedy wyraziłam zdziwienie z tego powodu, jedna z uczestniczek odpowiedziała bardzo prosto: „Przecież Chrystus był tam z nami...” Obecnie z powodu braku duszpasterzy i ogromu pracy ewangelizacyjnej – jeden ksiądz sprawuje posługę kapłańską w pięciu parafiach, oddalonych od siebie o co najmniej 40-50 kilometrów – w jednej z parafii pomaga mu kapłan greckokatolicki. Podczas pobytu na Ukrainie miałam możliwość uczestnictwa w takiej liturgii i zrozumiałam naprawdę, co to znaczy – powszechny. W skromnej kapliczce mała garstka ludzi – około 50 osób – dała mi świadectwo prawdziwej miłości i jedności. Tam właśnie można było osobiście się przekonać, że Kościół jest znakiem i prekursorem przekraczania w Chrystusie ograniczeń religijnych, rasowych, politycznych, społeczno-ekonomicznych i narodowościowych.2

1 2 3 następna strona

Polacy - Ukraińcy

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?