Czytelnia

Krzysztof Dorosz

Konrad Sawicki

Ukryci przed Bogiem w Kościele?, z Krzysztofem Doroszem rozmawia Konrad Sawicki, WIĘŹ 2010 nr 10.

Barth mówi o przypadkach osłabienia Kościoła, który już faktycznie nie przekazuje skutecznie wiary, nie tworzy sytuacji, gdzie człowiek rzeczywiście mógłby konfrontować się z Bogiem. W wielu krajach mamy do czynienia z ludźmi, którzy nazywają siebie chrześcijanami, świetnie znają katechizm, wyznanie wiary, którzy słuchają uważnie swoich proboszczów, lecz którzy właściwie są kibicami, a nie zaangażowanymi wiernymi. Ci ludzie bardziej niż do Chrystusa czy nawet do Kościoła przywiązani są do pewnej konkretnej formy Kościoła — takiej czy innej, takiego czy innego wyznania — a wydaje im się, że to jest właśnie istota wiary. Jeżeli zatem Kościół jest słaby, to Duch Święty może działać przez inne niż Kościół instytucje. Tillich uważał nawet, że Duch Święty działał przez ruchy socjalistyczne, z czym ja chyba bym się jednak nie zgodził.

Sawicki

Kościół może przestać być Kościołem?

Dorosz

Kościół może przestać być Kościołem. Może zostać zalany falą ignorancji, ciemnoty, zabobonu; może ulec pokusie władzy, którą odrzucił Chrystus. Może ogarnąć go niemal całkowite wyczerpanie duchowe. Może nawet umrzeć.

Sawicki

I co wtedy?

Dorosz

Według poglądów różnych teologów — i to różnych wyznań — to, co stanowi esencję chrześcijaństwa, czyli wcielenie, śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa, nie stało się jeden jedyny raz dwa tysiące lat temu. To dzieje się zawsze. Skłonność do takiego poglądu mogą mieć myśliciele prawosławni, zakorzenieni bardziej w patrystycznej i platońskiej tradycji. Ale i protestant Tillich wyraża takie przekonanie. Jeżeli zmartwychwstanie nie dzieje się tu i teraz — powiada — to nie dzieje się wcale. I ja skłaniam się ku temu poglądowi. Oczywiście inaczej będzie go motywował i uzasadniał protestant, inaczej katolik, a inaczej prawosławny. Skoro zmartwychwstanie dzieje się tu i teraz, i zawsze, i skoro Bóg jest Bogiem miłosiernym, nie jest wykluczone, że jeżeli konkretny Kościół w danym momencie jest martwy, jeżeli przestał być Kościołem, to chrześcijanin, który żyje poza tym Kościołem, mimo wszystko ma dostęp do tego zmartwychwstania.

Podam przykład, żeby nie być gołosłownym. To jest moja osobista spekulacja. W psychologii istnieje pogląd, że życie człowieka jest kształtowane w ciągu pierwszych trzech lat jego życia i nikt z nas nie wychodzi z tych trzech lat — ale i z późniejszego okresu — bez rozmaitych ran zadanych przede wszystkim przez rodziców. Psychoterapia, psychoanaliza polegają na odgrzebywaniu tych ran, prowadzą człowieka do uświadamiania ich sobie. Bywa i tak, że rany, które odnieśliśmy w dzieciństwie jesteśmy w stanie przemienić w coś pozytywnego. Są na to przykłady. Z punktu widzenia człowieka niewierzącego, możemy powiedzieć, że jest to naturalna właściwość ludzkiej natury. Ale człowiek wierzący nie może sobie nie zadać pytania, czy przemiana czegoś negatywnego — a przecież rany zadane człowiekowi to rodzaj śmierci, tylko nie tej dosłownej, fizycznej — nie dzieje się bez udziału promienia wychodzącego z rzeczywistości zmartwychwstania? Tak bym to chętnie widział, choć nie potrafię tego porządnie uzasadnić. A jeżeli tak, życie chrześcijanina poza Kościołem nie jest wykluczone. Oczywiście rzeczywistość zmartwychwstania powinna być skoncentrowana najbardziej w Kościele, ale czasami jej tam po prostu nie ma. Wtedy ów promień zmartwychwstania może docierać wszędzie.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 następna strona

Krzysztof Dorosz

Konrad Sawicki

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?