Czytelnia

Anna Karoń-Ostrowska

Anna Karoń-Ostrowska

Vox populi, vox Ecclesiae?

Ksiądz Jan Twardowski został pochowany w budującej się w podwarszawskim Wilanowie świątyni Opatrzności Bożej. Wcześniej stworzono tam replikę znajdującego się w Watykanie grobu Jana Pawła II. Zdarzenia te muszą rodzić pytanie o ideę towarzyszącą forsowaniu i realizacji tego rodzaju pomysłów.

Zgodnie z prawem kanonicznym, biskup ma prawo do decyzji, gdzie będzie pochowany kapłan z jego diecezji. Ksiądz Prymas z takiego prawa skorzystał i nikt nie może jego wyboru podważyć. Zdecydował się na realizację swego pomysłu, mimo że wzbudził on opór społeczny. Ten sprzeciw, wyrażający się w wysyłaniu SMS-ów, maili, pisaniu listów otwartych do gazet i wypowiedziach w środkach masowego przekazu, nie odniósł żadnego skutku. A szkoda, bo patrząc głębiej na wspólnotowy i charyzmatyczny wymiar Kościoła, można było w nim dosłyszeć ów vox populi – vox Dei, który instytucja Kościoła bierze pod uwagę w sytuacjach takich, jak na przykład otwarcie procesu beatyfikacyjnego czy kanonizacyjnego.

Z takim vox populi mieliśmy do czynienia w czasie pogrzebu Jana Pawła II, który przez wiernych obecnych na placu św. Piotra został okrzyknięty świętym. Znaczenie tego niezwykłego aktu wiary, którego nie znało wcześniej nasze pokolenie – poza niewiele znaczącym w doświadczeniu terminem, ze ktoś „umarł w opinii świętości” – podkreślał papież Benedykt XVI, ogłaszając prawie natychmiast po swoim wyborze otwarcie procesu beatyfikacyjnego Jana Pawła II. Wykazał tym, jak wielkie znaczenie w oczach Kościoła może mieć intuicyjnie na ogół wyrażana mądrość Ludu Bożego. Oraz że tę mądrość i intuicję trzeba brać pod uwagę. Zresztą, tak spektakularne wyrażanie stanowiska zdarza się przecież bardzo rzadko. Nie każda decyzja bywa aprobowana bądź negowana w tak mocny, zbiorowy sposób. Tak wyrażana opinia oczywiście nie ma żadnego znaczenia prawnego, ale czy nie powinna dawać do myślenia Pasterzowi?

Ogromna popularność poezji ks. Twardowskiego, której istotę bardzo trudno wyrazić w takim krótkim tekście, polegała na jej prostocie i kameralności, na wyrażaniu wielkich prawd wiary codziennym językiem współczesnego człowieka. Potrafił on opisać zwyczajne, ludzkie doświadczenie zmagania się z Bogiem, z trudnymi pytaniami, z cierpieniem, z niewiarą, samotnością i miłością. Postać ks. Twardowskiego, którego spotykaliśmy przy ołtarzu i w konfesjonale kościoła sióstr wizytek na Krakowskim Przedmieściu, była skromna, cicha, nierzucająca się w oczy. Chodził pochylony, mówił cicho, dość niewyraźnie, prawie szeptem, nie miał w sobie zewnętrznie nic z wielkiego proroka, mędrca czy piastującego swą godność kapłana. Nie chciał tego, nie lubił, jego poezja pełna jest doświadczeń i przeżyć intymnych, z natury skrywających się w cieniu. Nie pragnął rozgłosu ani sławy, nie radził sobie z jakąkolwiek celebracją – własnej czy cudzej osoby. Ważny był dla niego stary kubek z odtrąconym uszkiem, pokój, w którym mieszkał kilkadziesiąt lat, miejsca spotkań z bliskimi ludźmi – tymi żywymi i tymi, którzy są już po drugiej stronie. Potrzebował intymności i prywatności, nie dla niego były wielkie sale wykładowe, wielkie świątynie i tłumy, nad którymi nie umiał i nie chciał panować. Nie chciał też władać duszami ani też nikogo przekonywać czy nawracać, dzielił się tylko na swój własny, niezwykły sposób tym, co czuł, czym żył.

1 2 3 następna strona

Anna Karoń-Ostrowska

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?