Czytelnia

Kochać Kościół mimo wszystko - debata WIĘZI i Tezeusza

Kościół w Polsce

Jerzy Sosnowski

Jerzy Sosnowski

Wiara bez Kościoła?

W książce Stanisława Zasady Generał w habicie. Opowieść o siostrze Małgorzacie Chmielewskiej i Wspólnocie Chleb Życia znalazłem taką oto anegdotę o początku drogi do wspólnoty jednej z jej dzisiejszych członkiń:

„Agnieszka przeżywa młodzieńcze bunty. Oburza ją niesprawiedliwość i obłuda. W Kościele też. [...] W konfesjonale Agnieszka mówi księdzu, że ma dość Kościoła pełnego świętych babć. — Ledwo wyjdą z kościoła, a już obgadują sąsiadki. Chrzanię taką wiarę i taki Kościół! — wypala.
Czeka, co powie ksiądz. Spodziewa się najgorszego.
Ksiądz: — Dzięki Bogu! Bo to nie jest prawdziwy Kościół. Szukaj prawdziwego.
Będzie szukać1”.

Łatwo sobie wyobrazić, że duszpasterz mógł zareagować zupełnie inaczej. Nawet bez gniewu; wystarczyłoby, żeby stwierdził, że taka ryczałtowa opinia na temat sędziwych współwyznawczyń to objaw pychy. Albo że Jezus powiedział jednak: „nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni” (Mt 7,1). Ewentualnie (o ile relacja jest dokładna), że nie życzy sobie w konfesjonale słyszeć słowa „chrzanię”. W każdym przypadku miałby trochę racji. Tyle że droga bohaterki tej historii do jednego z najbardziej fascynujących przedsięwzięć katolickich w dzisiejszej Polsce zapewne bardzo by się wydłużyła. Jeśli w ogóle nie powiodłaby w całkiem inne rejony.

To dziwne i niekiedy burzymy się na tę myśl, ale można mieć rację i przegrać coś ważnego, nie w tym szlachetnym sensie, który wyraża okrzyk „Gloria victis!”, ale w sensie najpodlejszym: gdy głosząc bezkompromisowo jakiś pogląd, wyrządzamy drugiemu człowiekowi krzywdę. Także z tego powodu (są i inne) nie zazdroszczę

spowiednikom. Zapewne wielokrotnie stają oni przed dylematem, które z dających się słusznie wygłosić zdań wygłaszać warto, a które lepiej zmilczeć. Choć byłoby równie prawdziwe, ale w danym przypadku — gorszące. Ksiądz z reportażu Stanisława Zasady wybrał najwidoczniej właściwe.

Gdy normą jest coś nie do przyjęcia

Tym jednak, co mnie w tej historii uderzyło najbardziej, jest problem penitentki. Chociaż nie tylko jej. Czesław Miłosz w Traktacie teologicznym stwierdza lapidarnie: „Poeta [...] natrafił na trudności / z powodu swoich współwyznawców”, dodając kilka linijek niżej: „Przeciwstawienie ja — oni było niemoralne, / Bo dowodziło, że sam uważa się za lepszego od nich”2. Wydaje mi się, że w naszej epoce nie spory teologiczne i nawet nie osobiste zatargi z Bogiem (obwinianym nieraz, nie bez wpływu kiepskiej teologii, za spotykające nas nieszczęścia3), ale właśnie zachowanie „braci i sióstr w Chrystusie” odpowiada za najpoważniejsze trudności w wierze. Mam przy tym na myśli trzy rozmaite sytuacje.

Pierwsza wiąże się z kwestią (że użyję modnego określenia) wizerunku naszej wspólnoty. „Lepsze pieśni śpiewać mi winni, abym w ich wyzwoliciela uwierzyć zdołał: bardziej wyzwolonymi jawić mi się winni jego wyznawcy!” — pisał kwaśno Nietzsche4. „Miarą naszej porażki — niepokoi się o powtarzalność okrzyku Zaratustry współczesny publicysta katolicki — jest fakt, że po tych dwudziestu latach [od 1989 roku] wciąż dla większej liczby Polaków pierwszym skojarzeniem z Kościołem katolickim jest ojciec Tadeusz Rydzyk, a nie siostra Małgorzata Chmielewska”5. Wielokrotna konieczność tłumaczenia się przed niekatolikami z zachowań współwyznawców, które samemu się uważa za naganne, niejednego katolika przywiodła do pytania, co u licha, poza formalną przynależnością, łączy go z ludźmi, którzy zresztą chętnie by go z Kościoła wykluczyli.

1 2 3 4 5 6 7 8 następna strona

Kochać Kościół mimo wszystko - debata WIĘZI i Tezeusza

Kościół w Polsce

Jerzy Sosnowski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?