Czytelnia

ks. Henryk Seweryniak

ks. Henryk Seweryniak, Widzący głębiej i dalej, WIĘŹ 2007 nr 3.

Czy Kościołowi potrzebni są prorocy? Tak, są potrzebni. Pamięć przywołuje biografie „współczesnych proroków”: ks. Jana Ziei, Teresy Strzembosz, Ojca Pio, Abbé Pierre’a, ks. Franciszka Blachnickiego, Matki Teresy, Stefana Swieżawskiego, Brata Rogera – ludzi, którzy nie wahali się za pomocą szlachetnych czynów, mądrych słów, wstrząsających gestów (czasem przesadzonych, niekiedy dziwnych), z gotowością na cierpienie, wyprowadzać wspólnotę wierzących i – jak się potem okazywało – niewierzących z utartych kolein, z wygodnego stanu inercji; niepokornie zwracać uwagę nawet wielkim tego świata i Kościoła; kreślić nowe perspektywy czynu.

Narzeka się dzisiaj, że „sprawą abp. Wielgusa” nie zajęli się biskupi, że zbyt dużo było opieszałości, „solidarności zawodowej”, klerykalnego braku odwagi. Ale jeśli już wymagała ona prorockich gestów, to dlaczego mieliby ich nie czynić właśnie świeccy? Sakiewicz, Terlikowski, Nosowski, Gowin, Czaczkowska, Milcarek? Czy nie więcej było proroków wśród świeckich Izraela niż wśród kapłanów? Czy w przeciwieństwie do kapłaństwa urząd prorocki nie był dostępny także dla kobiet?

Prorocy i pasterze

Najbardziej jednak potrzeba dzisiaj proroków wśród pasterzy. To bardzo trudna sztuka – łączenie urzędu kapłańskiego, biskupiego z prorockim i do tego codzienne, pokorne wpisywanie go w słowo „służba”, „posługa”. Ale nie jest to niemożliwe. Jednemu z biskupów udaje się to znakomicie w odniesieniu do młodzieży, której proponuje „Przystanek Jezus”, innemu – wobec dzieci. Właśnie wymiar prorocki jest w tych działaniach najważniejszy: zachowując istotę tego niezwykle wymagającego urzędu, pokazać, że jego powaga spoczywa nie w splendorze tytułów i gestów, ale w apostolstwie, które otwiera serca, także te rzekomo najmniej rozumiejące czy najbardziej zamknięte.

Myślę, że w Polsce misja prorocka pasterzy będzie w najbliższych czasach dotyczyła trzech znaczących obszarów. Pierwszy to zdecydowane przełamywanie fikcji w życiu naszych Kościołów lokalnych: fasadowych rad kapłańskich, duszpasterskich, parafialnych i ekonomicznych; stowarzyszeń, do których należą te same osoby; sztucznych sprawozdań i rozliczeń finansowych. Kto zdecyduje się na porządne postawienie sprawy i nakreślenie programu działania tych ważnych gremiów w Kościele? Czy konferencja episkopatu zwróci się kiedyś do sekcji teologii pastoralnej na naszych wydziałach teologicznych z prośbą o stworzenie realnego programu działań podstawowych dla życia każdej parafii, diakonii, wspólnot i ruchów? Kto z pasterzy zacznie głośno mówić o konieczności stworzenia nowego systemu finansowego Kościoła w Polsce?

Drugi obszar został bardzo jasno opisany przez George’a Weigela w książce „Odwaga bycia katolikiem”. Nawet więcej: to pasterze Kościoła są adresatami uwag Weigela. Chodzi o problem odpowiedzialności biskupów za problem pedofilii wśród duchowieństwa. W Polsce problem ten dotychczas nie stał się „gorący”, ale obawiam się, że może stawać się kwestią palącą także i u nas. Kto z naszych pasterzy zdobędzie się na „odwagę bycia katolikiem-biskupem” w tej sferze? Niechęć do podejmowania innego problemu – skłonności homoseksualnych wśród duchownych – nie napawa tu optymizmem.

Trzeci obszar określam mianem kształtowania „formacji stałej”, stawiania mądrych akcentów dla „Kościoła ludu” w Polsce. Niezależnie od pojawiających się tu i ówdzie znaków zapytania jego przetrwanie i ciągłe dojrzewanie było niezwykle doniosłym osiągnięciem prymasa Wyszyńskiego, kardynała Wojtyły, ks. Tischnera, kapelanów „Solidarności” i tysięcy proboszczów, wikariuszy. Podtrzymanie tego nurtu wzięło piętnaście lat temu na swoje barki Radio Maryja. Dzisiaj mnie samego – choć zaliczam się do obrońców tej znaczącej inicjatywy duszpasterskiej w Kościele w Polsce – ogarnia coraz większy niepokój i troska, jakie koryto ten nurt sobie żłobi.

Trudno wyobrazić sobie świat bez proroków. Rzecz jednak w tym, że biblijna historia, od której rozpocząłem, wyraziście uświadamia, że to Bóg „wzbudza” proroków, niezależnie od naszych diagnoz i prognoz. Może więc obok wspomnienia starych postaci i symboli, obok oczekiwań na przyszłość, ważna jest modlitwa o prorocką odwagę i wyobraźnię. A we wszystkim – ta, która nigdy nie ustaje i nie jest jak proroctwa, które się skończą.

1 Gerhard von Rad, „Teologia Starego Testamentu”, Warszawa 1986, s. 407-408.
2 Por. Katechizm Kościoła Katolickiego 1063, 1065.
3 Anna Świderkówna, „Rozmowy o Biblii”, Warszawa 1995, s. 110.
4 Za: Paul Ricoeur, „Lectures 3. Aux frontiéres de la philosophie”, Paris 1994, s. 155-156.
5 G. von Rad., dz. cyt., s. 410.
6 „Rzeczpospolita”, 15 stycznia 2007 r.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8

ks. Henryk Seweryniak

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?