Czytelnia

Dialog chrześcijańsko-muzułmański

Jacek Borkowicz

Jacek Borkowicz

Wolność człowieka przed wolnością słowa

Opublikowanie przez duńskie pismo karykatur proroka Mahometa — niezależnie od sposobu, w jaki zareagowali na to muzułmanie na całym świecie oraz od politycznego podłoża tych protestów — było czynem nierozsądnym. Natomiast przedrukowywanie z premedytacją tych rysunków przez wysokonakładową prasę świata zachodniego już po rozpętaniu się awantury było aktem żałosnej głupoty. Redaktorzy tych gazet przedstawiali go jako gest solidarności z duńskimi kolegami w imię wolności słowa, zagrożonej szantażem ze strony islamskich radykałów. W rzeczywistości zachowali się jak przysłowiowe dziecko, które na złość babci odmroziło sobie uszy. Wątpliwym działaniem na rzecz wolności słowa jest bowiem obrażanie czyjejkolwiek wiary, i to w jej istocie. Dla muzułmanów już samo przedstawianie postaci Proroka jest z zasady bluźnierstwem, a prezentowanie go w sposób szyderczy jest bluźnierstwem podwójnym. Powinni o tym wiedzieć wszyscy redaktorzy szanujących się dzienników i tygodników.

Przy okazji dyskusji nad tą sprawą dużo można się było dowiedzieć o tym, jak niektóre media rozumieją pojęcie wolności słowa. Szermuje się tym hasłem, jak gdyby przedstawiało ono jakąś wartość absolutną, ideał sam w sobie. Tymczasem nie ma czegoś takiego jak absolutna wolność słowa. Tak rozumiana wolność szybko przeradza się we własną karykaturę — jak każda inna „wolność” wyrwana z kontekstu i hasająca samopas. Bo ostatecznie nie liczy się wolność słowa, tylko wolność człowieka. Wolne słowo tylko wtedy jest piękną i szlachetną ideą, za którą warto walczyć, gdy służy tej nadrzędnej wolności.

Drukowanie bluźnierczych karykatur było nie tylko czynem głupim i niegodziwym, ale i wielce niebezpiecznym — wiadomo bowiem, czym kończy się drażnienie muzułmańskich fanatyków. Ataki na ambasady państw zachodnich, palenie i deptanie ich flag, zamieszki w których padają zabici, zastrzelenie księdza w Turcji — to wszystko było efektem nieodpowiedzialnych dziennikarskich prowokacji. I nie chodzi o to, by ustępować przed brutalnością i dzikością. Przed tym nigdy nie należy się uginać, ale też nie należy takich reakcji niepotrzebnie prowokować. Szczególnie wtedy, gdy mają globalny zasięg.

Słyszy się głosy mówiące, że muzułmanie — aczkolwiek nie akceptujemy gwałtownego charakteru ich protestów — mogą być dla nas wzorem postępowania, gdy poniża się symbole chrześcijaństwa. To prawda, w podobnych sytuacjach często brakuje nam zdecydowania i jednoznaczności. Często boimy się wyrazić swego oburzenia lub wstydzimy się go, bo nie chcemy, by otoczenie wzięło nas za doktrynerów i fanatyków. Często też po prostu nie wiemy, czy jakaś wypowiedź, rysunek albo film to „już” bluźnierstwo czy „jeszcze” intelektualny paradoks lub artystyczne poszukiwanie.

Powszechność tego ostatniego problemu świadczy o ślepym zaułku, w jakim znalazła się nasza kultura. Nie umiemy odczytywać sensu znaków. Sytuacja muzułmanów jest znacznie prostsza, chociażby przez bezwzględny zakaz tworzenia ludzkich postaci w kontekście religijnym. My nie mówimy, co można, a czego nie wolno, pamiętając o twórczej wartości poszukiwania i wątpliwości — także w religii. Jednak ceniona przez nas cnota poszukiwania, podobnie jak cnota wolności słowa, jakby zerwała się z uwięzi. Straciliśmy nad nią kontrolę i nie wiemy nawet, czego mielibyśmy szukać.

1 2 następna strona

Dialog chrześcijańsko-muzułmański

Jacek Borkowicz

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?