Czytelnia

Modlitwa

Psychologia a duchowość

Michał Płoski, Wpisani w literę taw, WIĘŹ 2008 nr 2-3.

Krzyż, na którym poniósł śmierć Pan Jezus, był wykonany z sosny, a więc niech ta ikona będzie namalowana na sosnowym drewnie, przy jej dużych rozmiarach nierówności gruntu nie będą miały znaczenia — zdecydowałem. Przydźwigałem ciężkie parapety do domu i od razu przystąpiłem do pracy. Gdy ramiona krzyża były już sklejone, zadzwonił telefon. Znów rozmawialiśmy o Hansie-Uno. Chory zachowywał ciągle pełną świadomość, ba —poczucie humoru, które kontrastowało z jego skrajnie wycieńczonym ciałem. Jędrek, z wykształcenia artysta grafik, poznał Hansa, ilustrując jego książki popularnonaukowe. Przygotowując jedną z publikacji, Hans-Uno wiele rozmawiał z moim bratem na temat współczesnej astrofizyki, pytań dotyczących początku, kosmosu i procesów w nim zachodzących. Zaprzyjaźnili się. Dowcipne rysunki mojego brata dobrze korespondowały z lekko napisanym i ciekawym tekstem. Teraz, w trudnych okolicznościach, Hans również starał się zaskakiwać swego przyjaciela. Tego dnia przyjął Jędrka przebrany w kurtkę znanego szwedzkiego pilota, którą przynieśli mu koledzy z aeroklubu. Hans-Uno uprawiał sportowe lotnictwo. Był pogodny, przygotowany na ostatni lot. Nocami nie mógł spać. Prosił, aby pielęgniarki wkładały go do wanny — zapewne w wodzie łatwiej było mu się poruszać — i słuchał muzyki Bacha.

W hospicjum jest rodzaj niewielkiego atrium, w którym znajduje się japoński ogród. Jędrek zabierał ze sobą papier i akwarele, którymi posługuje się w mistrzowski sposób. Siadał w owym ogródku i zachowując stylistykę Dalekiego Wschodu, malował kwiaty i rośliny. W tym czasie Hans, usadowiony w fotelu, obserwował go przez okno. Wkrótce akwarele Jędrka wypełniły ścianę pokoju Hansa i pojawiły się w salach innych pacjentów. Brat mówił mi, że nigdy wcześniej nie odczuwał z taką intensywnością sensu swojej pracy i akceptacji, jakiej udzielała mu ta szczególna i publiczność — pacjenci hospicjum. Jego akwarele nacechowane są uważną obserwacją, skupieniem i swobodą ruchów pędzla; zatrzymują chwilę, kwiaty i rośliny pozostają żywe.

Wtedy na Świętym Krzyżu towarzyszyłem buddyjskiemu mnichowi. Gdy ojciec Karol wyjął z relikwiarza cząstkę krzyża, roszi Jakusho Kwong złożył ręce i pokłonił się głęboko.

Teraz sosnowy krzyż o wymiarach człowieka leżał przede mną. Zanurzyłem w roztworze kleju białe płótno (najlepsze do tego celu jest sprane prześcieradło) i rozpostarłem niczym całun na krzyżu. Potrzeba doby, aby klej całkowicie wysechł. Trzeba czekać.

*

Nakładałem grunt, a potem wyrównywałem go szpachlą i ściernym papierem. Na wygładzonej powierzchni narysowałem postać Chrystusa, wpisaną w literę taw, ostatnią literę alfabetu hebrajskiego. Krzyż zamyka dawne przymierze i otwiera nowe — przymierze Paschalnego Baranka, którym jest Jezus Chrystusa. Starałem się, aby Jego wizerunek wyrażał pokorę, łagodność. Na niektórych ikonach jest przedstawiany jako silny mężczyzna, zwyciężający na krzyżu. Ja jednak wolałem inspirować się wizerunkiem z osiemnastowiecznej rosyjskiej ikony. Ciało Pana Jezusa jest tu delikatne, słabe, zastygłe w śmiertelnej ciszy. Tylko ramiona, rozciągnięte na całą długość, wydają się przyzywać — w pokornym geście bezbronnego człowieka.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 następna strona

Modlitwa

Psychologia a duchowość

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?