Czytelnia

Monika Waluś

Monika Waluś

Wszyscy jesteśmy adoptowani

Byłem dzieckiem opuszczonym
i staliście się dla Mnie rodziną
. Byłem dzieckiem osieroconym,
a adoptowaliście Mnie,
wychowując jak własne dziecię.

(Jan Paweł II, List do rodzin)

Możliwość adopcji czy rodziny zastępczej traktowana jest zazwyczaj jako rozwiązanie problemów dzieci z domów dziecka, czasem jako zaleczenie ran małżeństw bezdzietnych lub singli. Wcale nie tak rzadkie jest też przekonanie, że dzieci do adopcji jest za mało w stosunku do osób pragnących je przyjąć. Z pewnością są to bardzo poważne problemy, jednak adopcja to nie tylko zaspokojenie potrzeb jednej lub drugiej strony, czy problem społeczny. Adopcja to… zaproszenie Jezusa, o ile bierzemy Jego słowa poważnie. To rodzaj pewnego powołania, do którego jest wezwanych wielu, bynajmniej niekoniecznie bezdzietnych. Przywilej adopcji – przyjęcia dziecka w Jego imię, tak jak chciał – to prezent od samego Boga. Zgodnie z obietnicą Jezusa – kto przyjmuje dziecko w Jego imię, Jego samego przyjmuje.

JAK BOLI TEN BÓL

Adopcja czy rodzina zastępcza to drogi ku Bogu i z Nim samym. Drogi niełatwe, znaczone cierpieniem. Jak boli dziecko świadomość, że rodzice nie uznali go za ważną osobę, a bycia razem nie uważali za cenne? Nawet jeśli wydarzy się cud i zostanie adoptowane, nie zawsze jest to wyłącznie pozytywne doświadczenie. Dziecku trudno może być uwierzyć, że jest kochane przez swych nowych rodziców, zwłaszcza jeśli może przypuszczać, że gdyby mogli oni mieć dziecko rodzone, być może w ogóle nie pomyśleliby o adopcji. Nie jest dobrze czuć się produktem zastępczym.

Rodzice adopcyjni również wiele mają do zniesienia, także od otoczenia, które zazwyczaj czuje się wezwane do wygłaszania „życzliwych” uwag o charakterze wyroczni. Wiele cierpi też matka, która oddaje dziecko do adopcji – brak akceptacji ciąży i wysiłek jej donoszenia, który kończy się dramatycznym oddaniem dziecka, najczęściej także brak wsparcia ze strony ojca dziecka. Do tego postawa otoczenia, któremu łatwiej się gorszyć niż pomagać.

Wśród osób potępiających kobiety oddające dzieci do adopcji nie ma rodzin adopcyjnych. Właśnie ci, którzy przyjmują trudy wychowania oddanych dzieci, nieraz krzyż różnych chorób czy obciążeń, będą obrońcami kobiet, mówiąc: Jak dobrze, że te dzieci urodziły! Na oskarżenia nie mają też czasu pracownicy ośrodków adopcyjnych, bo są zbyt zajęci szukaniem rodzin, które przyjmą dziecko do swego życia. Oskarżają ci, którzy sami ciężarów nie noszą…

Jest też cierpienie par bezdzietnych. Ile ich jest w Polsce? Nie wiadomo, niektórzy mówią o 20%, inni o 25 %, a więc ¼ małżeństw. Część spośród tych, którzy będą ślubować przed ołtarzem, że są gotowi z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym ich Bóg obdarzy, mogą mieć trudności z poczęciem dzieci. Być może byłoby dobrze na naukach przedmałżeńskich wspomnieć choć raz, że istnieje prawdopodobieństwo, iż ten Boży dar może oznaczać przysposobienie dziecka….

Otoczenie zazwyczaj nie ułatwia życia małżonkom nie mogącym doczekać się potomstwa. Pomówienia, złośliwe uwagi, czasem straszne sugestie rodziny, w stylu wymiany małżonka, by teściowie mogli doczekać się wnuka… Jednak według nauki Kościoła o wartości małżeństwa ani o jego sensie wcale nie stanowi urodzenie się dzieci.

1 2 3 4 5 6 następna strona

Monika Waluś

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?