Czytelnia

Psychologia a duchowość

Tomasz Wiścicki

Wszystkie nasze zdrady

Z Jackiem Prusakiem SJ rozmawia Tomasz Wiścicki

Tomasz Wiścicki: Słowo „zdrada” najczęściej kojarzy nam się z czynem bardzo poważnym — tak bardzo, że większość ludzi nigdy go zapewne nie popełni. To słowo odsyła do rzeczywistości pełnej grozy, która — jak się wydaje — zdecydowanej większości z nas bezpośrednio nie dotyczy. Co to właściwie jest zdrada i czy rzeczywiście jest taka rzadka?

Jacek Prusak SJ: Jeśli zdefiniuje się zdradę jako jakąkolwiek formę sprzeniewierzenia się jakiemuś zobowiązaniu, to wtedy to pojęcie można rozciągnąć na wiele sytuacji. Najczęściej myślimy o zdradzie bliskiej osoby — żony czy męża, czasami o zdradzie grupy, wspólnoty, do której przynależymy, na przykład ojczyzny. Mówimy także o zdradzie samego siebie, kiedy nie udało się nam być wiernym własnym przekonaniom czy celom, jakie sobie wyznaczyliśmy, kiedy na przykład zdradziłem siebie, bo powróciłem do palenie papierosów, chociaż uroczyście sobie obiecałem, że nie wezmę ich już więcej do ust. Są więc zdrady i zdrady. To nie jest żaden relatywizm — istnieją różne formy tego sprzeniewierzenia się, różny stopień świadomości i odpowiedzialności. „Groza” zdrady, o jakiej Pan mówi, polega na odkryciu, że osoba, której się zaufało, która dawała poczucie bezpieczeństwa, zawiodła. Ktoś dotąd bardzo bliski stał się obcy, groźny, niewiarygodny — dewastacji uległ wspólnie budowany dotąd świat.

Nie znam wprawdzie żadnych badań na ten temat, ale myślę, że gdyby zapytać, co się ludziom kojarzy ze słowem „zdrada”, odpowiedzi dotyczyłyby przede wszystkim zdrady małżeńskiej, rozumianej w sensie seksualnym.

— Według socjobiologów, zdrada to kwestia ewolucji. W tej perspektywie niewierność jest korzystna, bo prowadzi do urozmaicenia genetycznego, co doskonali przyszłe pokolenia. Zgadzam się jednak z opinią pewnej znanej terapeutki, która powiedziała kiedyś: „Niech ewolucja robi, co musi, ale niekoniecznie w naszych małżeństwach”. Zdrada wśród ludzi jest o wiele bardziej złożonym zjawiskiem niż chcą tego socjobiolodzy. Do zdrady nie dochodzi zwykle z dnia na dzień. Jest ona raczej zwieńczeniem narastającej nudy, braku bliskości i akceptacji. Doświadczeniem wielu terapeutów „podpowiada”, że zdradę może przyśpieszyć pojawienie się drugiego ideału, który trafia w niezaspokojone pragnienia miłości, uznania, zrozumienia. Ukrytym, to znaczy nieświadomym, celem zdrady nie jest oszukanie partnera, jak to sobie często wyobrażamy, lecz próba emancypacji.

Dlaczego ludzie zdradzają?

— Zależy, o jakich zdradach myślimy. Zdrada zdradzie naprawdę nierówna. U pewnego typu mężczyzn zdrada przejawiająca się w posiadaniu kochanki ma służyć podtrzymaniu stałego związku. W ich psychice króluje niepodzielnie obraz symbiotycznej matki. Gdy kontakt z prawdziwą matką się skończył, szukają oni podobnie opiekuńczej i poświęcającej się osoby. Chcą z nią odczuwać symbiotyczną bliskość na ściśle zdefiniowanych przez siebie warunkach. Z „matką-żoną” jednak nie można uprawiać seksu. Stąd szukają drugiej kobiety. To jest tak zwany „klasyczny trójkąt” małżeński. Inną postacią zdrady jest chroniczny donżuanizm: żadna kobieta nie może dorównać matce, stąd mężczyzna nie ma zamiaru wejść w stałe relacje — kobiety istnieją tylko po to, żeby dostarczać mu gratyfikacji seksualnej. Z drugiej strony zdrada może być przeżywana jako świadoma gra jednego lub obojga małżonków. Wtedy jest to wygodna forma życia, rzekomo dobra dla obu stron. Ale czy taka świadoma gra w zdradę to jest jeszcze małżeństwo?

1 2 3 4 5 następna strona

Psychologia a duchowość

Tomasz Wiścicki

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?