Czytelnia

Historia

Polacy - Niemcy

Z Niemcami po Jedwabnem, Dyskutują: Marek A. Cichocki, Jan M. Piskorski, Thomas Urban, Klaus Ziemer, WIĘŹ 2006 nr 5.

Jeśli weźmiemy do ręki poważną historiografię niemiecką, również zauważymy zmianę percepcji II wojny światowej. To Wojciech Pięciak napisał, że na samym początku było zainteresowanie Niemcami-sprawcami, potem ofiarami Niemców, a teraz samymi Niemcami jako ofiarami. Ale nie ma w tym żadnego politycznego kontekstu. Jest to po prostu odkrycie, że w II wojnie światowej wielu Niemców także było ofiarami i że o nich również powinniśmy pamiętać. A co najważniejsze, żaden poważny autor książki o ofiarach niemieckich nie podważa prawdy, że to Niemcy byli agresorami i że na samym początku wojny były zbrodnie niemieckie.

T. Urban: Nie zgadzam się z bardzo popularną w Polsce tezą, że Niemcy całkiem zmieniają interpretację wojny. Podczas obchodów sześćdziesiątej rocznicy zakończenia wojny odwiedziłem największą księgarnię w Berlinie, wszedłem do działu historii i przejrzałem około trzydziestu książek na temat 1945 roku. W żadnej z nich nie kwestionowano tezy, że rok 1945 jest konsekwencją roku 1939. Mogę zacytować podtytuł bestsellera „Wypędzeni” o nakładzie 200 tysięcy egzemplarzy: „Ostatnie ofiary Hitlera”. Nie Benesza, Bieruta czy Armii Czerwonej…

W ciągu ostatnich czterech lat brałem udział w więcej niż pięćdziesięciu dyskusjach w Polsce i w Niemczech, poświęconych Centrum przeciwko Wypędzeniom. W Polsce patrzono na problem mniej więcej tak: ta straszna pani Steinbach chce pisać historię od nowa. W Niemczech były zupełnie inne pytania i inne dyskusje. Tylko marginalne środowiska kwestionują tam tezę, że wypędzenie jest konsekwencją wojny rozpętanej przez Niemców. Dla ogółu Niemców nie podlega to dyskusji. Za wojnę Niemcy ponieśli odpowiedzialność, za nią płacili – zapłacili ziemią, akceptowali odszkodowania. Z jej powodu prezydent i kanclerz prosili o przebaczenie. Ale jednocześnie czuje się, szczególnie w młodym pokoleniu, że to jest zamknięty rozdział historii. Pokolenie studentów w Niemczech ma już do niego prawie bezemocjonalny stosunek. Także do wypędzenia.

Faszyzm, III Rzesza, Auschwitz – to wszystko razem powodowało załamanie własnego obrazu historii u Niemców. A to znaczy, że 1945 rok jest we własnym niemieckim wizerunku rokiem zerowym. Natomiast w Polsce jest zupełnie inaczej. Tu nie ma załamania obrazu historycznego, bo to jest jedna ciągłość: od Mieszka I do Jana Pawła II.

Ciekawe, że mówiąc o polskiej historii, pan Cichocki używa formy „my” – „co my przeżyliśmy”. Polacy identyfikują się z tym słowem „my”, co jest absolutnie zrozumiałe jako element ich samoidentyfikacji. Polacy identyfikują się przez ciągłość historyczną, także poprzez los Polaków w wojnie. A to oznacza na ogół utożsamienie się z ofiarami. Ale drugie pokolenie, wyrosłe po wojnie w Niemczech, nie identyfikuje się ze sprawcami, z pokoleniem dziadków. Oni mówią: tak, tak było i Niemcy jako całość, jako państwo, jako społeczeństwo powinni byli ponieść za to odpowiedzialność. Ale my wyciągnęliśmy wnioski z historii. I my, prawdę mówiąc, jesteśmy w porządku. I tutaj nasza wzajemna komunikacja przestaje funkcjonować.

Mogę dać jeszcze przykład debaty o antysemityzmie w Polsce. Wiadomo, że jest to jeden z ulubionych tematów publicystyki niemieckiej, bo redukuje on winę Niemców. Co ten temat znaczy dla młodego pokolenia w Niemczech? W większości podziela ono powszechnie akceptowane przekonanie, że Niemcy powinni walczyć z antysemityzmem. Młodzi czują to tak, że to oni mają zakończyć proces ulepszenia narodu niemieckiego, który rozpoczął się po godzinie zero, czyli po 1945 roku. Oni czują nawet moralne prawo do wytykania antysemityzmu wszystkim innym, także Polakom, co oczywiście doprowadza Polaków do szału.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 następna strona

Historia

Polacy - Niemcy

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?