Czytelnia

Tomasz Wiścicki

Tomasz Wiścicki, Zabłąkani w wolności, WIĘŹ 2003 nr 11.

Charakterystyczne, że zdarzają się przypadki, kiedy do pracy w parafiach imigranckich kierowani są przez kościelną zwierzchność świeccy pracownicy duszpasterscy, nie zważając na protesty zainteresowanych, którzy chcą mieć księdza i Mszę. Owszem, zapewnienie księdza wszystkim chętnym nie jest łatwe, jednak wyraźna potrzeba kapłana, silniejsza u imigrantów niż u rdzennych Holendrów, u osób decydujących o obsadzie parafii często nie spotyka się ze zrozumieniem: przecież świecki może zrobić prawie wszystko to, co ksiądz.

Chrześcijaństwo z filarami i bez nich

Kościół katolicki zajmuje w Holandii miejsce specyficzne. Wobec podziałów w protestantyzmie jest on największym pojedynczym Kościołem w tym kraju, jednak kultura holenderska zbudowana została na podstawach protestanckich, wręcz w opozycji do katolicyzmu.

Po reformacji i wyzwoleniu się Holendrów spod władzy „arcykatolickiej” Hiszpanii Kościół katolicki był przez prawie trzysta lat formalnie zakazany. Faktycznie był tolerowany — nie można było np. budować kościołów, których przeznaczenie było widoczne z zewnątrz, ale modlitwy w budynkach nierzucających się w oczy odbywały się w zasadzie bez przeszkód. Katolicy wyszli na powierzchnię 150 lat temu i odtąd poświęcili się przede wszystkim tworzeniu struktur, niezbędnych do przetrwania w protestanckim, niechętnym katolicyzmowi, a przy tym świetnie zorganizowanym społeczeństwie.

Zaowocowało to systemem tzw. filarów — sieci organizacji, dzielącej społeczeństwa według klucza wyznaniowego. Kościół katolicki — podobnie zresztą, jak i protestancki — był dla wiernych przede wszystkim ośrodkiem organizacji społecznej świata, w którym żyli — od kołyski aż po grób. W takich warunkach budowanie kościelnej świadomości wiernych, skupionej przede wszystkim na samej wierze i jej przeżyciu, osobowym kontakcie z Bogiem — schodziło na plan dalszy.

Bezsprzecznie wielką rolę w osłabieniu wyznaniowych podziałów odegrała okupacja. W ruchu oporu przeciw Niemcom spotkali się ludzie różnych wyznań i przekonań, którym nieprzenikalne filary wcześniej uniemożliwiałyby wszelki kontakt. Właśnie w wyniku okupacji dotychczasowa oczywistość utrwalonych podziałów została powszechnie zakwestionowana.

Stanisław Kruszyński — diakon, Polak mieszkający w Holandii od kilkunastu lat i pełniący niezwykle ważną funkcję szefa duszpasterstwa imigrantów w całym kraju — wysuwa hipotezę, że do upadku filarów przyczyniła się też powojenna industrializacja. To wtedy duże grupy młodych ludzi płci obojga zostały wyrwane z dotychczasowych lokalnych wspólnot i pojechały do pracy w wielkich stalowniach czy zakładach włókienniczych. Kościoły nie bardzo potrafiły pójść za nimi, co było kolejnym krokiem ku zakwestionowaniu tradycyjnego, ustabilizowanego, religijnie podzielonego społeczeństwa.

Kiedy w latach sześćdziesiątych system filarów zawalił się w końcu z trzaskiem — Kościół nie poszedł jednak w głąb. Uwagę znów poświęcono strukturom, tyle że nie miały być to już struktury organizujące życie jednostki, ale — umożliwiające wyjście „w świat”, uczestnictwo w gwałtownych jego przemianach i nadawanie im tonu, który wydawał się zgodny z duchem czasu. Powstał z tego ruch na rzecz przemiany świata i Kościoła, nie powstał natomiast — aż do dzisiaj — ruch duchowego odrodzenia. Nowe ruchy, takie jak neokatechumenat, dotychczas niespecjalnie się przyjmują w Holandii.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 następna strona

Tomasz Wiścicki

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?