Czytelnia

Mistyka i erotyka

Bartłomiej Dobroczyński, Żadnej rewolucji nie było, WIĘŹ 2008 nr 7-8.

Podsumowując ten wątek: mimo naskórkowej wszechobecności seksu i erotyki w życiu społecznym — nadal w jego rozumieniu i wartościowaniu przeważa widzenie tradycyjne: z pola semantycznego pojęcia seksualności, wcale nie zniknęły pojęcia obsceny, rozpusty, występku, grzeszności; szczególnie w kontekście jej mniej konwencjonalnych form (mniejszości seksualne, konkubinat, nowe formy współżycia w rodzaju LAT — living apart together). Nadal kobieta nie może sobie pozwolić na tyle samo co mężczyzna, zaś politycy i Kościół dążą do tego, aby seksualność była poddana stałej kontroli i wyraźnemu wartościowaniu. Tak było „zawsze” — więc o żadnej rewolcie nie ma mowy

Ad. 2. Umberto Eco, bodajże w „Imieniu róży”, przytacza średniowieczną modlitwę „Matko, która poczęłaś bez grzechu, naucz nas jak grzeszyć bez poczęcia” — co prowadzi w samo sedno tego, czym ewentualnie miałaby być rewolucja seksualna. Bowiem największym wyzwaniem dla ludzkiej seksualności od najdawniejszych czasów była płodność, która tylko w społecznościach plemiennych była do pewnego stopnia kontrolowana (zależność owulacji i faz księżyca). W industrialnej kulturze Zachodu — stała się poważnym problemem.

A zatem ten aspekt rewolucji seksualnej, to kwestia: (a) powszechności (i to pozytywnie ocenianej!) edukacji seksualnej, (b) ogólnej dostępności antykoncepcji oraz (c) materialnej i duchowej niezależności kobiet (które dawniej musiały, chcąc czy nie chcąc, podejmować życie płciowe — czy to w ramach małżeństwa, czy prostytucji — z ekonomicznej konieczności: same z siebie nie dysponowały bowiem wykształceniem, pracą, pieniędzmi). Pozostawiam każdemu do rozważenia we własnym sumieniu odpowiedź na pytanie, czy te czynniki są spełnione w Polsce w wystarczającym stopniu, aby można było mówić o „rewolucji”. Moim zdaniem, fakty wskazują na coś wręcz przeciwnego: edukacja seksualna jest przedmiotem ostrej batalii ideologicznej, kwestie refundacji antykoncepcji oraz dostępności aborcji powracają co chwila do dyskursu społecznego (co oznacza tyle tylko, że nadal nie są w zadowalający sposób rozwiązane), kobiety są na rynku pracy dyskryminowane na różne sposoby. I nadal osoby żyjące samotnie (zwłaszcza kobiety) są traktowane jako coś gorszego i niezrozumiałego.

Obrazu tego wcale nie zmienia fakt, że w dużych miastach istnieje dobrze wykształcona oraz aktywna zawodowo grupa kobiet, których te problemy poniekąd nie dotyczą. Znakomita większość jest w stanie całkowicie przedrewolucyjnym, na co wskazuje niemalejąca ilość ciąż wśród nastolatek, spora liczba porzuceń noworodków, zagęszczenie pensjonariuszy w domach dziecka i przemoc seksualna w rodzinach (to przecież druga strona „rewolucji seksualnej”).

Ad 3. I wreszcie na koniec wszechobecność seksu — jako argument na rzecz tezy o braku rewolucji. Ten aspekt, jako paradoksalny, wymaga wyjaśnienia. Niezdrowe zainteresowanie seksem jest, moim zdaniem, wynikiem w gruncie rzeczy stale istniejącej represji w tym zakresie i braku społecznie akceptowanej jego dostępności. Bowiem fakt, że istnieją agencje towarzyskie, nie oznacza przecież wcale, iż ich klient/klientka będą się cieszyć specjalnym szacunkiem, wręcz przeciwnie — osoba publiczna przyłapana na takiej aktywności będzie miała poważne problemy. Z tego braku dostępności rodzi się np. turystyka seksualna czy ogromna liczba przestępstw o tym charakterze.

poprzednia strona 1 2 3 następna strona

Mistyka i erotyka

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?