Czytelnia

Sławomir Jacek Żurek

Sławomir Jacek Żurek

Żołnierz Mesjasza

„Sługa Mesjasza. Z ks. Grzegorzem Pawłowskim — Jakubem Herszem Grinerem rozmawia Lucyna Montusiewicz”, Gaudium, Lublin 2005, s. 171.

Przed kilkoma laty ukazała się ważna dla dialogu chrześcijańsko-żydowskiego książka Romualda Jakuba Wekslera-Waszkinela „Błogosławiony Bóg Izraela” (Lublin 2000; wydanie drugie: „Zgłębiając tajemnicę Kościoła...”, Kraków 2003), będąca w swej najgłębszej istocie osobistym świadectwem katolickiego księdza, który mając prawie czterdzieści lat dowiedział się o swoich żydowskich korzeniach. Bardzo podobny charakter ma opowieść innego duchownego związanego z Lublinem, a będącego dzieckiem Holokaustu.

Książkę „Sługa Mesjasza” trzeba czytać przynajmniej w kilku kontekstach. Po pierwsze, jest to opowieść snuta z perspektywy ocalonego z Zagłady żydowskiego chłopca, w której to opowieści centralnym miejscem akcji jest przedwojenna, a przede wszystkim okupacyjna Lubelszczyzna, mała ojczyzna Żydów polskich — miejsce ich serdecznego zadomowienia, potem męki, a wreszcie wiecznego spoczynku. Po drugie, rozmowa ta stanowi ważką relację z życia polskiego duchowieństwa w epoce stalinowskiej i gomułkowskiej, wraz z licznymi prześladowaniami, doświadczanymi w tych latach ze strony władzy komunistycznej. Wtedy to — paradoksalnie — dochodzi do osobistego spotkania Jakuba-Grzegorza z Jezusem. Po trzecie, jest to świadectwo żyjącego poza krajem polskiego kapłana, pracującego w Jaffie wśród izraelskiej Polonii oraz w szczególnym środowisku katolików narodowości żydowskiej, a także kościelnych wspólnot języka hebrajskiego.

Wymienione konteksty wyznaczają chronologię opowieści ks. Pawłowskiego. Cztery pierwsze rozdziały stawiają przed oczami czytelnika świat żydowski w czasach jego przedwojennej świetności, a później jego powolną anihilację, aż po ostateczne zniknięcie. Część następna to relacja o drodze do prezbiteratu, prowadzącej poprzez osobiste, dziecięce (jakże spontaniczne i naturalne) spotkanie ze Zbawicielem, czego owocem było przyjęcie chrztu. Uroczystość odbyła się w domu dziecka, a matką chrzestną została sama kierowniczka tej placówki.

Ks. Pawłowski wspomina: Miałem na sobie nowy garniturek z kokardką na piersi, sam odpowiadałem na pytania podczas liturgii. Chrzest odbył się rano, w dzień powszedni, podczas mszy świętej. Obecni w kościele przyglądali mi się z zainteresowaniem, ponieważ było to wydarzenie niecodzienne, chrzczono 14-letniego chłopca. Ta sytuacja bardzo mnie peszyła. Zostałem chrześcijaninem, zapisano mnie w parafialnej „Księdze chrztów” pod numerem 140. Wkrótce z grupą dzieci przystąpiłem do pierwszej spowiedzi i do pierwszej komunii świętej. Czułem wewnętrzną radość i spokój.

Dziecięca, neoficka wiara szybko została poddana próbie i weryfikacji, o co w świecie stalinowskim nie było trudno. Grzegorz Pawłowski nie pozwolił na propagandowej masówce źle mówić o księżach, Kościele, papieżu i stanął w ich obronie. Wkrótce znalazł się jako przesłuchiwany w Urzędzie Bezpieczeństwa, gdzie próbowano go zaszantażować, grożąc, że nie skończy szkoły, jeśli nie zacznie donosić o tym, co dzieje się w domu dziecka. Stanowczo odmówił. Mimo zastraszenia ze strony ubeków, gimnazjum skończył bez przeszkód.

1 2 3 następna strona

Sławomir Jacek Żurek

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?