Czytelnia

Dialog chrześcijańsko-żydowski

Polacy - Żydzi

Zbigniew Nosowski

Żyd i człowiek, z Władysławem Bartoszewskim rozmawia Zbigniew Nosowski, WIĘŹ 2011 nr 7.

Zastanawiam się nad wkładem polskich uczonych w badanie tzw. sprawy żydowskiej w XIX i XX wieku — zwłaszcza na naszych ziemiach, w Europie Środkowo-Wschodniej, jeszcze przed 1917 rokiem, bez wpływów komunizmu i hitleryzmu, a także później — i nie widzę jakichś wielkich zaniedbań w pisaniu i mówieniu na ten temat. Zwłaszcza polscy uczeni w wolnym kraju po 1989 roku zrobili naprawdę bardzo dużo.

W ostatnich miesiącach wielokrotnie stawiano pytanie o specyfikę postawy Polaków wobec Żydów w czasie wojny. Mówiono też o nowych punktach widzenia. To bardzo ważne, byle nie zniekształcano faktów.

Nosowski
Wydaje mi się, że ludzie dobrej woli — czytając Grossa, Barbarę Engelking czy Jana Grabowskiego — nie kwestionują faktów wydawania, rabowania czy mordowania Żydów przez Polaków. Spór może się toczyć o interpretację tych faktów. Wspomniani autorzy patrzą na te postawy w kontekście nie ówczesnego czasu w ogóle, lecz przede wszystkim w kontekście relacji polsko-żydowskich. W ten sposób tłem, które wyjaśnia owe haniebne postawy, staje się antysemityzm. Jak Pan patrzy na tę kwestię?

Bartoszewski
Gdy o tym słyszę, to przychodzą mi do głowy analogiczne sytuacje niedotyczące Żydów i pytania, na które nie mam gotowych odpowiedzi. Dlaczego w 1944 roku po bezprzykładnej i jedynej w Europie tragedii zagłady Warszawy (nie było drugiej stolicy, która uległaby w takim procencie zniszczeniu) te części miasta, które ocalały, podlegały rabunkom? I kto wtedy rabował Warszawę? Kto przyjeżdżał furmankami? Kto zabierał rzeczy z mieszkań? Skąd wzięły się powojenne procesy za wcześniejsze podobne rabunki w czasie wojny? Choćby proces popularnej aktorki Marii Malickiej, która przez swoje znajomości wynajmowała niemiecki samochód, którym przyjeżdżała spod Warszawy i wywoziła z miasta nie swoje rzeczy i meble. A ciekawe, na czym bogacili się ludzie mieszkający dokoła Warszawy? Oni wynosili ze stolicy rzeczy po akowcach i ich rodzinach! Po zamordowanych, poległych, wygnanych!

Nierdzenni warszawiacy tego nie muszą wiedzieć, ale każdy historyk Warszawy wie, że niektóre dzielnice, jak Żoliborz czy Mokotów, były zniszczone w nie więcej niż 40%. Tam były dobrze zagospodarowane, inteligenckie bloki i mieszkania pełne wartościowych rzeczy. Niemcy, owszem, podpalali te bloki, ale zanim oni je podpalili, to je rabowano. I czynili to nie tylko Niemcy. Rabowali także obywatele polscy. Ochrzczeni. Bynajmniej nie męty społeczne.

To zresztą ogólnoludzka cecha. Dlaczego w Nowym Orleanie po tragicznej klęsce powodzi policja amerykańska dostała pozwolenie strzelania bez ostrzeżenia do wszystkich, którzy poruszają się w domach osób ewakuowanych? Bo rabowano! Bo sąsiedzi rabowali sąsiadów. A dlaczego i u nas w ostatnich przypadkach powodzi wielu ludzi tak kurczowo trzymało się swoich domów, dopóki byli sąsiedzi? Z powodu przywiązania do tego budynku? Nie, oni się bali o swoje mienie! Bali się rabunku. Nie z rąk jakichś „obcych” — Żydów, Turków, Rosjan, Ukraińców, Litwinów czy Niemców, lecz z rąk zapewne ochrzczonych chrześcijan, którzy na pewno posyłali dzieci do Pierwszej Komunii.

Gazety warszawskie, zwłaszcza „Życie Warszawy”, zamieszczały w pierwszych latach powojennych, mniej więcej 1945—1948, takie drobne wiadomości, gdzie pisano o pladze band wokół Pawiaka, które przesiewały popioły i rabowały, co się dało. A w pobliżu Pawiaka było miejsce egzekucji zbiorowych i miejsce spalania zwłok z egzekucji ulicznych uczestników walk o niepodległość.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 następna strona

Dialog chrześcijańsko-żydowski

Polacy - Żydzi

Zbigniew Nosowski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?