Czytelnia

Dialog chrześcijańsko-żydowski

Polacy - Żydzi

Zbigniew Nosowski

Żyd i człowiek, z Władysławem Bartoszewskim rozmawia Zbigniew Nosowski, WIĘŹ 2011 nr 7.

Nosowski
Wiadomo, że postawą dominującą arytmetycznie była bierność. Tylko jak interpretować bierność? Czy to milcząca solidarność z ofiarami, czy może milcząca radość, że dobrze im tak?

Bartoszewski
Czy to w ogóle była jakaś solidarność? Najważniejszymi uczuciami były lęk i groza. A jak interpretować bierność? Na ile była stymulowana przez złą wolę? Na ile kształtowała świadomość tajna prasa, która pisała, że po Żydach przyjdzie kolej na nas? Na te pytania nie sposób udzielić jednoznacznej odpowiedzi.

Nosowski
A na ile dostrzegano wówczas podobieństwo losu Żydów i Polaków — że jedni i drudzy są ofiarami Niemców — na ile zaś różnice: że Żydzi są bardziej ofiarami, bo Żyd jest skazany na śmierć, a Polak „tylko” zagrożony śmiercią? Czy i kiedy pojawiła się taka świadomość?

Bartoszewski
Najpierw musiała w tym celu zaistnieć świadomość, że Żydzi są nieuchronnie skazani na śmierć. Ona pojawiła się dość szybko w wysoko kwalifikowanych instancjach polskiego podziemia po działaniach, wskutek których kilkaset tysięcy ludzi, blisko milion osób — Żydzi od Bałtyku do Morza Czarnego oraz elita inteligencji polskiej — zginęło w egzekucjach w ramach ludobójczych działań tzw. Einsatzgruppen w ostatnich miesiącach 1941 roku. Potem były pierwsze transporty do takich miejsc jak Treblinka, Chełmno, Sobibór, Bełżec czy Auschwitz. Stopniowo stało się jasne, w jakim celu są tam wożeni ludzie, choć przecież Niemcy stosowali liczne taktyki unikowe, np. dawali więźniom w wagonach chleb i marmoladę na drogę, aby ci myśleli: „Gdyby chcieli nas zabijać, to po co nam dają chleb z marmoladą?”. Pisze o tym m.in. Marek Edelman. Oczywiście chodziło o to, aby panował spokój.

To są szalenie skomplikowane kwestie moralne. Bo nawet świadomość, że Żydzi zostali przez Niemców skazani na śmierć, mogła rodzić (i rodziła) skrajnie odmienne reakcje. Dla jednych była bodźcem do nadludzkich wysiłków, żeby uratować każde, nawet jedno życie; a innym dawała przyzwolenie na działania haniebne — bo oni i tak zginą, więc po co im te rzeczy, po co im to złoto, po co im kosztowności? Świetnie to opisuje Barbara Engelking. Ktoś potrafił przechowywać Żyda i mówić mu: „Ale daj mi te rzeczy, bo one i tak tobie nie są potrzebne”

Tyle że ja znowu nie byłbym skłonny zbyt łatwo uznawać takich faktów za przejaw antysemityzmu. Wszak znamy, niestety, z polskiej historii i literatury bolesne zjawisko ograbiania trupów na pobojowiskach, ściągania butów także „naszym żołnierzom”. No bo po co mu buty, skoro on nie żyje?

Nosowski
Na pewno wielokrotnie zadawał Pan sobie pytanie, co sprawiało, że jedni zachowywali się tak, a drudzy inaczej; że jedni ulegali propagandzie i uznawali, że Żyd to nie człowiek, a inni jednak widzieli w nim bliźniego?

Bartoszewski
Myślę, że decydowało wychowanie, ukształtowanie sumienia. Bo kluczową kwestią był tu nie tyle kontekst relacji między Żydami a Polakami, ile to, jakim człowiekiem był Polak, który miał przed sobą Żyda.

Z tym, że ja mam nieco spaczone spojrzenie, bo (poza jednym człowiekiem, niestety księdzem katolickim) nie spotkałem wówczas nikogo, kto by uważał, że nie należy pomagać Żydom. Nie spotykałem takich, którzy mieliby mi za złe, że pomagam — ani w mojej rodzinie, ani w otoczeniu, ani wśród znajomych. W mojej rodzinie od dziecka nie słyszałem wypowiedzi antysemickich. Choć chodziłem do endekoidalnej szkoły, to nie uczono mnie niechęci do Żydów. Wśród takich ludzi się obracałem.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 następna strona

Dialog chrześcijańsko-żydowski

Polacy - Żydzi

Zbigniew Nosowski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?