Komentarze

wróć do menu komentarzy

wróć do archiwum

blog Ewy Karabin

Okruchy dnia

blog Ewy Karabin
25 listopada 2010

Teologia miłości na co dzień




Do Bruce’a Marshalla przywiodła mnie Chwała córy królewskiej, o której w bardzo ciepłych słowach napisała w swoich Frywolitkach – felietonach książkowych pisywanych przed laty w „Tygodniku Powszechnym” – Małgorzata Musierowicz. Wystarczył krótki fragment książki, abym z miejsca zakochała się w stylu, jakim ten szkocki pisarz, zafascynowany katolicyzmem konwertyta z prezbiterianizmu, opisywał codzienność życia prostych duchownych i szacownych kardynałów z pierwszej połowy XX w.

Dość długo moja miłość karmiła się jedynie tęsknotą, bo książki Marshalla nie są w Polsce wznawiane i trzeba na nie zapolować w antykwariatach, żeby móc zdobyć własny egzemplarz (nie uznaję książek wypożyczanych z bibliotek, bo konieczność ich zwrócenia po przeczytaniu wydaje mi się zbyt okrutna). Ostatecznie wyszperałam w małej księgarence na Pradze wysłużony egzemplarz z 1955 r. i wyznam wszem wobec, że godziny spędzone na lekturze tej książki były wielką, radosną i inspirującą przygodą.

Kilka tygodni temu udało mi się odnaleźć kolejną książkę Marshalla Ale i oni otrzymali po denarze i przekonałam się, że także w tej książce dominuje jego ciepły, błyskotliwy i dyskretnie ironiczny (ale nie złośliwy!) styl. Czy można nie uśmiechnąć się, czytając: „W roku 1924 spódniczki dziewcząt na placu Marszałka Haiga odsłaniały ich łydki wyżej, niż by to mógł pochwalić sobór Trydencki. Kanonik Litry często o tym rozprawiał i twierdził, że jeśli suknie zostaną skrócone jeszcze bardziej, to albo nastąpi koniec cywilizacji, albo unia schizmatyckich Kościołów”? Jednak nie można dać się zwieść frywolnemu niekiedy tonowi jego opowieści, bo w swojej istocie są one bardzo misternymi traktatami teologicznymi, w których autor nie boi się stawiać celnych, czasem trudnych pytań o kondycję człowieka i świata.

Opisywani przez Marshalla księża nie są intelektualistami ani wielkimi społecznikami, za to są bardzo blisko ewangelicznego chrześcijaństwa miłości bliźniego, noszą w sobie żywą wiarę i wielkie zaufanie do Stwórcy. Uprawiają teologię miłości na co dzień, teologię, do której nie trzeba wielkich słów, choć może prowadzić do wielkich czynów – w czasie pierwszej wojny światowej jeden z Marshallowskich bohaterów, ksiądz Gaston, został wysłany na front: „Tuż przed nim stał młody żołnierz – Niemiec. Młody Niemiec próbował dźgnąć księdza bagnetem, lecz zrobił to tak niezgrabnie, że karabin wyślizgnął mu się z rąk na ziemię. Nim jeszcze pocisk z gwizdem przeciął powietrze, ksiądz zdążył uświadomić sobie, że nie zabije tego niemieckiego chłopca. Nie zabije, przez pamięć tego dnia, gdy klęczał przed biskupem, a biskup kładąc na niego ręce, naznaczył mu duszę znamieniem Boga. Pocisk nadleciał w gwizdem w momencie, gdy ksiądz całą tę rzecz przemyślał do końca”.

W prozie Marshalla ujmuje mnie to, jak bardzo lubi on swoich bohaterów i pełen jest tkliwej wyrozumiałości dla ich śmiesznostek i słabości. Ksiądz Gaston nie osądza swoich parafian ani nie stawia się ponad nimi: „Dama lekkiego prowadzenia, zamieszkująca na piątym piętrze w lokalu z centralnym ogrzewaniem, również okazała wielką uprzejmość księdzu Gastonowi, gdy powracając obładowany zakupami, spotkał ją przy drzwiach windy. Ksiądz nie miał prawa do korzystania z windy, ponieważ mieszkał na szóstym piętrze w pokoju dla służby i płacił bardzo niewielkie komorne. Centralnie ogrzewana dama niecnotliwych obyczajów oświadczyła jednak, że gospodarz z pewnością nie będzie miał księdzu za złe, jeśli pojedzie windą razem z nią. Ksiądz przecież odniósł ciężką ranę na wojnie. Pojechali więc we dwoje windą, która błyskawicznie uniosła ich w górę, a ksiądz Gaston życzył w głębi serca centralnie ogrzewanej damie, by dusza jej po śmierci równie szybko wzleciała do nieba. Dama lekkiego prowadzenia powiedziała, że ksiądz powinien koniecznie poznać jej przyjaciela, który dziwnym zbiegiem okoliczności nosił taką samą brodę jak ksiądz, z pewnością więc znaleźliby wiele wspólnych zainteresowań”.

Książki Marshalla to świetna szkoła życzliwości wobec bliźnich i dystansu wobec siebie, czego sobie i Państwu gorąco życzę.



Ewa Karabin poleca:

Dywiz - pismo katolaickie


Komentarze:



Komentarze niepołączone z portalem Facebook

Komentarz pojawi się po zaakceptowaniu przez moderatora.

archiwum (58)

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?