Czytelnia

Teologia teatru

Anna Karoń-Ostrowska

Anna Karoń-Ostrowska, ?A Kościołem Jego niech się stanie Teatr...? Szkic do teologii teatru Jana Pawła II, WIĘŹ 2007 nr 5.

Kilkakrotnie wracaliśmy z Ojcem Świętym w listach do teologii teatru. Kiedy teraz je przeglądam, okazuje się, że temat ten wracał częściej, niż myślałam, że było to dla Niego jakoś ważne, nie był to tylko, ot tak, na poczekaniu rzucony pomysł. Czułam się jednak wobec niego bezradna. Pochłonęły mnie inne obowiązki zawodowe i rodzinne, istotniejsze, gorętsze wydały się inne tematy. Życie poszło swoją drogą i wątek teologii teatru znikł z naszej korespondencji.

Potem, już po odejściu Jana Pawła, bardzo długo nie byłam w stanie włączyć magnetofonu i odtworzyć tego, co zostało zapisane na taśmie. Redakcyjni koledzy wielokrotnie mnie na to namawiali, ale uparcie odmawiałam. Wyrzuty sumienia jednak pozostały i męczyły mnie coraz bardziej, jak niedotrzymane kiedyś słowo, niespełniona obietnica, grzech zaniechania...

Kiedy odważyłam się wreszcie przesłuchać taśmę, okazało się, że jest ona zapisem długiej, bardzo ważnej rozmowy i że pozwolono mi nagrać ją niemal w całości. Okazało się, że to co powiedział mi wtedy Jan Paweł II o tym, jak rozumie teologię teatru, jest znakomitym drogowskazem zarówno na drodze poszukiwań istoty teatru, jak i refleksji nad życiem samego Karola Wojtyły, drogą Jego powołania. Ten drugi temat, szczerze mówiąc, zawsze intrygował mnie jednak bardziej niż sam teatr jako taki, choć – jak teraz sadzę – drogi życia Karola Wojtyły-Jana Pawła II i drogi teologii teatru (swoiście przez Niego rozumianej) nie da się oddzielić.

Dalsza część tego tekstu nie będzie ścisłym zapisem rozmowy – na to może kiedyś przyjdzie stosowny czas – ale będzie próbą przywołania i zacytowania wypowiedzi Jana Pawła wraz z próbą ich interpretacji, aby naszkicować wizję teologii teatru bliską Papieżowi.

Słowo

Dla idei teologii teatru Jana Pawła II kluczowe było słowo – w jego metafizycznym, a nawet mistycznym wymiarze.

Słowo było czymś najważniejszym w Jego życiu na wielu jego etapach – poczynając od słowa aktorskiego, wypowiadanego, którego uczył się we wczesnej młodości w teatrach Wadowic i Krakowa. Zaczął więc naszą rozmowę od rozumienia słowa: Słowo jest nie tylko dźwiękiem, który się słyszy, ale może też prowadzić do oglądu, do widzenia. Na tym polegał oryginalny wkład Teatru Rapsodycznego, że był to teatr słowa, ale był też jednocześnie teatrem widzenia. Jako przykład Papież podał oglądany przed kilku dniami spektakl „Ja, bez imienia” Danuty Michałowskiej. Mówił, że ta opowieść była jednoczesnym wglądaniem w dramat tej kobiety i Augustyna: Dwie godziny jest na scenie jedna osoba, nic się nie dzieje, a widziałem wszystko. Dramat tej kobiety, dramat Augustyna, dramat epoki…

Teatr, który najbardziej interesował Karola Wojtyłę, był zbudowany na słowie. Ono stanowiło jego największą siłę. Było to słowo, które opisując świat, jakoś go unaoczniało, wskazywało. Moc tego słowa była mocą kreatywną, sprawczą, słowo stawało się czynem. Takiej wizji teatru blisko jest do mistycznych obrazów św. Teresy z Avili i św. Jana od Krzyża, którzy uważali, że słowo modlitwy jest „słowem substancjalnym”. Słowo wypowiedziane zaczyna żyć własnym życiem. Raz wyrażone, ma moc działania między ludźmi, między człowiekiem a Bogiem, ma moc działania w kosmosie. Człowiek, który je wypowiada, traci nad nim kontrolę. Gdy już wydobyło się z jego ust, słowo zaczyna żyć własnym życiem.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 następna strona

Teologia teatru

Anna Karoń-Ostrowska

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?