Czytelnia

Sławomir Jacek Żurek

Sławomir Jacek Żurek, Belferski rachunek sumienia, WIĘŹ 2005 nr 3.

Niestety, nie wszyscy nauczyciele dojrzewają w tak przyspieszonym tempie jak Chętkowski. Większość belfrów, których opisują w pierwszej książce i autor, i jego uczniowie, wydają się obdarzeni mentalnością na poziomie kilkulatka. W ten sposób o szkole nie pisano: o upokorzeniu uczniów, o sadystycznych skłonnościach nauczycieli, o odreagowaniu na dzieciach własnych życiowych frustracji i niepowodzeń. Owszem, mówi się o tym, ale tak wprost nie napisał nikt... I dobrze, że nie są wymienieni z imienia i nazwiska koledzy i koleżanki autora, bo nie o donos tu chodzi, lecz o poważną zmianę kierunku w polskiej oświacie. Zresztą książka dzięki tej anonimowości tym mocniejszy ma wydźwięk, bo wielu może się w niej przejrzeć jak w krzywym zwierciadle i... może odmienić.

Najbardziej wstrząsające są świadectwa uczniów. Wszyscy wiedzą, że: jest taka młodzież, która pije (i to nie tylko na wycieczce szkolnej, studniówce, lecz po prostu na co dzień: w szkole i w domu), ale mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że ta sama młodzież gdzieś podświadomie oczekuje, że nauczyciel tego robić nie będzie, że ma w sobie jeszcze jakiś etyczny kręgosłup...; że jest taka młodzież, która świadomie okłamuje nauczycieli, ale jednocześnie wali jej się świat, gdy czynią to ich pedagodzy, którzy dodatkowo nią manipulują; że jest taka młodzież, która tylko udaje, że się uczy, a która zarazem czuje, że jest coś nie tak, gdy nauczyciel uczy naprawdę jedynie podczas hospitacji; że jest taka młodzież, która ma znerwicowanych i nadwrażliwych rodziców, chcących podporządkować sobie szkołę, a nawet ją skorumpować, ale mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że ta sama młodzież po cichu liczy, że są jeszcze mądrzy nauczyciele, potrafiący się tym rodzicom oprzeć, i że czują się zdezorientowani, gdy tak się nie dzieje.

Młodzież ta, wydaje się często, że zdemoralizowana i po prostu zła, patrzy na swoich belfrów bardzo uważnie i z nadzieją: Stawiał wszystkim piątki, gdyż ma każdego w d..., nie chce, aby zawracali mu głowę jakimiś poprawkami, kolejnymi zaliczeniami czy czymś podobnym. Ona [Matylda, uczennica — S.J.Ż.] interesuje się przedmiotem, który wykłada historyk, i przez to stała się jego wrogiem. Nie daje spokoju nauczycielowi, gdyż chce wiedzieć więcej. Jeszcze trochę i pójdzie na badania do psychologa, gdyż pewnie jest coś z nią nie tak. Już boi się odzywać na historii. A przecież z tego przedmiotu będzie zdawać najważniejsze egzaminy. Właściwie powinna zmienić szkołę („Z budy”, s. 40).

Uczniowie przyglądają się może szczególnie uważnie katechetom, zwłaszcza księżom. Wielu z nich, jeszcze niedawno walczących jak lwy o religię w szkole, teraz, po prawie piętnastu latach od jej wprowadzeni, z łezką w oku wspomina czasy, gdy uczniowie przychodzili na katechezę z entuzjazmem, bez przymusu, a oni sami czuli, że mają wśród nich autorytet. Dzisiaj katecheta w pluralistycznej szkole, tak jak i w pluralistycznym państwie, musi o ten autorytet powalczyć, by go zdobyć nie wystarcza już sutanna i dziarska mina. Musi podejmować z młodzieżą ryzyko dyskusji i operować przemyślanymi i wyważonymi argumentami. Religii w szkole autor poświęca wiele miejsca, przede wszystkim cytując wypowiedzi samych uczniów: Ksiądz, jak każdy nauczyciel, ma pokazać drogę i argumenty, a nie narzucać opinię i dyktować zasady. Na tym polega komunikacja. W przeciwnym razie nie ma się co dziwić, że ludzie czują się zwolnieni nie tylko z obowiązku uczęszczania na religię, ale i myślenia na religii („Z budy”, s. 53).

poprzednia strona 1 2 3 4 następna strona

Sławomir Jacek Żurek

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?