Czytelnia
Maria Łoś, Czy feminizm wyzwolił kobiety Ameryki Północnej?, WIĘŹ 1993 nr 1.
Czy jednak wszystkie te zmiany wywalczone w ciągu lat przez ruch kobiecy przyczyniły się do zmniejszenia rozmiarów samego problemu? Dostępne badania nie pozwalają na optymizm. Odnotowano jednak pewne zmiany w postawach policji, lekarzy, polityków, wreszcie całego społeczeństwa, które rozpoznało tę kwestię jako problem społeczny. Z drugiej strony, praktyka wdrażania zmian prawnych nie zawsze jest zgodna z duchem i intencją tych zmian. Kobiety, które – sterroryzowane przez mężów – odmawiają w sądzie zeznań, zostają poddawane karze aresztu. Kobiety wzywające policję jako ostrzeżenie dla męża, nie są w stanie wpłynąć na decyzję tejże policji, zobowiązanej do postawienia sprawcy w stan oskarżenia niezależnie od życzenia ofiary. Nadal maltretowana kobieta, której życie lub zdrowie są zagrożone, opuszcza swój dom i ukrywa się z dziećmi w schroniskach, podczas gdy mężczyzna zajmuje dom rodzinny i oczekując przez wiele miesięcy na rozprawę planuje zemstę. Wiele zastraszonych kobiet, którym policja nie jest w stanie dostarczyć żadnej ochrony, przenosi się do odległych części kraju, zmieniając nazwisko, tracąc w rezultacie kontakt z rodziną i przyjaciółmi, i rezygnując z dochodzenia alimentów na dzieci. Z reguły żyją one w nędzy, w ciągłej obawie, że władze odbiorą im dzieci (by przekazać je rodzinom zastępczym lub umieścić w domu dziecka) i w stałym lęku przed zemstą męża (prawie 400 kobiet zostało w latach 1974-90 zamordowanych w Kanadzie przez mężów lub konkubinów).
Zjawisko znacznego wzrostu liczby rodzin, w których kobiety samotnic wychowują dzieci, trudno jest poddać jednoznacznej ocenie. W wielu wypadkach jest to niewątpliwie mniejsze zło niż pozostawanie dzieci i ich matek w atmosferze gwałtu, poniżenia i zaszczucia. Tę opinię podziela Kanadyjska Rada Kościołów. Także poradnictwo i schroniska dla maltretowanych żon sponsorowane przez Kościół katolicki przeszły ostatnio ogromną ewolucję: potrzeba bezpieczeństwa ofiar agresji została uznana za wartość nadrzędną, a tym samym imperatyw utrzymania za wszelką cenę rodziny w całości poddany został realistycznej korekcie. Początkowa wzajemna niechęć między ośrodkami kościelnymi i feministycznymi zaczęła topnieć, ustępując miejsca kooperacji i praktycznemu rozpoznaniu, że wśród kobiet-ofiar małżeńskiej przemocy są takie, które oczekują podejścia bardziej tradycyjnego, uwzględniającego na przykład ich religijne przekonania, i takie, które chcą przede wszystkim poparcia w walce o swoje prawa i samodzielność. A także, że ostatnią rzeczą, której potrzebują, jest ortodoksyjna indoktrynacja czy to religijna, czy feministyczna.
Karykaturalne wersje feminizmu, do których sprowadza się wiedza wielu mężczyzn i kobiet na temat tego ruchu, pomijają niezwykle istotny fakt, że większość jego aktywnych uczestniczek ciężko pracuje niosąc pomoc zwykłym kobietom – ofiarom dominujących stosunków społecznych, stereotypów i męskiej agresji. Są to osoby, które (na ogół nieodpłatnie lub za przysłowiowe grosze) pracują w ośrodkach pomocy ofiarom agresji (głównie ofiarom przemocy mężów, gwałtu i kazirodztwa), obsługują telefony pomocy i zaufania, punkty informacji, miejsca spotkań dla kobiet itp. Jest też wiele kobiet z wykształceniem prawniczym, które kosztem własnej kariery poświęcają się obronie kobiet ł reprezentowaniu ich interesów, co nie przynosi ani prestiżu, ani pieniędzy. Ich radykalizm, wzmacniany ogromem społecznego upośledzenia kobiet, z którym stykają się na co dzień, jest równocześnie temperowany kontaktem ze „zwykłymi” kobietami, których wartości i aspiracje często odbiegają od „sztandarowych” postulatów feminizmu.
Czy feminizm wyzwolił kobiety?
poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 następna strona