Czytelnia

Polacy - Żydzi

Dla mnie nie ma tematów tabu, Z Haliną Birenbaum rozmawia Agnieszka Magdziak-Miszewska, WIĘŹ 2001 nr 4.

– Sama kiedyś bardzo cierpiałam z tego powodu. Jak to wytłumaczyć? Kiedy Polska była komunistyczna, była także proarabska i to oczywiście wpływało na stosunek do niej Izraelczyków. Żeby zrozumieć istotne przyczyny, trzeba jednak cofnąć się w przeszłość, w lata dwudzieste i trzydzieste. Do tych miast i miasteczek, których już nie ma, w których Żydzi byli ciągle „obcymi”. Mówili w jidysz, nosili czarne kapoty i pejsy i nawet jeśli mówili po polsku, to kaleczyli ten język. Tylko nieliczni się asymilowali – przede wszystkim w wielkich miastach. Tak naprawdę oni nie żyli wśród Polaków, ale obok nich i najczęściej byli traktowani – zwłaszcza ci biedni Żydzi, których była większość – jak jakaś niepotrzebna narośl. Trzeba oczywiście powiedzieć, że sami Żydzi też byli przekonani, że są inni, że nie powinni bez potrzeby zadawać się z Polakami, z gojami. Kiedy przejeżdżałam do rodziny na wieś, ostrzegano mnie, żebym nie zadawała się z gojkami i nie przechodziła koło kościoła, bo to grzech. Nie wolno było kłaść poduszek na kanapie, bo sterty poduszek z koronkami leżały u gojów. Do dziś mój mąż nie lubi, kiedy władam coś czerwonego, chociaż ja uwielbiam ten kolor. Dlaczego? Bo jest „niesubtelny”, „niedelikatny”, słowem – gojowski. Żydzi uważali, że goje są na niższym poziomie intelektualnym, mają gorszy smak, natomiast Polacy, zwłaszcza na wsi, byli przekonani, że Żydzi zabili Chrystusa. Na Boże Ciało często były pogromy i bito Żydów. Pamiętam, jak tuż przed wojną bito Żydów w Łazienkach, uciekaliśmy wtedy aż nad Wisłę. W miasteczku czy na wsi kogoś pobito, kogoś obrzucono kamieniami. Ci Żydzi, którzy wtedy przed wojną wyjeżdżali z Polski do Palestyny, o tych zdarzeniach pamiętali. Pamiętali, że można ich było poniżać. W Palestynie poczuli się u siebie i postanowili wychować swoje dzieci tak, by czuły się wolne. Często nawet aż do przesady – nie uczyli ich mówić ani przepraszam, ani dziękuję. Bo tak trzeba było mówić w Polsce.

Ja tę nową wolność poznałam na własnej skórze, kiedy przyjechałam po wojnie do Izraela i traktowano mnie jak „zero”, bo byłam „tchórzem”, bo nie potrafiłam walczyć z Niemcami. Ideologia była taka: wszystko, co było w Europie, było złe, dopiero Palestyna stworzyła prawdziwy naród żydowski. W Europie, w Polsce ich prześladowano, a tutaj są panami. Ale jednocześnie ci Żydzi tęsknili do miejsc dzieciństwa, do jego zapachów, „do siebie”. Byli „u siebie” w Palestynie, ale Polska nadal była ich ojczyzną. Każdy z tych Żydów miał swojego Polaka i każdy Polak miał swojego Żyda, z którym się przyjaźnił, z którym handlował, z którym nawet rozmawiał po żydowsku. Ojciec mojej znajomej był krawcem w Hucie Dąbrowa, mieli jakieś pole. Ten ojciec nauczył swojego polskiego sąsiada i klienta jidysz. Oni się u tych Polaków uratowali – prawie cała rodzina .

Trzeba jednak powiedzieć, że wojna stworzyła zupełnie nową sytuację. Najpierw o tych, co wyjechali wcześniej. Otóż w nich jest gorąca potrzeba, żeby pojechać do Polski. Po co? Żeby pokazać Polakom, jak dobrze im się dzisiaj powodzi, żeby im powiedzieć, że Izrael jest potęgą technologiczną i militarną, że im się udało. Chcą to powiedzieć wszystko jedno komu – każdemu Polakowi. To jest, moim zdaniem, ciekawy fenomen psychologiczny. Może nawet swoisty kompleks niższości? W Izraelu nie lubi się Żydów, którzy na co dzień mówią po polsku. Ale jeśli usłyszą gdzieś, na ulicy czy w kawiarni, ten język i jest jasne, że mówiący to Polak – nagle garną się do niego, bo to jest ktoś „z domu”, ktoś, kto przynosi jego zapach, zapach ojczyzny.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 następna strona

Polacy - Żydzi

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?