Czytelnia

Jacek Borkowicz

Jacek Borkowicz, Dlaczego przegraliśmy sprawę białoruską?, WIĘŹ 2006 nr 3.

Krytyczna sytuacja wymagała śmiałej reakcji. W grudniu 1924 roku premier Władysław Grabski przedstawił plan działań, mających zapobiec szerzącemu się niezadowoleniu Białorusinów z poczynań polskiej władzy na Kresach. Jego istotą była szybka zmiana stosunków własnościowych oraz odbudowa kraju z wojennych zniszczeń. Projekt uwłaszczeniowy zakładał przekazanie wiejskim wspólnotom części ziemi będącej w posiadaniu właścicieli tych majątków, którzy nie zapłacili zaległości podatkowych. Ponieważ zadłużenie kresowego ziemiaństwa było w tamtych powojennych latach powszechne, plan Grabskiego wychodził naprzeciw potrzebom dużej części białoruskiej ludności wiejskiej.

Z kolei projekt odbudowy zniszczonych osad przewidywał przekazanie sołectwom drewna z ziemiańskich lasów. Właściciele majątków mieli być do tego nakłaniani groźbą bezzwłocznej egzekucji zaległości podatkowych.

Radykalny plan Grabskiego miał być odpowiedzią na ofensywę propagandową Moskwy. Jego intencją było przekonanie białoruskich beneficjentów o dobrej woli ze strony rządu, pokazanie że cała akcja stanowi — jak wyraził się jej pomysłodawca — „nowe uwłaszczenie — polskie uwłaszczenie”. Miała to być swego rodzaju antybolszewicka kontrrewolucja kierowana z Warszawy.

Nic dziwnego, że projekt ustawy nawet nie trafił pod obrady sejmu; utrącił go Komitet Polityczny Rady Ministrów. Trzeba przyznać, że premier Grabski dał do tego powody, gdyż wykonanie jego planu zakładało działania, które każdy niezawisły sąd uznałby za godzące w prawa obywatelskie przedstawicieli warstwy ziemiańskiej. Jednak w obliczu kryzysu, jaki panował na polskich Kresach Wschodnich, docenić trzeba odwagę projektu, który mógł w istotny sposób wpłynąć na dalszy przebieg wypadków. Pod względem śmiałości plan Władysława Grabskiego różnił się na korzyść od wyspekulowanego i mało wiarygodnego projektu ustaw językowych autorstwa jego brata Stanisława.

Epilogiem tej niedokonanej, odgórnej kontrrewolucji było rozwiązanie Hromady w 1927 roku i osadzenie w więzieniach jej przywódców, na czele z posłem Bronisławem Taraszkiewiczem. Nie bez zasadnego powodu: ludzie ci nawet z trybuny sejmowej wygłaszali przemówienia nawołujące do zbrojnej irredenty przeciwko państwu polskiemu. Hromada była polityczną przeciwniczką II RP, a już na pewno odnosiła się zdecydowanie wrogo do polskiej obecności na białoruskich kresach Rzeczypospolitej. Nie zmienia to faktu, że likwidując ją, polskie władze podkopały realną alternatywę dla białoruskiego programu moskiewskich komunistów.

Białorusinom w II Rzeczypospolitej nie pozostawiono więc niczego: nie mieli ani oświaty we własnym języku, ani ziemi, ani też stronnictwa, które potrafiłoby stać się ich masową i autentyczną reprezentacją. W Polsce zwyciężyły siły niechętne wszelkiego rodzaju mniejszościowym eksperymentom, a na Kresach białoruskość wyparta została z powrotem tam, gdzie według realizatorów polityki państwowej — wojewodów, starostów, dowódców KOP — było jej miejsce: do wnętrz krytych słomą chat. Zapanował spokój, ale był to spokój pozorny. Skutki tej pacyfikacji dały znać o sobie we wrześniu 1939 roku, kiedy to ludność białoruska czerwonymi sztandarami witała wkraczające oddziały armii sowieckiej.

Jacek Borkowicz

poprzednia strona 1 2 3 4 5

Jacek Borkowicz

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?