Czytelnia

ks. Andrzej Draguła

ks. Andrzej Draguła, Między pociechą a ocaleniem. Ewangelizacja w epoce pometafizycznej, WIĘŹ 2006 nr 3.

Marek Szulakiewicz proponuje, by porzucić ten sposób wyrażania chrześcijaństwa, który bierze swe źródło w filozofii greckiej, zaniechać chrześcijaństwa metafizycznego, czy może lepiej – chrześcijaństwa, które swój kształt zawdzięcza metafizyce. Według niego nie jest to chrześcijaństwo wyrastające z Biblii. Może jest nawet jakąś – jeśli tak można powiedzieć – deformacją chrześcijaństwa. Trudno jednak nie postawić tutaj pytania, czy dziełem przypadku stało się to, iż Ewangelia spotkała Grecję? Michał Wojciechowski w publikowanym obok tekście pisze, że wpływ filozofii greckiej widoczny jest już w Starym Testamencie. Może więc Opatrzność chciała, by Ewangelia spotkała Grecję, bo właśnie filozofia grecka – a szerzej: kultura śródziemnomorska – najlepiej nadaje się do wyrażenia Dobrej Nowiny? Czy da się jednoznacznie stwierdzić, iż śródziemnomorska wersja chrześcijaństwa wyrastająca z greckiej filozofii jest jedynie historyczną i kulturową wersją chrześcijaństwa, a nie jej teologicznym (koniecznym) kształtem? Nie da się skonstruować alternatywnych dziejów Dobrej Nowiny, ale można powiedzieć z dużą pewnością, że gdyby Chrystus żył w Chinach czy Indiach, Ewangelia zostałaby wyrażona zapewne w zupełnie inny sposób. Żył jednak w Palestynie, a Dobra Nowina bardzo szybko przekroczyła Bosfor, wiążąc się na wieki z greckim sposobem widzenia i rozumienia świata. Chrześcijaństwo z pewnością nie wywodzi się z Europy, więc nie może być nawet klasyfikowane jako religia europejska, religia europejskiego kręgu kulturowego. Mimo to jednak właśnie w Europie otrzymała swoje kulturalne i intelektualne znamię – pisze kard. Joseph Ratzinger1. Jedno jest pewne: dla wielu tych, których spotyka dzisiaj Dobra Nowina, ten sposób widzenia i rozumienia świata jest coraz bardziej obcy. W tym momencie rodzi się jeszcze jedno, o wiele ważniejsze pytanie. Czy Dobra Nowina przepowiadana w wersji „metafizycznej” zdolna jest wzbudzić wiarę i dać właściwe doświadczenie Boga? Dodam: Boga Objawienia, a nie Absolutu metafizyki.

W tym kontekście trzeba się zgodzić z Szulakiewiczem, który pisze, że chrześcijaństwo nie jest ludzkim poszukiwaniem Boga i nadnaturalnego świata, lecz poszukiwaniem człowieka przez Boga. Elmar Salmann pisze zaś: Bóg, który zasługuje na tę nazwę, „biegnie”, aby można Go było „zobaczyć” […], angażuje się w dzieje śmiertelnych, dotyka i zarysowuje je od wewnątrz2. Wyjątkowość wyrosłego z judaizmu chrześcijaństwa polega właśnie na tym, iż nie jest wyrazem ludzkiego poszukiwania odpowiedzi na ostateczne pytania. Tym bowiem jest religijność metafizyczna. Inaczej mówiąc, chrześcijaństwo nie jest wyjaśnieniem świata jako owoc ludzkiej dedukcji w poszukiwaniu ostatecznego sensu. Bo jednocześnie trzeba powiedzieć, iż chrześcijaństwo jest ostatecznym wyjaśnieniem świata, ale objawionym przez Boga. Tym ostatecznym wyjaśnieniem jest sam Bóg, który w Jezusie Chrystusie stał się dotykalny, widzialny i słyszalny.

O zasadniczej nowości wiary biblijnej pisze Benedykt XVI w swej pierwszej encyklice „Deus caritas est”. Nowość tę definiuje coś, co można nazwać „kierunkiem miłości”. Boża moc – czytamy w encyklice – którą Arystoteles, u szczytu filozofii greckiej, starał się uchwycić swą myślą przez refleksję, jest dla każdego bytu przedmiotem pożądania i miłości – jako rzeczywistość kochana to bóstwo porusza świat, ale ono samo nie potrzebuje niczego i nie kocha, a jedynie jest kochane. Natomiast Bóg jedyny, w którego wierzy Izrael, miłuje osobiście. Można więc powiedzieć, iż chrześcijaństwo w swej najbardziej pierwotnej istocie nie jest ukochaniem Boga, ale miłością Boga do człowieka. On pierwszy nas ukochał i nadal nas kocha jako pierwszy – konkluduje Benedykt XVI.

Konfrontacja dwóch światów

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 następna strona

ks. Andrzej Draguła

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?