Czytelnia

ks. Andrzej Draguła

ks. Andrzej Draguła, Między pociechą a ocaleniem. Ewangelizacja w epoce pometafizycznej, WIĘŹ 2006 nr 3.

Konfrontacja obu światów ostatecznie może skończyć się trojako: albo wiara pokona religię, unieważniając bóstwa, albo religia pokona wiarę, z Boga czyniąc bóstwo. Możliwe jest także wyjście pośrednie – koegzystencja wiary i religii. Tę właśnie drogę – jak się wydaje – wybrało chrześcijaństwo. Historia chrześcijaństwa zhellenizowanego to dzieje nieustannego napięcia pomiędzy religią a wiarą. Im więcej religii, tym więcej rytualizmu, dogmatyzmu czy moralizatorstwa. Takie chrześcijaństwo staje się tym, czym ze swej natury nie jest, a więc systemem rytualnym, ideologicznym czy etycznym. Im więcej wiary, tym więcej świadectwa, albowiem chrześcijaństwo to nic innego jak nowa egzystencja, jak sposób istnienia: Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus (Ga 2, 20). Z tego fundamentalnego stwierdzenia wypływają wszelkie konsekwencje. Z podobnym problemem borykał się także judaizm. Jezusowe napiętnowanie faryzeuszów i uczonych w Piśmie było niczym innym jak walką z nadmiarem religii w wierze w Boga, która przejawiała się w skomplikowanym rytualizmie i rozbudowanym systemie przykazań gubiącym sens wiary. Temu także przeciwstawiali się prorocy, którzy przybywali z Bożym napomnieniem: Miłości pragnę, nie krwawej ofiary, poznania Boga bardziej niż całopaleń (Oz 6, 6).

Od propagowania religii do głoszenia wiary

Kościół musi się bardzo troszczyć o to, by zamiast głosić wiarę nie zaczął jedynie propagować religii. Kard. Ratzinger na pogrzebie ks. Luigiego Giussaniego powiedział, iż założyciel „Communione e Liberazione” zrozumiał, że chrześcijaństwo nie jest systemem intelektualnym, zbiorem dogmatów, pewnym moralizmem, ale spotkaniem, historią miłości, wydarzeniem6. Na innym miejscu Ratzinger określił chrześcijaństwo jako pamięć spojrzenia miłości Pana Boga na człowieka7. Idea ta jest bardzo bliska obecnemu papieżowi, pojawiła się bowiem już w początkowym akapicie jego pierwszej encykliki. U początku bycia chrześcijaninem nie ma decyzji etycznej czy jakiejś wielkiej idei, ale natomiast spotkanie z wydarzeniem, z Osobą – pisze Benedykt XVI. Niestety, o wiele łatwiej propagować system etyczny czy intelektualny niż przepowiadać wiarę zbudowaną na spotkaniu z Osobą.

Nie ulega wątpliwości, iż wiara wykształca określony system intelektualno-etyczny. Tragedią się jednak staje, gdy jedno bierze się za drugie i zamiast wiary przepowiada się tzw. wartości religijne, które są czymś wobec wiary wtórnym, choć ważnym dla życia społecznego. Wypada się zgodzić z Markiem Szulakiewiczem, iż taka degradacja chrześcijaństwa do zbioru norm ludzkiego zachowania jest w stanie dobrze uporządkować sferę międzyludzką, ale nie przyniesie odpowiedzi na pytanie o sens. Po raz kolejny muszę zatem przyznać, że nie zgadzam się z postulatami głoszącymi, iż polskie kaznodziejstwo winno być bardziej katechizmowe, dogmatyczne czy przypominające o normach moralnych. To nauczanie ma sens o tyle, o ile poprzedziło je kerygmatyczne głoszenie słowa Bożego. To bowiem kerygmat – rozumiany jako wezwanie domagające się odpowiedzi – wzbudza wiarę, a nie dogmat, który jest prawdą domagającą się intelektualnej akceptacji. Model jest wciąż ten sam. Jest to wezwanie. Takie, jakie usłyszał Abraham od Boga – „Wyjdź”; takie jakie usłyszeli uczniowie od Jezusa – „Pójdź za mną”. Wiemy tylko, że słyszał Głos – pisze Jan Paweł II o powołaniu Abrahama – który mówił do niego: Wyjdź! Abram postanowił iść za Głosem8. Nie można więc uciec od pytania, na ile kaznodziejstwo, także Kościoła w Polsce, jest głoszeniem wezwania, na które trzeba odpowiedzieć wiarą. Na ile prowokuje ono i daje doświadczenie wiary?

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 następna strona

ks. Andrzej Draguła

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?