Czytelnia

Józef Majewski

Józef Majewski

Inna twarz islamu i chrześcijaństwa

Wraz z terrorystycznym atakiem fundamentalistów islamskich na USA wielu komentatorów przypomniało o słynnej „przepowiedni” z książki Samuela Huntingtona „Konflikt cywilizacji”. Chodzi oczywiście o konflikt między Zachodem – chrześcijaństwem – i islamem, który to konflikt, według proroków nieszczęścia, jest wpisany w naturę obu cywilizacji i prędzej czy później musiał nadejść. Jak się wydaje, byłoby to spełnieniem marzeń tych, którzy, powołując się na zasady islamu, nawołują dziś do zbrojnego dżihadu. Oni światową wojnę z terroryzmem chcieliby widzieć jako światową wojnę między religiami. Ostatnie napięcia, konflikty i walki między muzułmanami i chrześcijanami w Nigerii, Indonezji, Tajlandii czy Sudanie, jak również odwetowe akty agresji wobec wyznawców islamu w niektórych krajach Zachodu, wychodzą tym marzeniom naprzeciw, zdając się potwierdzać mroczną tezę o nieuniknionym, wręcz naturalnym konflikcie między islamem a chrześcijaństwem.

Nikt nie mógł przewidzieć, że pielgrzymka Jana Pawła II do Kazachstanu, kraju o nieznacznej większości muzułmańskiej, odbędzie się w przerwie między krwawym atakiem na World Trade Center i Pentagon a militarną akcją przeciwko afgańskim siedliskom terroryzmu. Pielgrzymce tej – w kontekście przypomnianej właśnie czarnej przepowiedni o konflikcie cywilizacji – należy przypisać znaczenie opatrznościowe, demistyfikujące i terapeutyczne.

Dzięki wizycie Jana Pawła II w Kazachstanie świat niespodziewanie dowiedział się o kraju, gdzie od lat wyznawcy islamu (47 proc.) i chrześcijaństwa (44 proc.) żyją razem we względnym pokoju i harmonii, chociaż nie brakuje też trudności (np. podnoszący nieśmiało głowę fundamentalizm islamski, popierany m.in. przez Afganistan). Charakterystyczne jest, że kazachscy muzułmanie terminu „niewierni” nie odnoszą – jak to zwykle czyni islam – do niemuzułmanów, ale do złych wyznawców swojej religii. Przykład Kazachstanu pokazuje, że konflikt między tymi dwiema religiami nie jest nieunikniony. Wieloetniczemu i wieloreligijnemu narodowi tych ziem nie trzeba było tłumaczyć sensu dramatycznych słów Jana Pawła II wypowiedzianych podczas pielgrzymki: Wszyscy wierzący winni zjednoczyć swoje wysiłki, żeby Bóg nigdy już nie był zakładnikiem ludzkich ambicji. Nienawiść, fanatyzm i terroryzm profanują imię Boga i zniekształcają prawdziwy obraz człowieka. – Religia nigdy nie może usprawiedliwiać przemocy i wojny. – Logika miłości może zjednoczyć chrześcijan i muzułmanów. Imam meczetu w Astanie, stolicy Kazachstanu, po papieskiej pielgrzymce powiedział: Jestem szczęśliwy z powodu tej wizyty. Papież powiedział nam dokładnie to, co chcieliśmy usłyszeć.

Istnieje wiele bardziej lub mniej istotnych przyczyn pokojowego współistnienia muzułmanów i chrześcijan w Kazachstanie. Jednej z nich należy przypisać znaczenie wyjątkowe: ludność chrześcijańska na stepy tego rozległego kraju przybyła nie w ramach – jak to często bywało w stosunkach chrześcijańsko-islamskich – najazdu czy kolonizacji, ale okrutnych zsyłek, wyrwana siłą ze swoich niemieckich, polskich, rosyjskich czy ukraińskich domów. Muzułmanie tych ziem zobaczyli w nich ludzi przywalonych ponad miarę cierpieniem i wychodzili ku nim, by ulżyć ich doli, chociaż – a może właśnie dlatego że – i im nie było łatwo. Kiedy Polacy i Niemcy – powiedział podczas pielgrzymki bp Henry Howaniec, administrator apostolski regionu Ałmaty – byli zsyłani na te ziemie, Kazachowie im pomagali. Dzielili się z nimi chlebem, wynajdywali im domy, a nawet pomagali budować kościoły. Ludzie o tym pamiętają. O tych sprawach pisał u nas Jerzy Krzysztoń w przejmujących powieściach „Wielbłąd na stepie” i „Krzyż południa”.

1 2 następna strona

Józef Majewski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?