Czytelnia

Kościół w Polsce

Przemiany współczesnego społeczeństwa

Zbigniew Nosowski

Marek Rymsza

Kościół obywatelski, Z abp. Kazimierzem Nyczem rozmawiają Zbigniew Nosowski i Marek Rymsza, WIĘŹ 2009 nr 3.

Ale inaczej rzecz się ma w obszarze szkolnictwa. Przed II wojną światową w Polsce funkcjonowało trzysta pięćdziesiąt szkół katolickich. Po wojnie władza komunistyczna prawie wszystkie zlikwidowała. Obecnie mamy zaś już ponad pięćset szkół katolickich. To znaczący dorobek ostatnich kilkunastu lat. Zrobiliśmy więc w tej dziedzinie znaczący krok do przodu. Rozkład tych szkół jest jednak nierównomierny. W Warszawie i Krakowie jest ich razem około 100, stanowią więc aż jedną piątą wszystkich. To rezultat zarówno zamożności mieszkańców tych aglomeracji, jak i sprzyjającej polityki władz samorządowych. Uważam, że każda szkoła katolicka powinna mieć możliwość bycia szkołą publiczną i korzystania z subsydiów budżetowych, proporcjonalnie do liczby kształconych uczniów. Inaczej ze szkół katolickich będą mogli korzystać jedynie uczniowie z zamożnych środowisk i rodzin, które stać na opłacenie czesnego. A wcale nie chodzi o to, aby szkoły katolickie były elitarne. Przymiotnik „katolicki” oznacza przecież tyle co „powszechny”.

Nosowski: Na ile społeczny, obywatelski potencjał parafii jest w naszym kraju wykorzystywany? Od czego to zależy?

Abp Nycz: Po pierwsze, od postawy i zaangażowania księdza proboszcza. Po drugie, ważna jest umiejętność wyławiania aktywnych parafian i stwarzania im możliwości działania. Po trzecie, konieczna jest rezygnacja z paternalistycznego podejścia, którego istotą jest przysłowiowe „kładzenie ręki” na każdy przejaw oddolnej inicjatywy. Jeśli te trzy warunki są spełnione, parafia zazwyczaj okazuje się żywym organizmem społecznym. Nawet w przypadku aktywnej parafii nie można jednak liczyć na to, że w jej przedsięwzięcia będą angażować się wszyscy wierni. To myślenie życzeniowe. Dodam też, że po dwóch latach pobytu w archidiecezji warszawskiej dostrzegam wiele inicjatyw międzyparafialnych czy przyparafialnych, prowadzonych w formie wyodrębnionych stowarzyszeń czy fundacji, niekoniecznie kościelnych. Przykłady mógłbym długo wymieniać. Może to jest właściwy kierunek zagospodarowania aktywności społecznej parafian.

Nosowski: A gdyby spojrzeć odrębnie na miasto i wieś? Jak Ksiądz Arcybiskup postrzega tę sytuację? Zazwyczaj można odnieść takie, że i aktywizacja religijna, i społeczna, mówiąc kolokwialnie, na wsi „idzie trudniej”.

Abp Nycz: Polska wieś rozwarstwia się i różnicuje. Zgadzam się, że w wielu miejscach sytuacja jest trudna. Bo nawet inicjatywy, zdawałoby się, aktywizujące okazują się mieć charakter działań pozornych, krótkotrwałych. Wiele nadziei wiązaliśmy z ruchem małych szkół. Broniąc szkoły wiejskie przed likwidacją, mieszkańcy argumentowali — jak najbardziej słusznie — że są to często ich jedyne więziotwórcze instytucje, bo nawet parafia jest gdzie indziej. I wiele takich szkół faktycznie się ostało. Ale wizytując wiejskie parafie, pytam, co się w takiej „uratowanej” szkole dzieje po ostatnim dzwonku. Niestety, często okazuje się, że nic się nie dzieje. Szkołę się po prostu zamyka

Argument aktywizacji był potrzebny, aby szkołę obronić. A później brakuje wolontariackiego zaangażowania, żeby po lekcjach zorganizować coś dla dzieci, niekoniecznie na zasadzie pracy etatowej czy dodatkowych godzin zleconych, bo funduszy w gminie brakuje i ludzie też są niezamożni, ale właśnie opierając się na aktywności społecznej. Są jednak też liczne przykłady aktywnych gmin wiejskich, w których rozwija się kulturę, oświatę, sport. Tak więc nie wszędzie jest źle, na wsi rosną dysproporcje nie tylko w poziomie życia, ale i organizacji społeczności.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 następna strona

Kościół w Polsce

Przemiany współczesnego społeczeństwa

Zbigniew Nosowski

Marek Rymsza

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?